Lekko zirytowany Ojciec Alojzy kręcił się w konfesjonale. Nie było penitentów, ani żywej duszy. W dodatku zapomniał brewiarza, więc nici z odmówienia Godziny Czytań. A różaniec…? No właśnie, powinien gdzieś tutaj… ale nie ma! Święty Bazyli, ratuj, bo nie dam rady! Istotnie, bez różańca, bez brewiarza i bez penitentów, Ojciec Alojzy skazany był na żałosne wysiadywanie swoich trosk i niepokoju, bowiem od rana chodziła za nim smutna melodia „Upływa szybko życie”. Jakieś depresyjne nuty siadły mu na sercu:
Na szczęście w kościele Świętego Szczepana odezwał się dzwonek i do ołtarza ruszyła procesja ministrantów. Za nimi biegł dzielny ksiądz Karol, młodzieniec będący od trzech lat tutejszym wikariuszem, który zajmował się w parafii dziećmi. Rozpoczęła się msza, ksiądz Karol przeczytał Ewangelię o Tomaszu, Filipie i Ja jestem drogą, prawdą i życiem, a potem ruszył z nauczaniem:
– Zamiast kazania zrobimy dzisiaj QUIZ! I to nie zwyczajny Quiz, ale Quiz fatimski. Lud Boży zaczął się z zaciekawieniem ruszać w nawie głównej świątyni, a z bocznych wychynęły zaciekawione spojrzenia. Poruszył się też poruszony Alojzy, który – jak dobrze wiemy – bez różańca, bez brewiarza i bez penitentów. – Proponuję, byśmy podzielili się na dwie drużyny: Drużynę Dzieciaków, do której zapraszam wszystkie osoby w wieku od zera do osiemnastu lat. Natomiast Drużyna Dorosłych to reszta świata, czyli wszyscy w wieku od 19 do 99 roku życia.
– Jaki Quiz fatimski, co on kombinuje, ojciec Alojzy zdobył się na udawane oburzenie, ale już uśmiechał się od ucha do ucha.
– Oto i pierwsze pytanie, dla Drużyny Dzieciaków: ile lat temu, w dalekiej Portugalii, w Fatimie, objawiła się Matka Boża?
– Sto lat! Sto lat! – krzyknęły wesoło dzieciaki, jak na urodzinowej imprezie u wujka Mariana.
– Doskonale, ksiądz Karol pochwalił dobrą odpowiedź, i natychmiast zadał pytanie Drużynie Dorosłych: – Sto lat, czyli w roku 1917 miały miejsce Objawienia fatimskie. A kto był wówczas proboszczem w naszej parafii?
Nastała grobowa cisza. Milczeli wszyscy – nawet ojciec Alojzy schował się głębiej w swoim konfesjonale.
– Proboszczem był ksiądz Jó-jó-jó… – wikary próbował podpowiedzieć, ale bez skutku! –Ksiądz Józef Górbiel! No przecież przy wejściu do kościoła jest tablica z historią parafii i stoi jak… trzeba. Rok 1917 – proboszcz Józef Górbiel! Ach, to mamy 1-0 dla dzieciaków!
– Pytanie numer dwa: Matka Boża wzywa w Fatimie do pokuty, nawrócenia i modlitwy. Cóż to za specjalna modlitwa – zapytał i podrzucił w górę różaniec (a to nicpoń, już wiadomo, kto skubnął moją własność, pomyślał Wiadomo Kto).
– Różaniec, ryknął chór dziecięcym głosów.
– Doskonale, ksiądz Karol uśmiechnął się w szelmowski sposób i popatrzył groźnym okiem w stronę dorosłych. Wyraźnie ich lubił, a wiadomo, że kto się lubi, ten się czubi, więc nie dziwmy się, iż pytanie dla dorosłych było… bez podpowiedzi:
– Ilu pielgrzymów rokrocznie odwiedza Fatimę? Można się pomylić o sto tysięcy…
Cisza. Coś skrzypnęło w konfesjonale, to Alojzy przymknął szczelnie drzwiczki.
