O Boże, pani Ewo, w pani przypadku to jest niemożliwe! Biorąc pod uwagę wyniki badań, to byłby cud.
W 2005 roku wyszłam za mąż. W 2007 roku urodziła się nasza córeczka. Bardzo chcieliśmy mieć z mężem kolejne dzieci. Staraliśmy się, mijał czas, a ja nie zachodziłam w ciążę. Badania wykazywały, że wszystko jest w normie, ale poprosiłam o skierowanie na szczegółowe testy. Był styczeń 2010 roku. Okazało się, że wrogość śluzu jest bardzo duża i plemniki męża natychmiast giną w moim organizmie. Lekarka stwierdziła, że z medycznego punktu widzenia nie będziemy mogli mieć dzieci. Ja w płacz… Dała mi wizytówkę do lekarza, który zajmował się in vitro, mówiąc: „Miesiąc, góra dwa i będzie pani w ciąży”. Moje zastrzeżenia zbyła, mówiąc: „Bzdura”. Zmroziło mnie, kiedy dodała: „Pani Ewo, co to dla pani 12,5 tysiąca?”. Popłakałam się strasznie. Na odchodnym usłyszałam jeszcze: „Cuda się zdarzają, ale nie w tym wypadku”. Zrezygnowałam z jej opieki.
Trafiłam do innego lekarza, który podpowiedział nam inseminację. Zdecydowaliśmy się, ale lekarz przeprowadził ją w niewłaściwym momencie cyklu. Zabieg był nieudany.
W lutym trafiłam na konsultację do innego specjalisty. Skierował mnie na kolejną inseminację. Zabieg również był nieudany. Kolejnym krokiem miała być trzecia inseminacja, następnie inseminacja hormonalna, a w dalszej perspektywie zabieg laparoskopowy. Byłam zmęczona badaniami, nieudanym leczeniem i chciałam się wycofać, ale usłyszałam, że z racji mojego wieku nie mamy na co czekać. Pamiętam jak dziś, że 1 marca robiłam kolejną serię badań. Po nich lekarz powiedział, że ma pewność, że naturalną drogą nie uda mi się zajść w ciążę. Zostałam umówiona na 1 kwietnia na kolejną inseminację.
W niedzielę 7 marca trafiliśmy na Mszę świętą w parafii Dzieciątka Jezus na warszawskim Żoliborzu. Zaczepiła mnie starsza pani, prosząc o chwilę rozmowy. Zwróciła uwagę na to, jaką mam ładną córkę. A potem ni stąd, ni zowąd zapytała, czy słyszałam o św. Ricie, i wyjaśniła, że jest ona patronką w sytuacjach beznadziejnych. Stojąc i słuchając, zaczęłam się zastanawiać, czy Pan Bóg nie zesłał mi przypadkiem jakiegoś Anioła. Takie dziwne spotkanie! Opowiedziałam jej o swojej sytuacji. Pani wyjęła z torebki obrazek ze św. Ritą i dała mi go, zalecając codzienne odmawianie modlitwy do świętej. Od tego dnia rano i wieczorem trwałam rozmodlona, wpatrzona w świętą. Zaczął mi się spóźniać okres i dziwnie się czułam. 28 marca, w dzień wizyty przygotowującej do inseminacji, kupiłam test ciążowy. Nie zapomnę nigdy momentu, w którym zobaczyłam dwie kreski. Do dziś, gdy to wspominam, napływają mi łzy do oczu. Mąż był pełen niedowierzania. Pojechałam do centrum medycznego na wyznaczoną wizytę, ręce mi się trzęsły, wyciągnęłam test z torebki. Lekarz usiadł i powiedział: „O Boże, pani Ewo, w pani przypadku to jest niemożliwe! Biorąc pod uwagę wyniki badań, to byłby cud”. Opowiedziałam: „Cuda się zdarzają. Codziennie modlę się do św. Rity”. Badania potwierdziły, że spodziewam się dziecka. Płakałam ze szczęścia. W ciąży czułam się fantastycznie, po prostu super. W maju w kościele Dzieciątka Jezus brałam udział w Mszy ku czci św. Rity. Przez pierwszą godzinę ksiądz wyczytywał wszystkie cuda, które stały się udziałem ludzi przez wstawiennictwo świętej w minionym roku. 20 listopada 2010 roku urodziłam naszego synka. W maju 2011 roku i nasze podziękowanie wyczytano na Mszy ku czci św. Rity.
Ewa
P.S. Sztuczne unasiennianie (inseminacja) polega na bezpośrednim wstrzyknięciu pobranej wcześniej spermy do szyjki macicy, bez stosunku płciowego. Inseminacja jest moralnie niedopuszczalna.
Artykuł ukazał się w miesięczniku Tak Rodzinie.
Leave a Reply