Jezus wjeżdża na osiołku do Jerozolimy. Odważny, gotowy, świadom zagrożeń. Jedzie sięgnąć po dojrzały owoc swojego życia.
Często jest tak, że wiwatujemy i śpiewamy pieśni pochwalne Bogu, gdy wszystko się układa. Niesiemy palmy i szczycimy się z naszej wiary. Gdy jednak Pan zaprasza nas do pójścia za Nim drogą krzyża, doświadczenia i prześladowania, nasze twarze przybierają inny wyraz. Zapał niknie, siły słabną, a nasze zachowanie nie przypomina ufnej postawy ucznia, lecz zdrajcy.
Abp Fulton Sheen pisze: „Istnieje historia zakonnicy, która pewnego dnia odkurzała mały obraz Pana Jezusa w kaplicy. W pewnym momencie obraz spadł na podłogę. Podniosła go, pocałowała i odstawiła na miejsce mówiąc: „gdybys nie spadł, nigdy bym Cie nie pocałowała.” Zastanawiam się, czy Pan Jezus nie myśli o nas w ten sam sposób, ponieważ gdybyśmy nigdy nie zgrzeszyli, nie moglibyśmy Go nazwać Zbawicielem.”
Leave a Reply