Społeczeństwo

Namawiam do nienormalności

Trzeba dać związkom dojrzeć do życiowej decyzji bez przyspieszania…

Jestem bardzo staroświecka i niedzisiejsza.
Zawsze wyznawałam niepopularny obecnie pogląd, że z mieszkaniem warto poczekać do ślubu.
Młodzi ludzie, którzy chcą iść na skróty, przyspieszyć coś, na co warto poczekać przypominają rodziców, którzy chcieliby niemowlaka uczyć chodzić, choć jest on na to jeszcze niegotowy i niedojrzały.
Odzieranie swojej relacji z całej drogi bycia ze sobą na odleglosc pozbawia ich pięknego, potrzebnego i wartościowego czasu i nie pozwala związkowi, by dojrzał.
Zakochani, którzy mieszkają osobno mogą za sobą tęsknić, o sobie marzyć, pisać do siebie listy, podrzucać karteczki, mogą esemesować i flirtować. Chodzą za rękę godzinami i przytulają się na ławeczkach, a świat wydaje im się najpiękniejszy, bo mogą być razem, bo doświadczają czegoś, co nie da się zmierzyć, czegoś, co rozrywa od środka ich serca ogromem szczęścia nie do opisania.
Wczesna miłość bez seksu jest czymś tak pięknym i czystym, czymś idealnym, jak dziecko.
Taka miłość nie zasmakowała w seksie, nie uzależniła się od niego, nie przełamała barier przyzwoitości, a zakochani nie zaśmiecili swej wyobraźni, nie zniszczyli obrazu miłości doskonałej.
Mogła chodzic na spacery, szwendać się i zadawac kolejne pytania, mogła uczyć się szacunku, wyrozumiałości i tolerancji dla siebie nawzajem. Miłość czysta ćwiczy się w cierpliwości czekania. Po pierwszym zauroczeniu uczy się zachowań, charakteru i przyzwyczajeń drugiej osoby. Bacznie obserwuje, nie rozprasza jej nierozbudzona cielesność i potrzeba seksu.
Uczy się delikatności, troskliwości i poświęcenia dla kochanej osoby. Wszystko po to, by stanąć przed ołtarzem i przypieczętować dojrzałą decyzję przysięgą.

Jest moda na wspólne mieszkanie par. Młodzi uważają, że mieszkanie i współżycie przed ślubem daje więcej korzyści, niż zachowanie czystości. Idą na skróty, by potem trwać w związkach niesakramentalnych latami, by czuć niezobowiązującą lekkość bezkarności.
Ot pomieszkamy sobie i użyjemy życia.
A jeśli to nie wypali, a jeśli jednak związek, który rozpoczął się od upojnej nocy jest kiepski i osadza się tylko na podnietach fizycznych? A jeśli tylko w ten sposób nawzajem się trwale poranicie? A jesli druga osoba się tobie znudzi? A jesli przed ślubem przekroczyłeś barierę grzechu, to czy i po ślubie jej z łatwością nie przekroczysz z inną osobą?

A dusza? Sakramenty? Życie nieśmiertelne? Poczekają do starości?
Przecież ja chce, tęsknię i nie mogę bez niej/niego żyć! A skoro chcę, to muszę to mieć! Wszyscy tak robią i to jest normalne.
Skoro to jest normalne, to namawiam do nienormalności.
Dajcie kwiatom się rozwinąć, dzieciom urosnąć, a związkom dojrzeć do życiowej decyzji bez przyspieszania. Tak, jak przyroda ma swój cykl, tak i człowiek potrzebuje przejść przez wszystkie etapy, by stać się osobą odpowiedzialną za drugiego nie depcząc i niszcząc jego świętości.

O autorze

Krystyna Łobos

Żona, matka dwóch synów i córki. Z wykształcenia filolog i piarowiec. Rzecznik Orszaku Trzech Króli w Rzeszowie. Perfekcjonistka na odwyku. Woli pisać niż mówić. Lubi włóczyć się po górach, słuchać ludzi, czytać powieści fantasy oraz dobre komiksy. Uwielbia rodzinne seanse filmowe i długie rozmowy z mężem.
Na Facebooku prowadzi stronę Siemamama

Leave a Reply

%d bloggers like this: