Wiara

Miłosierna mapa duchowa

Ewangelia o miłosiernym ojcu i marnotrawnych synach to taka duchowa mapa duszy. Na niej możemy odczytać tę niewidzialną w człowieku krainę łączącą myśli, uczucia, sumienie i wolną wolę. Czasem dusza przeżywa piekło, niekiedy wstępuje do nieba, nieraz odbywa czyściec.

Pan Jezus mówiąc tę przypowieść, i ojciec – bohater opowieści jednoznacznie mówią: Niebo pojawia się tam, gdzie swoją stopę postawi Syn Boży jako Miłosierny Ojciec.

A jak to się ma do nas samych? Sprawdźmy na duchowej mapie Ewangelii i we własnej duszy.

1. Syn młodszy – od czasu do czasu zamieniamy się w zachowaniu w niego. Myśląc o życiu rozglądamy się wokół, słuchamy szeptu własnych marzeń o zdobyciu całego świata dla siebie, powoli gardzimy tym, co mamy. A gdy takie nastawienie napęcznieje w człowieku, w końcu mówi się: Dosyć. Wychodzę. Biorę co moje i znikam. Muszę się sprawdzić. Dam sobie radę.

Jeśli z takim nastawieniem traktuje się drobne sprawy, to nieraz może być z tego spory pożytek. Do odważnych świat należy. Niejeden zbuntowany popchnął ludzkość do przodu.

Gorzej, gdy zaczyna się słuchać w sobie „młodszego syna” w sprawach najważniejszych albo nieostrożnie. Matka, ojciec porzucający dziecko lub przeklinający je. Małżonkowie, którzy tak kochali się przed ślubem, że potem już nie mogą na siebie patrzeć. Przyjaciele, którzy nie potrafią wytrwać w ciemną godzinę różnic i złości, i wiele tym podobnych dramatów. To wszystko bierze początek z „młodszego syna” w duszy, który mówi: „Daj co ma być moje i nie chcę cie widzieć . dam sobie radę bez ciebie”.

Ileż bezsensownego piekła organizujemy sobie na ziemi przez te nasze: „Dam sobie radę bez Ciebie, Boże Ojcze”, „Dam sobie radę bez Ciebie człowieku”?

2. Starszy syn – od czasu do czasu zamieniamy się w zachowaniach w niego. On zgadzał się z młodszym bratem w jednej sprawie, ale nigdy się do tego nie przyznał. O ile młodszy swoją prośbą dał ojcu do zrozumienia: „Dla mnie nie żyjesz”, o tyle starszy nie mówiąc nic w duszy pielęgnował cierpliwość typu: „Poczekam, aż umrzesz. Wtedy rozwinę skrzydła.” Niby pokorny, pracowity i wierny, ale gdy przyszła godzina prawdy okazał się obcy i marnotrawny. Jakże łatwo zabić w sobie Boga. Jakże łatwo jest zabić w sobie człowieka. Wiele można zmarnować przez nadmierne zbieractwo i lekkomyślne ustępowanie.

Ileż z tego „starszego syna” wynika wśród ludzi wyziębionego piekła… Mąż z żoną jak dwie góry lodowe mijające się grzecznie w korytarzu, a dom podzielony jak Polska przez zaborców. Dzieci, które tak poświęcają się dla rodziców, w chorobie, w starości, i w ogóle. Ale niechby spadku czy emerytury zabrakło, wychodzi na jaw cala pokora, wierność i odpowiedzialność , skacząc sobie do gardeł z zazdrości przy każdej sposobności. Kapłan, który – jak pisał Twardowski – „tak gorliwie broni Boga że trzepnął w mordę człowieka”. Ileż bezsensownego piekła organizujemy sobie przez to, że udajemy ludzi zamiast zachowywać się po ludzku?

3. Syn Boży – Miłosierny Ojciec. W tej przypowieści to obraz Jezusa. Łatwo to sprawdzić. Całe życie tak się zachowywał.

Ojciec Miłosierny – od czasu do czasu zamieniamy się w zachowaniu w Niego. Wtedy można powiedzieć, że komunia święta nie zmarnowała się w nas. I wtedy właśnie rodzi się w człowieku niebo. Nieraz w wielkich bólach. Od dzieci bowiem Miłosierny Ojciec dostał niezłą szkołę. Ile bowiem trzeba z duszy wygarnąć cierpliwej miłości, żeby ‘młodszemu synowi” nie powiedzieć: „ty też dla mnie nie istniejesz”? A w Ewangelii dwukrotnie mówi z radością, że dla niego syn ożył (Łk 15,24.32). Ile trzeba wierności sobie, by z miłością „starszemu synowi” życzliwie tłumaczyć, co jest prawdziwym życiem?

Każdy z własnego doświadczenia wie, że ilekroć zdobyliśmy się na takie zachowania, tylekroć pojawiła się prawdziwa radość i smak wieczności w duszy. Wtedy właśnie postępowaliśmy jak Syn Boży. Oby to się udawało jak najczęściej, albo – daj Boże – na stałe. Przyjaźń z Jezusem, stała modlitwa i pielęgnowanie szlachetności potrafią w tym bardzo pomóc.

Dobry Panie Boże, spójrz na nas
i doprowadź nas do takiego stanu,
abyśmy razem z Tobą mogli zawołać:
„Trzeba się cieszyć i weselić.” (Łk 15,32)

Photo credit: Kevin McShane via Foter.com / CC BY-NC

O autorze

ks. Grzegorz Stachura

Urodzony w rocznicę ślubu dobrych ludzi; poetycko: „płaskowyż cienia” 1998; „błękit zzieleniały” 2008; „niedożegnani” 2012; teologicznie: wspólnie z ks. Adamem Wilczyńskim „Przypatrzcie się Królowi” 2006; „Ojcze nasz. Rekolekcje” 2015; rozważania do Nocnej Drogi Krzyżowej z Kielc na Święty Krzyż 6.3.2015; w 2013 otrzymał nagrodę im. Ks. J. Pasierba.

Leave a Reply

%d bloggers like this: