Potrzeba wygodnego życia u coraz młodszego pokolenia wywołuje problemy z zajmowaniem się starszymi rodzicami.
Ich starość, niedołężność, ich skleroza i liczne choroby powodują, że niedołężnym rodzicom trzeba poświęcić trochę więcej uwagi, zainteresowania, niż zazwyczaj. Czasem trzeba zawieźć do lekarza, a czasem posprzątać w domu, lub zwyczajnie posiedzieć wspólnie przy herbatce.
To nieprawda, że „starość się Bogu nie udała”. Starość została przemyślana, tak jak każdy etap w życiu człowieka. Ma na celu zwolnić tempa, wesprzeć modlitwą i cierpieniem bliskich, pozwolić dzieciom na to, by teraz one zatroszczyły się o rodzica. Ma też na celu zbliżyć się do Boga i uporządkować sprawy duchowe, które kiedyś zostały „zamiecione pod dywan”.
W praktyce bywa różnie. Starsi nie mogą odżałować niegdysiejszej aktywności, niezależności i żyją w ciągłym niezadowoleniu. A młodzi…
-Proszę pani, syn mnie tu przywiózł. Ale ładne miejsce synku to nowe hospicjum. Będziemy tu razem śpiewać majówki. – Starszy pan z entuzjazmem zaintonował litanię.
Parę dni później już nie okazywał zapału. Za każdym razem, jak moja mama odwiedzała umierającego na raka brata, sąsiad z łóżka obok miał się coraz gorzej. Przestał rozmawiać, głównie leżał, patrzył tępo w jedno miejsce.
– Ma pani dziś pierogi? – zapytał sąsiad z drugiego łóżka.
– Nie robiłam dzisiaj. Mam tylko zupę – odparła mama.
– Ale jutro przyniosę – dodała.
Na następny dzień „sąsiad”, widząc moją mamę w drzwiach natychmiast się podniósł z łóżka, w pampersie, tak jak leżał, przyszedł i uśmiechnął się na widok pierogów.
Tym razem były. Jadł z lubością.
Umieralnia dla starych ludzi. Zapach kału, moczu, potu i cierpienia. Nie ma tam miejsca na litość pielęgniarek. Na zwykły ludzki gest. Jeśli nie masz rodziny, która przyjdzie, zadba, nakarmi, zatroszczy się – szybko przestaniesz cieszyć się tym, że jeszcze żyjesz na tym świecie.
Nie chcesz jeść? Trudno, zabieramy talerz. Nie ma czasu, żeby nakarmić. Może pan iść za potrzebą? Nie ma potrzeby, nie będziemy się bawić w przeprowadzanie. Masz pan pampersa.
Miejsce to stwarza warunki dla chorych – warunki do otępienia, smutku, rezygnacji. Idealne warunki do umierania.
Czasem warto pomyśleć, czy tata lub mama nie zasługują na odrobinę człowieczeństwa, gdy nie mają już siły.
Czasem warto pomyśleć, że pracując w takim miejscu naznaczonym cierpieniem, nie wystarczy tylko dać pampersa i środki znieczulające ból.
Bólu osamotnienia nie da się znieczulić.
Czasem warto, by kapłan przyszedł nie tylko ze spowiedzią i komunią św. I od razu uciekł do innych spraw. Czasem potrzeba, by przyszedł tam z sercem, poświęcił trochę czasu, wniósł otuchę i chwilę uwagi.
Tam życie nie pędzi, jak za murami. Tam życie się zatrzymuje codziennie na innym łóżku.
Było by cudownie, gdyby starszy, chory człowiek z powykrzywianymi od reumatyzmu dłońmi leżącymi na kołdrze mógł swoje ostatnie godziny spędzić w domu, na łóżku pod świętym obrazem. By mógł pouczestniczyć choć jeszcze trochę w życiu rozpędzonych ludzi. By mógł pogłaskać główkę wnuka. By miał mu kto włożyć w momencie przejścia gromnicę do rąk i przy umierającym odmówić różaniec albo koronkę do Miłosierdzia Bożego.
Pamiętam, jak dziadkowie dopraszali się o chwilę uwagi pod koniec życia.
To czas fizycznego wyciszenia, przykucia do łóżka, zniedołężnienia, ale jest to też czas intensywnego przygotowania na Spotkanie.
Czas rachunku sumienia, przebaczenia, przeprosin i pożegnań. Ciężko starszemu człowiekowi w samotności albo wśród ludzi obojętnych, których nie stać na życzliwość.
Dzisiaj oni, jutro ty. Jutro przychodzi szybciej, niż myślisz.
Photo on Foter.com
Leave a Reply