Na portalach „parentingowych” (sic!) ojciec istnieje jako:
- dawca nasienia,
- dawca pensji,
- dawca alimentów,
- przyczyna rozwodu,
- przyczyna guza/siniaka/obrzęku.
Ponieważ obraz ojca jest niewątpliwie zafałszowany, a przekaz zmanipulowany, warto naprostować jego wizerunek wspierając panów, którzy realizują się w swoim rodzicielskim powołaniu i dać nadzieję tym, którzy już położyli na sobie kreskę (albo ktoś na nich).
Rola głowy rodziny zmieniła się znacząco od czasów kiedy mężczyzna miał 3 zadania: wojować, polować i płodzić synów (zawsze byłem fanem Karola Maya). Obecnie rola mężczyzny jest o wiele szersza.
Czy jest twardzielem człowiek znoszący obelgi ze strony szefa rzucane mu prosto w twarz? Tak, jeżeli wie, że odezwanie się spowoduje wyrzucenie go z pracy i zagrożenie eksmisją i głodem dla jego rodziny. To jest jego odpowiednik walki ze smokiem, bawołem lub wojownikami ninja. Czy jest macho mężczyzna uciekający przed dwoma, trzema cherlawymi dresami, których mógłby jedną ręką rozsmarować po trotuarze? Tak, jeżeli odciąga ich od swojej żony i dzieci i daje im czas na ucieczkę z sytuacji zagrożenia. To jest jego lądowanie w Normandii. A prawdziwą walkę mężczyzna toczy w tym momencie oczywiście ze sobą.
Odwrócenie rzeczywistości.
W ostatnich dziesięcioleciach, cechy typowo męskie i wartościowe, z punktu widzenia społeczeństwa, są pokazywane jako szkodliwe i złe. Przyczynił się do tego szeroki front rozbijania rodziny, którego liderzy wiedzą, że wyrugowanie silnego ojca z rodziny to 93% sukcesu (luźno nawiązuję do badań Davida Murrowa).
Wmawia się ludziom, że to ojciec jest źródłem przemocy i opresji (nie konkubent, partner, chłopak, kochanek), że to ojciec nie zapewnia rodzinie wszystkich potrzeb (nie drakońskie podatki, fatalna polityka rodzinna, gospodarcza zapaść). Kiedy rodzina zacznie widzieć w ojcu źródło wszelkiego zła, mężczyzna odreaguje swoją frustrację, co spowoduje realne zło w rodzinie, co potwierdzi tezę reszty rodziny, co z kolei… spirala negatywna się nakręca i rozwód gotowy.
Co zrobić, aby przywrócić właściwą rolę ojca w rodzinie?
Człowiek o chromosomach XY, który pragnie we własnym przeświadczeniu stać się mężczyzną, musi podjąć walkę o własną godność. Nie może szukać źródła własnej siły w kobiecie. Może szukać w niej oparcia, inspiracji, pomocy, ale nie ŹRÓDŁA! Źródło siły mężczyzny musi znajdować się w nim samym. Wierzącym w Boga osobowego jest łatwiej, ale każdy może odnaleźć w sobie wartość. Jest taka wewnętrzna siła, która pozwalała zachować godność więźniom obozów koncentracyjnych w czasie wojny, czy nadzieję rodzicom porwanego dziecka.
Rola ojca
Siłę, mężczyzna powinien znajdować w sobie przy pomocy innego mężczyzny. Nie z powietrza, tylko z mądrości ludowej wzięły się wszelkiego rodzaju inicjacje, których jednym z podstawowych elementów było odebranie syna matce i przekazanie ojcu.
Pogodzenie się z własną przeszłością, wzięcie na klatę całego bagażu upadków i słabości, zerwanie z nimi od zaraz i nie poddawanie się mimo kolejnych upadków – to z kolei drogowskazy do pełni męskości. Każdy choleryk działa kompulsywnie – nic nie robi przez tydzień, a potem w 3 godziny robi to co inni w 2 dni. Niestety w życiu tak się nie da. I nie ma żadnego skrótu.
Tylko codzienna praca, walka o jeden upadek, jeden błąd mniej i codzienne powstawanie po porażce może w ogólnym rozrachunku zagwarantować sukces. W dodatku my go nie zobaczymy! Czasami tylko ktoś nas poklepie po ramieniu i powie: „Stary jaką masz super rodzinę”. I to jest moment, w którym rozpiera nas duma i czujemy się prawdziwymi mężczyznami…
Obcy w domu…
Obserwując znajome małżeństwa najczęściej zauważam „dawcę pensji” przemieszanego z pozostałymi w mniejszym procencie. Taki główny sponsor, bez prawa głosu w radzie nadzorczej. Czasami na własne życzenie i ku obopólnemu (powierzchownemu) zadowoleniu, ale to nic nie zmienia dla rodziny.
Wraca taki sponsor generalny z pracy, je, pije, siedzi przed komputerem/telewizorem tudzież oddaje się innym zajęciom ludycznym. I teoretycznie jest szczęśliwy (w głębi duszy czuje, że obumiera). Kontakt z dziećmi podupada, żeby osiągnąć dno w okresie ich dojrzewania, a z żoną jest dobrze dopóki dawca pensji się z nią we wszystkim zgadza. I nie jest to constans – albo facet jest introwertykiem i kumuluje w sobie to wszystko, a potem strzela w głowę sobie/komuś, znajduje kochankę, która go „rozumie” i „docenia”, rzuca się w hobby, które sprawia mu przyjemność (narkotyki i alkohol nazwijmy też umownie hobby), albo facet jest cholerykiem i kładąc uszy po sobie przy żonie wyżywa się na każdym słabszym osobniku napotkanym na drodze (dzieci są pierwsze na linii ciosu).
Na szczęście jest nadzieja.
Patrząc na ciągłe zainteresowanie mężczyzn różnymi dyscyplinami sportu można się tylko cieszyć. Sport, uprawiany z głową i amatorsko, kształtuje osobowość i charakter, pozwala nabrać pewności siebie, poznać swoje granice i nauczyć się je przekraczać. Dodatkowo nic tak nie wybija głupot i sofizmatów z głowy jak porządny wysiłek fizyczny. Tym, którzy nie mają przekonania czy warto, albo czy dadzą radę, polecam historię Todda Love, który bez nóg i ręki ukończył The Spartan Race biegnąc (?) w masce, żeby się trudniej oddychało.
Powstają grupy wsparcia dla mężczyzn. Po wielu latach różnych mód na wzorce męskości, nie mające z męskością nic wspólnego, dziś można zaobserwować powrót do tzw. klasyki. Jako piękny przykłady ojcostwa i przełamywania samego siebie polecam zapoznanie się osobami Nicka Vujicica i Dicka Hoyta.
Życzę każdemu Panu czującemu problem opisany powyżej, aby jak najszybciej znalazł własną wartość i drogę do pełni męskości i bycia super ojcem.
Foto: Eduardo Amorim / Foter / CC BY-NC-SA
Leave a Reply