– Jak to? Nikt nie wie! Hej, dorośli, co z Wami? Pięć milionów! Całe pięć milionów. Czyli rezultat 2-0 dla drużyny dzieciaków. Oto i ostatnia runda.
– Znowu cytuje Cortazara, jęknęła pewna Zacna Matrona, która właśnie skończyła czytać „Ostatnią rundę” argentyńskiego pisarza. Alojzy również jęknął, bo już się domyślił, co będzie. Ostatnia runda, 3-0, ksiądz Karol ustrzeli hattrika i zabierze na własność… różaniec? Ach, co za niedziela, co za stronniczy QUIZ…?!
– Uwaga, Drogie Dzieci, pytanie numer trzy: Komu ukazywała się przez pół roku Matka Boża Fatimska!
– Dzieciom – wrzasnęły dzieciaki i zaczęły podskakiwać z radości. 3-0! 3-0! Dorośli na deskach, nie mają szans, bo przecież wszyscy wiedzą, że „Dorosły” to taka wersja Dziecka, która nic nie potrafi, a właściwie to potrafi jedynie wszystko zepsuć. Jest cwany i przemądrzały – i zapomniał jak wspaniale jest być dzieckiem.
– A teraz dorośli: Wymieńcie Trójkę fatimską, czyli dziesięciolatkę, dziewięciolatka i siedmiolatkę, którym objawiała się Maryja!
– To Łucja, Franciszek i Hiacynta – wesoło krzyczały dzieci, nie dając najmniejszych szans swoim rodzicom, dziadkom i starszemu bratu. Nawet głos pewnego mnicha zginął w czeluści konfesjonału.
– Proszę nie podpowiadać, ksiądz Karol odebrał głos dzieciakom. – To było pytanie dla dorosłych!
– To… Łucja, Franciszek i Hiacynta – bąknęli zawstydzeni dorośli.
Ksiądz Karol uśmiechnął się zadowolony. – Bardzo dobrze: Łucja, Franciszek i Hiacynta – za każde imię dorośli otrzymują jeden punkt, trzy imiona – trzy punkty, a więc mamy remis. Trzy-trzy! Dzieci zaczęły się śmiać, uszczęśliwione, bo przecież głupio tak patrzeć na nieszczęśliwego dorosłego, który przegrywa trzy do ucha. Dorosłym kamień spadł z serca, bo remis nie jest wcale taki zły. Ksiądz Józef Górbiel łypnął z nieba, bo dzień był słoneczny i błękit wlewał się za kołnierz… i w serca pobożnych parafian. A nasz Alojzy?
Zupełnie o nim zapomniałem! Alojzy siedział jeszcze przez chwilę w konfesjonale. Trzy-trzy, westchnął zadziwiony remisowym wynikiem. I już miał wyruszyć w stronę zakrystii, gdy ktoś zastukał w ścianę konfesjonału. Stuk puk!
– Czy czytanie Cortazara to wielki grzech, Ojcze? – padło pełne niepokoju pytanie.
– Cóż, obawiam się, że do gry w szachy bardziej pasuje Borges, szepnął zażenowany mnich.
– Ach, drogi Ojcze, nie przychodzę rozmawiać o literaturze. Ja do spowiedzi…
Bogu niech będą dzięki, pomyślał mnich, ale nic nie powiedział. Cóż było mówić, przecież nic nie musisz mówić, gdy w sercu rozkwita łaska.
Kto pomyślał, że na zdjęciu grają w szachy Ojciec Alojzy i Ksiądz Karol, ten… był blisko! Chociaż lepsza odpowiedź to – „Krystian i Adrian, ze zwycięskiej Drużyny Dzieciaków”!
Autor muzyki, która „dręczyła” Ojca Alojzego – Piotrek Kopiński (Filadelfia)
Nic z tego nie rozumiem…
Myślę, że ksiądz Stefan zacznie robić specjalizację z filozofii