Adwent kojarzy mi się z oczekiwaniem. Takim czekaniem, jakim stęsknione małe dziecko czeka na rodziców albo na wymarzony prezent. Niecierpliwym i namolnym. To czekanie na Boga, na Jego przyjście, na spełnienie Jego obietnic względem nas.
Przecież przyjście Chrystusa to zwrot w dziejach ludzkości, tak ważny, że Jego narodziny ludzkość przyjęła jako początek nowej ery, naszej ery. Coroczne oczekiwanie pamiątki przyjścia Zbawiciela na świat jest okazją do spojrzenia na własne życie.
A nie jest to łatwe. W sklepach rozlega się dźwięk kolęd, świąteczne reklamy, wystrój i atmosfera nastrajają raczej do pójścia na skróty.
W świecie wszechobecnych mediów, reklam, kolorowych magazynów jesteśmy bombardowani śmieciem, który chłoniemy bez refleksji, podprogowo. Chłoniemy nachalne reklamy, gdzie wszystko chce się sprzedać przy pomocy podtekstu erotycznego. Chłoniemy zapychacze czasu – tony seriali i telenowel, czytamy pustą i tak naprawdę bezwartościową kolorową makulaturę. Ogłupiającą i otępiającą. Nawet wiadomości telewizyjne są odpowiednio podane, spreparowane pod kątem programowym tak, by sączyć pewne treści, a unikać innych. Tym całym medialnym śmieciem karmimy się na co dzień.
Jakie są skutki? Tracimy wrażliwość i czujność. Tematy, które nas niegdyś bulwersowały, teraz uważamy za normalne, bo spowszedniały. Niektóre wartości moralne wydają się przestarzałe i skostniałe, bo cały świat mediów tak twierdzi, a w „M jak miłość” to się zdarzyło…. Zabrakło dystansu do słowa drukowanego, do przekazu radiowego i telewizyjnego. Wierzymy jak leci we wszystko, co do nas dociera, a jeśli początkowo nie, to z czasem przymykamy oko.
Nowym bożkiem staje się konsumpcjonizm. Towarowy chłam zachęca do kupowania bez względu na to, czy jest nam coś potrzebne, czy nie. Dzisiejszy relatywizm rozmiękcza nas moralnie, zatracamy silną wolę, hart ducha, stanowczość i konsekwencję postępowania. Problemy, zamiast zmierzyć się z nimi, zaczynają nas przerastać. Mnożą się depresje, podatność na różnego rodzaju nałogi. Ludzie pocieszenia szukają w horoskopach i u wróżki.
Zepsucie cywilizacyjne? A skądże! Dzisiejszy świat niewiele różni się od poprzednich stuleci. To nieprawda, że czasy i ludzie się zmieniły. Postęp, technika nie zmieniły tego, co nieprzemijalne. Również ludzie nie zmienili się od czasów chrystusowych, tak jak nie zmienił się Bóg, sprawca wszelkiego Dobra, jak też nie zmienił się szatan, sprawca wszelkiego zła. Nie zdewaluowały się ani przykazania Boże, ani Słowo Boże zawarte w Piśmie Świętym. Ani odrobinę.
Szatanowi natomist udało się jedno – znieczulił na siebie ludzkie umysły, uśpił naszą czujność. Ludzie wierzą, że jakiś tam diabeł pewnie i istnieje, ale wierzyć, że codziennie walczy o nasza duszę – przesada! Szatan upatrzył sobie rodzinę. Często młode małżeństwa z kilkuletnim stażem rozpadają się – bo za dużo potrzeba wyrzeczeń, bo nie jest jak w krainie mlekiem i miodem płynącej. Przywykliśmy do wygody, unikamy problemów, konfliktów. Uciekamy od nich.
Zapominamy, że istnieje inna rzeczywistość, która nas nieskończenie przerasta, inny świat, którego nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. I on jest nieprzemijalny i niezmienny. Wydaje nam się, że nasza cywilizacja wystarczająco dużo osiągnęła, że możemy dyktować Bogu swoje warunki. Oślepieni pychą nie widzimy prawdziwej wielkości i wszechmocy Boga oraz tego, co ma nam do zaproponowania.
Spróbujmy wyjść Mu naprzeciw i w czasie zbliżającego się adwentu częściej sięgać po Pismo św., spojrzeć na tamtejszych ludzi, ich problemy, przywary i cnoty pod naszym kątem. Spróbujmy dopasować do siebie pouczenia Jezusa, popatrzeć na własne życie w świetle Jego słów. Na pewno będą pasować jak ulał do naszych trosk, pytań, dylematów. Spróbujmy oczyścić nasze umysły ze śmieci, jakie dostarczają nam media. Schowajmy pilota i spędźmy trochę czasu razem z naszą rodziną na rozmowach, wspólnych pracach, zabawach. Zauważmy innego człowieka obok siebie. Odświeżmy nasze zmęczone dusze i przygotujmy nasze serca na przyjście Jezusa w dzień Bożego Narodzenia. Może w tym roku będzie to prawdziwy zwrot w naszym życiu.
Foto: Pixabay
Leave a Reply