Natknęłam się w sieci na filmik ze sklepu znanej marki sportowej, gdzie pewna osoba prezentuje ubrania na wieszakach z metkami. Poplamione, brudne i obszarpane. Być może nowa fala zaleje nasze ulice obdartymi ciuchami – nowymi jak spod igły… Młodzi będą sobie udowadniać, że moja dziura na spodniach jest nowsza i modniejsza, niż twoja, a znana marka będzie generatorem nowego „piękna” w stylu vintage.
Czy powinniśmy wyglądać jak biedacy, obszarpani nędznicy według kanonów nowych trendów? Kiedyś biedni ludzie nie mieli się w co ubrać, korzystali ze staroci, które nosili aż do ostatniej zniszczonej nitki, ale mieli w domu tzw. ciuchy „lepsze” i jedyne buty, które zakładali, gdy chcieli załatwić sprawy w urzędzie, gdy szli na Mszę św. do Kościoła. Jedyna cała i nie podarta koszulina i spodnie w kant były wyrazem godności własnej i szacunku dla siebie i innych, wyrazem szacunku dla powagi urzędu, czy miejsca świętego, w którym przebywa Bóg. Ludzie z biedniejszych stanów społecznych marzyli, aby wyglądać, żyć, funkcjonować w lepszych warunkach. Posyłali swoje dzieci do szkół, aby one mogły mieć lepszy start i wieść lepsze życie.
Za „komuny” nie można było dostać żadnych ładnych ciuchów w sklepach, a jeśli coś (cokolwiek) rzucili, to ludzie ustawiali się w długich kolejkach. Ci na końcu brali, co jest, bez względu na rozmiar, czy krój. Pamiętam, jak kupiłam sobie czółenka dwa rozmiary za małe i próbowałam je rozciągnąć. Chodziłam w nich, choć były za ciasne i niewygodne. W tamtych czasach krążyły z rąk do rąk zachodnie i amerykańskie katalogi z ubraniami tak pięknymi, że przeglądałyśmy je cały czas, widząc siebie oczami wyobraźni w tych ubraniach. Czasem ktoś przechwycił niemiecką „Burdę” z wykrojami.
Co robiliśmy nie mając praktycznie niczego, a chcąc wyglądać modnie, pięknie i elegancko? Szyłyśmy, przeszywałyśmy stare rzeczy dając im nowe życie, robiłyśmy na drutach i szydełku swetry, szale, czapki i rękawiczki. Kiedyś moja siostra wpadła na pomysł, aby z narzuty na łóżko (piękna czarna babcina narzuta „boucle”) zrobić płaszcz. Wyszedł bardzo elegancki, a ciocia sprawiła, że krój miał modny, jak z katalogu. Wszystkie koleżanki zazdrościły nam tego płaszcza. Pewnego razu starsza pani mijając nas na przejściu powiedziała do męża: popatrz na ten płaszcz, my mamy taką samą kapę na wersalkę!
Co nam daje współczesna moda? Jakie piękno z nas wydobywa? Jakie pragnienia wyzwala? Równość w brzydocie? A może chodzi o to, by nikt nie pragnął czegoś lepszego, szlachetniejszego i piękniejszego? A może chodzi o zabicie tej unikatowej wrażliwości, jaką rodzi obcowanie ze sztuką wyższą, pięknem i cudem ludzkiego talentu? Czy trzeba mieć wyjątkowe poczucie smaku, by stworzyć ubiór kloszarda? Czy kloszard nie chciałby wyglądać elegancko, schludnie i czysto?
Ubolewam nad upadkiem smaku, poczucia piękna i wrażliwości współczesnych „wizjonerów piękna”.
Photo by Tamara Bellis on Unsplash
Leave a Reply