Niezależnie od tego, jaka jest niepełnosprawność, trzeba zaufać Bogu i podjąć maksymalny wysiłek, by wytrenować te umiejętności, które daje nam nasze ciało/umysł.
Moje sylwestrowe „spotkanie” ze słynnym mówcą motywacyjnym – ewangelizatorem bez rąk i nóg wydarzyło się w najmniej oczekiwanym momencie.
Pod koniec listopada podjęłam odważną decyzję o zakończeniu pracy w miejscu, gdzie byłam zatrudniona przez ostatnie 5 lat. Nie wdając się w szczegóły, jestem przekonana, że Bóg tak chciał. Przez kolejny miesiąc byłam ciągle zabiegana, tak że chyba niedostatecznie wczułam się w klimat Adwentu uznając jednodniowy wyjazd do Częstochowy za „załatwienie tematu”.
Tymczasem na kilka dni przed Nowym Rokiem wylądowałam na Ostrym Dyżurze z nadzwyczaj silnym bólem pleców. Po wielu godzinach oczekiwania i badaniach zdiagnozowano u mnie rwę kulszową. Odkąd wróciłam do domu nie odchodzę od łóżka dalej niż do łazienki, tak bardzo doskwiera mi ból. Jednak gdy leżę, aby nie tracić czasu postanowiłam od razu, by w zakresie moich możliwości zająć się czymś wartościowym. Przymusowe „leżakowanie” rozpoczęłam od wysłuchania audiobooka „Judyta” ojca Szustaka, którego to dostałam „pod choinkę” od Bratowej i Brata. Poczułam się bardzo ubogacona tą konferencją.
Około północy w Sylwestra skończyłam czytać książkę, którą zażyczyłam sobie od św. Mikołaja – „Miłość bez granic” Nicka i Kanae Vujicic i szybko zrozumiałam, że to właściwy kierunek. Na stronie 206 padają tam słowa (nie jedyne o tej mocy), po których muszę przyznać, że uroniłam kilka łez: „Jeśli mogę ci w jakiś sposób pomóc, to jestem tu. Prawdę mówiąc sądzę, że po to właśnie się narodziłem”… Siła jego wiary poruszyła mnie niesamowicie!
Niegdyś przeczytałam „jednym tchem” bodajże pierwszy z bestsellerów Nicka „Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń!”. Zmienił on mój stosunek do niepełnosprawności, skupiając uwagę na szansach, a nie ograniczeniach, które się z nią wiążą. Ponadto zaszczepił we mnie ważny przekaz: niezależnie od tego, jaka jest niepełnosprawność, trzeba zaufać Bogu i podjąć maksymalny wysiłek, by wytrenować te umiejętności, które daje nam nasze ciało/umysł. Zobrazowały to bardzo dobitnie próby Nicka, by nauczyć się obsługiwać smartfona (nieźle się przy tym poobijał…). Nauczył się również pływać na desce surfingowej i wielu, wielu innych zaskakujących umiejętności.
Po tej poruszającej lekturze zdecydowałam się bez wahania nabyć dwie kolejne książki tegoż autora. Pojawiały się kolejno na rynku dość szybko. Nie znalazłam jednak od razu czasu na zapoznanie się z nimi. Teraz, na samym początku Nowego Roku, moja dyspozycyjność czasowa z dnia na dzień się odmieniła – cały czas leżę w łóżku i ciągle jestem zdana na czyjąś pomoc, chociażby przy szykowaniu i podawaniu posiłków i leków, przebieraniu się, nacieraniu pleców… Przy każdym ruchu odczuwam dotkliwy i uporczywy ból…
Nie wiem ani ja, ani żaden lekarz ile potrwa jeszcze ta niedogodność, ale postanowiłam, i jest to chyba realistyczne i konkretne postanowienie noworoczne, wykorzystać ten czas i przeczytać pozostałe książki Nicka, a w międzyczasie obejrzeć wszystkie filmiki na youtube z jego udziałem. Co będzie dalej, to się okaże. Wierzę, że Bóg zaaranżował tę sytuację, bym zasłuchała się poprzez Nicka w Jego Słowo.
Dziękuję Nick Tobie, a także Twojej wspaniałej małżonce Kanae za to sylwestrowe spotkanie! Szczęśliwego Nowego Roku!
Foto: Alan Yeh/Flickr/CC BY-NC-ND 2.0
Leave a Reply