W czasach swojej młodości miałem pewne wyobrażenie na temat działaczy organizacji lewicowych, zwłaszcza tych funkcjonujących we wrogim sobie otoczeniu gospodarki kapitalistycznej. Ten heroiczny obraz rewolucjonisty zapisany został bardzo silnie w świadomości zbiorowej, chociaż nie ma on z rzeczywistością prawie nic wspólnego.
Małe pomieszczenie na poddaszu, przy ogarku świecy chudy intelektualista w połatanej koszuli pisze odezwę do robotników. Co chwila pokasłuje – niedoleczona gruźlica daje znać o sobie. W sąsiednim domu, w suterenie, kilku robotników zawzięcie dyskutuje nad planem szykowanego strajku. Padają słowa o wyzwoleniu ludzkości, budowie nowego lepszego świata, powszechnym szczęściu. W tym samym czasie na drugim końcu miasta inny rewolucjonista spędza ostatnią, bezsenną noc w celi czekając na egzekucję, mającą się odbyć rankiem. Jest pogodzony z losem i wie, że jego ofiara nie pójdzie na darmo.
Taki heroiczny obraz ubogich rewolucjonistów, którzy z troską „pochylają się nad losem ludu” wszedł już w XIX wieku do kultury masowej, która pracowicie utrwala go nadal w zbiorowej świadomości. Faktycznie, byli naprawdę tacy ubodzy idealiści, którzy nie dojadali by móc poświęcać się sprawie budowy nowego, bardziej sprawiedliwego świata. Nie oni jednak stanowią prawdziwe oblicze organizacji rewolucyjnych wszelkiej maści.
Lewica światowa stanowi od dawna element swoistej Piekielnej Triady, mającej przemożny wpływ na kształt świata, w jakim żyjemy. Elementami triady są: biurokracja, coraz bardziej odrywająca się od swoich społeczeństw (vide urzędnicy brukselscy), oligarchia finansowo-przemysłowa i właśnie szeroko rozumiana międzynarodówka lewicowa. Wszystkie trzy elementy Triady współpracują ze sobą i czerpią z tej współpracy niemałe korzyści.
Przyznam, że wielkim zaskoczeniem było dla mnie, gdy wiele lat temu zajmując się historią nowożytną, zacząłem trafiać na informacje o różnych potężnych źródłach finansowania organizacji lewicowych. Początkowo ciężko mi było pogodzić obraz ubogiego rewolucjonisty – gruźlika ze strumieniem pieniędzy, jaki płynie od lat na działalność wywrotową. Niemniej tak wygląda właśnie prawda – lewica jest od początku swojego istnienia hojnie subsydiowana przez możnych protektorów. Od początku, czyli od wieku XVIII, kiedy to francuscy encyklopedyści przygotowywali Wielką Rewolucję. Byli to albo ludzie zamożni, należący do elity społecznej jak Voltaire, albo korzystający z potężnego wsparcia finansowego tej elity, jak Rousseau. Wolnomularstwo, od początku swojego istnienia, skupiało w swoich szeregach osoby zamożne i wpływowe. Bogaci kupcy, członkowie rodów panujących, przedstawiciele hierarchii kościelnej subsydiowali działalność ludzi, mających doprowadzić do przemiany świata. Żadna idea rewolucyjna nie zrodziła się wśród „nizin społecznych”, w szeregach robotników czy chłopów. Cała historia XIX-wiecznych ruchów rewolucyjnych, czy to wywodzących się z węglarstwa, czy socjalistycznych czy komunistycznych potwierdza, że za działalnością lewicy stoją zawsze wielkie pieniądze. Czasami lewicę wspierają tajne służby mocarstw – np. Lenin był w okresie I Wojny hojnie subsydiowany przez niemiecka K-stelle, czasami za lewicowymi partiami stoją organizacje „dobroczynne” i „filantropijne”. Karol Marks, zawodowy rewolucjonista, który nie przepracował uczciwie ani jednego dnia, utrzymywany był przez swojego kolegę, innego rewolucjonistę i zarazem bogatego przemysłowca – Fryderyka Engelsa.
Swoistym symbolem wspierania lewicy przez wielki kapitał stał się Jerzy Soros, żydowski finansista pochodzący z Węgier, człowiek bajecznie bogaty, prowadzący na całym świecie potężne operacje finansowe, zdolne zachwiać trwałością finansową i polityczną całych państw. Soros nie ukrywa swojej sympatii dla lewicowej międzynarodówki, subsydiując ją hojnie poprzez misterną sieć fundacji i stowarzyszeń.
Dlaczego światowej finansjerze zależy na wspieraniu lewicy? Przecież z definicji powinni to być naturalni wrogowie. Otóż niekoniecznie. Światowa oligarchia finansowa jest zainteresowana maksymalizacją zysku, w której przeszkadzają jej liczne instytucje i tradycje, jakie społeczeństwa wykształciły przez wieki. Takimi instytucjami jest kościół, rodzina, wspólnota narodowa. Krótko mówiąc – dwoje „niezależnych” singli potrzebuje dwóch lodówek, rodzinie wystarczy jedna. Przykładów zbieżnych celów pomiędzy światową lewicą a oligarchią finansową można by mnożyć bez liku.
Inny obszar współdziałania Piekielnej Triady to zależność pomiędzy biurokracją a lewicą i oligarchią finansową. Również tutaj zachodzi na wielu poziomach ścisła współpraca, przynosząca obu stronom konkretne korzyści. Biurokracja jest systematycznie korumpowana przez oligarchię w zamian za rozliczne przywileje natury ekonomicznej, sama natomiast jest wspierana i wspiera intensywnie lewicę. O ile w XIX wieku większość lewicy miała mniej lub bardziej anarchistyczne nastawienie do Państwa to w dzisiejszych czasach praktycznie cała lewica jest silnie etatystyczna.
Dlaczego zachodzi współdziałanie pomiędzy biurokracją a lewicą? Biurokracja w sposób powolny i przez to prawie niezauważalny, przesuwa państwo w stronę państwa totalitarnego. Państwo totalitarne nie toleruje natomiast żadnej innej władzy poza swoją własną. Ani władzy kościołów ani władzy rodziny czy jakichkolwiek instytucji obywatelskich o tradycyjnym rodowodzie. Dlatego biurokracja wspiera intensywnie międzynarodową lewicę w jej dziele walki z instytucjami i tradycyjnym społeczeństwem.
Nie powinien nas, więc dziwić widok lewicowego publicysty, działaczki ruchu proaborcyjnego lub pani profesor od gender, jak ubrani w drogie ubrania zajadają doskonałą kolację w ekskluzywnej restauracji.
Gotowanie żaby – termin wytrych do wielu zjawisk ostatnich lat