Wiara

Ten okropny ojciec Alojzy (VII)

Ojciec Alojzy nie zajmuje się teologią. To znaczy, owszem, jest teologiem (podobnie jak każdy grzesznik), ale nie uprawia teologii. A jeżeli już, to teologię pastoralną, bo Ojciec Alojzy to prawdziwy duszpasterz! Tym razem jednak postanowił zapuścić się na niebezpieczne terytoria eklezjologii. Czyli teologii, która definiuje Kościół. Wspólnotę wierzących, którzy jako jedna rodzina Boża podążają w stronę zbawienia. Skąd taki pomysł, by „eklezjologicznie” ruszyć na młodego słuchacza, niczym Don Kichote zaszarżować na postmodernistyczne wiatraki?

Bardzo Kochana Młodzieży – zaczął Ojciec. – Odnoszę wrażenie, iż coraz więcej wokół ludzi, którzy nie lubią Kościoła.

– Nie lubią to mało powiedziane – pomyślał młodzieniec w pierwszej ławie – Kościół drażni, złości i denerwuje!

– Nie lubią, ponieważ Kościół ich drażni, złości i denerwuje… Czy jednak, skoro na chwilę odłożyć na bok rozdrażnienia, złość i nerwy, patrzymy na Świętą Matkę Kościół w odpowiedni sposób?

Młodzieniec w pierwszym rzędzie zaczął się nerwowo rozglądać, szukając wsparcia w swojej eklezjologicznej udręce, jakoż i wsparcie przyszło – z najmniej oczekiwanej strony.

– Ojcze, żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, a Kościół uparcie trzyma się rozmaitych archaicznych zasad. – Odezwał się ministrant, klasowy lizus i kujon. – Może już czas na zmiany? Może nareszcie wpuścić trochę powietrza w zatęchłe mury świątyni?

Alojzy Don Kichot spojrzał na niego uważnie (uważny obserwator mógłby dostrzec w tym spojrzeniu nutę lekkiej ironii, chociaż… kto wie?), a w chwilę później podniesionym głosem zaczął perorować:

– Czy ktoś jeszcze pamięta to niesamowite zdanie: Extra Ecclesiam salus nulla est? „Poza Kościołem nie ma zbawienia”! Nie ma…! Chrystus ustanowił Kościół jako drogę zbawienia, byśmy jako jedna rodzina dzieci Bożych…

– I tak dalej, i tak dalej… – Aniela Łącka nie wytrzymała – A może by tak prościej, żebyśmy mogli zrozumieć, co takiego wielkiego jest w tym kościele, że trzeba go odwiedzać w każdą niedzielę!  

Siedząca za nią Patrycja Ptak już otworzyła usta, by wyjaśnić, że Kościół to nie budynek, ale ludzie, jednak nie zdążyła, ponieważ…

– W moim mniemaniu popełniamy poważny błąd, albowiem oczekujemy od Kościoła, by stał się niczym supermarket. Ciągle nowe promocje, ekscytujące przeceny, atrakcyjny asortyment usług.

– Hostessy, chipsy i darmowe piwo – westchnął rozmarzony Jeden Taki, który łatwo wpadał w stan odmrożenia. To znaczy – rozmarzenia.

Ale Ojciec nie dał się zbić z pantałyku:

– Tymczasem to nie Kościół ma zabiegać o człowieka, ale człowiek musi szukać Kościoła!

Tu chrząknął, być może stracił wątek, zagalopował się, ale uparcie parł naprzód.

– Powiedzmy taki Iksiński! Jeżeli szuka Boga, jeśli pragnie Go spotkać, w szczerości serca chce odnaleźć drogę zbawienia… jeżeli w ten sposób żyje, wówczas nagle odkrywa cudowną przestrzeń, w której jest Boże Objawienie, łaska sakramentów, moc świętości, radość prawdziwej wiary. Ta przestrzeń to Kościół! Miłość do Chrystusa domaga się miłości do Kościoła, za który umarł na krzyżu nasz Mistrz i Pan.

Alojzy chrząknął ponowie i ruszył do następnej kwestii:

– Młodzieży Miła! Powiedzcie mi, kto na tym świecie najbardziej nie lubi Kościoła?

Nie wiem, kto nie lubi, ale wiem, że wielu go nienawidzi – bąknęła Panna Ptak, ale cicho, żeby nikt nie usłyszał.

Nie usłyszał jej Ojciec, który – myśląc, iż przed momentem postawił retoryczne pytanie – podjął wątek:

– Nie lubi Kościoła ten, kto czyni zło i nikczemność. Na przykład ten, kto handluje bronią. No bo w Kościele słyszy przykazanie „Nie zabijaj”, a on żyje z tego, że ludzie strzelają do siebie. Nie lubi alfons i sodomita, bo przykazanie mówi „Nie cudzołóż”, a oni…

Kilka głów podniosło się wyżej, ale Ojciec Alojzy nie dokończył zdania. Rozległ się bowiem dzwonek, wszyscy wybiegli z klasy, a Ojciec został sam. Chciał jeszcze powiedzieć kilka zdań (zarzut jakoby Kościół na nic „nie pozwalał” jest śmieszny, bo przecież ksiądz proboszcz nie wpada do domów swoich parafian w nocy o północy, by razić paralizatorem ewentualnego cudzołożnika, a i on sam , jako katecheta, nie pojawia się na imprezie, by alkomatem sprawdzić stan swoich uczniów), ale… rozległ się dzwonek, niby nie dzwon Zygmunt, ale jednak!

Myśląc o problemach współczesnej eklezjologii, Ojciec Alojzy ruszył długim korytarzem. Nulla salus est… nulla salus est… mruczał cichutko pod nosem. Nie wiedział, że Aniela Łącka idzie tuż tuż. Za nim.

O autorze

ks. Stefan Radziszewski

urodzony w 1971 r., dr hab. teologii, dr nauk humanistycznych, prefekt kieleckiego Nazaretu; miłośnik św. Brygidy Szwedzkiej i jej "Tajemnicy szczęścia" oraz "Żółtego zeszytu" św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Czciciel s. Wandy od Aniołów. Od 4 listopada 2020 r. odpowiedzialny za życie duchowe Parafii Przemienienia Pańskiego w Białogonie. Najważniejsze publikacje: "Kamieńska ostiumiczna" (2011), "Siedem kamyków wiary" (2015), "Pedagogia w świecie literatury" (2017), "777 spojrzeń w niebo" (2018).

Leave a Reply

%d bloggers like this: