Z ks. Andrzejem Halembą ze Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie rozmawia Włodzimierz Rędzioch
Intensyfikują się apele papieża Franciszka w obronie prześladowanych chrześcijan, co najlepiej świadczy o tym, że ich sytuacja pogarsza się w całym świecie. Jednym z krajów, gdzie wolność religijna jest codziennie łamana, a prawa chrześcijańskiej mniejszości deptane, jest Pakistan.
Na 180 mln mieszkańców chrześcijanie stanowią tam jedynie 1,6 proc. ludności (drugą mniejszością są hinduiści – 1,9 proc.). Wyznawcy Chrystusa padają ofiarą fanatyzmu islamskiego i nietolerancji, do czego przyczynia się również bezkarność działań ich prześladowców.
Często pretekstem do prześladowań jest oskarżenie o bluźnierstwo, gdyż pakistański kodeks karny przewiduje nawet karę śmierci za obrazę Mahometa lub Koranu, tzw. blasphemy law. Prawo to stosowane jest w stosunku do wszystkich obywateli, ale jego ofiarami padają głównie wyznawcy Chrystusa.
Oskarżenia o bluźnierstwo często są fałszywe i stanowią pretekst do ataków na chrześcijan – miało to miejsce np. w marcu 2013 r., kiedy to rozwścieczony tłum islamskich fanatyków podpalił zamieszkiwaną przez chrześcijan dzielnicę Lahauru po tym, gdy w chrześcijańskiej wiosce Joseph Colony oskarżono o bluźnierstwo młodego chrześcijanina Sawana Masiha. Najbardziej znaną niewinną ofiarą prawa o bluźnierstwie jest Asia Bibi, która od 6 lat przebywa w więzieniu w oczekiwaniu na wykonanie kary śmierci – pod presją światowej opinii publicznej zawieszono wykonanie wyroku. Obrońcy praw człowieka domagają się jej uwolnienia, chociaż istnieje realne niebezpieczeństwo, że Asia, gdyby została uwolniona, mogłaby paść ofiarą samosądu.
O sytuacji w Pakistanie rozmawiałem z ks. Andrzejem Halembą ze Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, który niedawno odbył podróż do tego kraju.
WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: Jaka jest obecnie sytuacja chrześcijan w Pakistanie?
KS. ANDRZEJ HALEMBA: Od wielu lat sytuacja chrześcijan w tym kraju się pogarsza. Przyczyną tego jest rosnący fundamentalizm islamski związany z ideologią wahabicką oraz ogromna presja talibów na klasę polityczną i sądownictwo. Niestety, ostatnio ekstremizm sięga w głąb społeczeństwa, co jest bardzo niebezpieczne, bo samosądy zaczęły być organizowane również oddolnie – wystarczy wymiana SMS-ów, by zorganizować atak na osobę oskarżoną o bluźnierstwo. To wszystko dzieje się tak szybko, że często władze lokalne nie są w stanie zapobiec samosądom lub niszczeniu mienia oskarżonych. A najczęściej oskarżenia tego rodzaju mają podłoże polityczne albo przestępcze (chęć zagrabienia mienia chrześcijan, zemsta za domniemaną zniewagę, usunięcie konkurencji). Jeszcze kilka lat temu radykalizm dotyczył liderów islamskich (wahabitów, salafitów), którzy propagowali kurs „oczyszczenia” islamu i powrotu do korzeni, teraz fanatyzm zaczyna przenikać do społeczeństwa. Rządzący stali się zakładnikami fundamentalistów i terrorystów islamskich. Podobnie jest z wymiarem sprawiedliwości – jeżeli sędzia wydaje wyrok niezgodny z oczekiwaniami radykałów, staje się celem ataków lub nawet oskarżeń o bluźnierstwo. W ten sposób system sądowniczy jest sparaliżowany.
W takiej sytuacji przyszłość grup mniejszościowych w Pakistanie, w tym chrześcijan, staje pod znakiem zapytania. Ludzie z tych grup są najbardziej poniżani i najmniej zarabiają, wykonując takie prace, jak produkcja cegieł czy sprzątanie. Ale najgorsze jest to, że nie daje im się żadnej szansy na awans społeczny – to wielki problem społeczeństw chrześcijańskich w krajach islamskich. Dlatego z jednej strony powinniśmy dbać o to, by chrześcijanie zachowali wiarę, ale z drugiej – musimy im pomóc w zdobyciu wykształcenia i pozycji społecznej, bo tylko wtedy będą mogli bronić swoich praw.
W Pakistanie istnieje prawo o bluźnierstwie, tzw. blasphemy law, które przewiduje nawet karę śmierci za domniemaną obrazę Mahometa lub Koranu. Niestety, tak jak Ksiądz wspomniał, prawo to jest często nadużywane i wykorzystywane do osobistych porachunków. Dlaczego pomimo presji światowej opinii publicznej władze nie ośmielają się go znieść?
Bo wszyscy się boją. Politycy starają się unikać tego tematu. Ekstremiści uważają, że samo poddawanie pod dyskusję „blasphemy law” jest bluźnierstwem, czyli powinno być karane śmiercią. Sędzia, który wydał wyrok, że można dyskutować na temat tego prawa, musiał opuścić kraj wraz z rodziną, bo istniało ryzyko, że zostanie zamordowany przez fanatycznych islamistów.
Można więc powiedzieć, że ekstremistom islamskim udało się sterroryzować społeczeństwo pakistańskie. Czy jest to proces nieodwracalny?
Uważam, że można ten proces odwrócić, bo społeczeństwo zaczyna być zmęczone taką sytuacją. Ci, którzy dotychczas wykorzystywali radykalizację społeczeństwa do celów politycznych, sami stali się zakładnikami fanatyków. Problem w tym, że władze są skorumpowane, a poza tym mają również wiele problemów zewnętrznych, takich jak sąsiedztwo niestabilnego Afganistanu czy konflikt z Indiami o część Kaszmiru.
Dla świata symbolem prześladowań pakistańskich chrześcijan i niesprawiedliwości prawa o bluźnierstwie jest Asia Bibi. Czy takich przypadków jest wiele?
Światowa opinia publiczna usłyszała o Asi Bibi, ale takich przypadków jest wiele (kilkaset, które dotyczą nie tylko chrześcijan) – wszystkie są nam znane, chociaż nie zostały nagłośnione. Kościół katolicki jest na tyle odważny, że zajmuje się wszelkimi przypadkami oskarżeń o domniemane bluźnierstwo, głównie gdy chodzi o katolików. W Pakistanie sprawnie działa miejscowa komisja „Justice and Peace”, która monitoruje sytuację, posyła prawników, pomaga oskarżonym i uwięzionym.
Czy państwa demokratyczne nie powinny wywierać większego wpływu na władze pakistańskie, aby poprawić sytuację respektowania praw człowieka w tym kraju?
Pakistan jest w sferze wpływów Zachodu, w różnych koalicjach militarnych i nie tylko, zaczyna też odgrywać coraz większą rolę gospodarczą i polityczno-militarną. Państwa demokratyczne powinny więc wykorzystać kontakty z władzami Pakistanu, by domagać się praw dla mniejszości religijnych oraz zniesienia prawa o bluźnierstwie.
Chciałbym jednak podkreślić, że „blasphemy law” nie powstało w próżni. Kryje się za nim dążenie do przeprowadzenia czystki etnicznej i religijnej, a jest to rezultat systemu wychowania, którego celem jest wyeliminowanie „innych”, niemuzułmanów. W podręcznikach szkolnych napisane jest np., że nie można ufać chrześcijanom, których oskarża się także, że są wrogami Allaha. A ktoś, kto jest wrogiem Allaha, jest w oczach muzułmanina najgorszym stworzeniem na świecie.
A przecież Pakistan – po odłączeniu się od Indii – powstał jako państwo, które miało szanować wszystkie religie, gdzie wszyscy obywatele mieli mieć równe prawa.
W naszych czasach obserwujemy dwa historyczne zjawiska: z jednej strony kraje muzułmańskie stają się coraz bardziej konfesjonalne i jednorodne religijnie (w następstwie prześladowań i eliminacji chrześcijan i innych mniejszości, które zmuszane są do emigracji), a z drugiej – w większości państw Zachodu, w których negowane są nasze chrześcijańskie korzenie, postępuje proces sekularyzacji i spychania religii do sfery prywatnej. Lecz do tego Zachodu, w którym dokonuje się apostazja chrześcijan, masowo przybywają muzułmańscy imigranci, którzy bynajmniej nie chcą rezygnować ze swej religijnej tożsamości, wprost przeciwnie – chcą ją narzucić całemu światu. Co Ksiądz sądzi o tych procesach?
To prawda, że mamy do czynienia z radykalizacją islamu na całym świecie. Proces radykalizacji religii jest konsekwencją jej odnowy lub kryzysu. Jeżeli dochodzi do głębokiego kryzysu religii, następuje radykalizacja niektórych ugrupowań próbujących odwrócić proces dekadencji. To dzieje się teraz, na naszych oczach. Mamy też do czynienia z islamem „milenarystycznym”, który odwołuje się do islamskiej idei końca świata. Niektórzy muzułmanie uważają, że nadeszły takie właśnie czasy i trzeba w tym procesie uczestniczyć, aby zapewnić sobie islamski raj i cieszyć się towarzystwem Mahometa i hurys (hurysa to piękna dziewica w islamskim raju, która ma stanowić jedną z nagród dla zbawionych wiernych – przyp. W. R.). Uważam, że radykalizacja islamu świadczy o jego wielkim kryzysie, a jest to kryzys wewnętrzny, który nie jest spowodowany czynnikami zewnętrznymi. Społeczność islamska jest coraz bardziej podzielona (obecnie jest ok. 260 grup różniących się interpretacją Koranu i szariatu), a różnorodne frakcje walczą ze sobą na śmierć i życie – widać to najlepiej na przykładzie Syrii, gdzie ponad 100 ugrupowań islamistycznych walczy między sobą i z armią Baszara al-Asada.
A co Ksiądz powie o masowej migracji muzułmanów do Europy?
Trzeba otwarcie powiedzieć, że Europa obumiera demograficznie i potrzebuje migrantów. Problem w tym, że przybywają tu coraz większe grupy ludzi, które nie chcą się „europeizować”, ale przynoszą własną kulturę i religię, którą uznają za wyższą od europejskiej. Istnieje więc realne zagrożenie, że tak jak Cesarstwo Rzymskie zostało „wchłonięte” przez niepiśmienne, niecywilizowane ludy, tak i Europa, która odcięła się od swych korzeni, nie docenia rodziny, ogranicza dzietność kobiet, może poddać się innym kulturom i cywilizacjom.
Drugi aspekt sprawy. W Europie jest już bardzo wielu muzułmanów: w Niemczech mamy ich 4 mln, we Francji – też 4, w Anglii – 3, we Włoszech – 1,7. Ci ludzie w większości patrzą na naszą cywilizację z pogardą, pomimo naszego dobrobytu, technologii i wolności. To, co my uważamy za plusy naszej cywilizacji, oni traktują jako oznaki dekadencji, zepsucia, słabości, co więcej – bluźnierstwa. Dlatego uważają nas nie tylko za niewiernych, ale też wprost za wrogów Allaha. A ktoś, kto jest wrogiem Allaha, w ich mniemaniu nie zasługuje nawet na miano człowieka.
Dlatego nasza cywilizacja jest zagrożona. Tym bardziej że próby tworzenia społeczeństwa wielokulturowego, bez rozumienia tego typu mentalności, są skazane na fiasko – teraz przyznają się do tego Niemcy i Francja. Reakcją na islamizację społeczeństw jest powstawanie ekstremistycznych grup, również neofaszystowskich, które patrzą wrogo na każdego emigranta.
Ale chciałbym dodać, że w obecnej konfrontacji z islamem dostrzegam też pewien aspekt pozytywny – masowa migracja muzułmanów zmusiła wszystkich do dyskusji na temat europejskiej tożsamości i roli religii w naszych społeczeństwach. Ludzie zaczynają sobie zadawać pytania: Co to znaczy, że jestem chrześcijaninem? Co wynika z tego, że on jest muzułmaninem? Co ja mogę zaakceptować z jego religii? Uważam, że z tej konfrontacji chrześcijaństwo wyjdzie umocnione i odnowi się. Na potwierdzenie tego chciałbym podać fakt, że we Francji grupą, która najbardziej utożsamia się z Kościołem katolickim i wspiera go, są młodzi między 15. a 25. rokiem życia.
TK Niedziela8/2016, str.20-21
Leave a Reply