Niepłodność spada jak grom z jasnego nieba. Nikt się jej nie spodziewa, nikt za nią nie tęskni, nikt w nią tak od razu nie wierzy… To nas nie dotyczy, ten problem nas nie dotknie, nie mamy problemu. Co gorliwsi po kilku cyklach udają się do lekarza. Potem do następnego i kolejnego (tak na wszelki wypadek, córka koleżanki cioci była i pomógł). Inni czekają, przecież nie mają problemu. W końcu i ci się decydują. Padają „wyroki”: endometrioza, PCO, hashimoto, insulinooporność, hiperprolaktynemia, mała ruchliwość plemników, jeden plemnik, niepłodność idiopatyczna. Nie poddają się – przecież jeden plemnik wystarczy. Lekarze uspokajają. Łatwo się mówi.
Ile par, tyle historii. Ból, łzy, cierpienie, którego nie zrozumie nikt inny. Czasem wzajemne oskarżenia, wyrzuty, rozstanie. Niezgoda na rzeczywistość, utrata poczucia własnej wartości, poczucie niekompletności i pytania: dlaczego my? Przecież zostaliśmy powołani do małżeństwa. Przecież w Piśmie Świętym stoi: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się”. Hej Panie Boże, tu jesteśmy! Wierzący, sakramentalni, gotowi wychować dzieci z pełną świadomością w wierze Kościoła katolickiego! Gdzie jesteś?? Czemu nie odpowiadasz? Czemu nie dajesz nam dziecka???
I piękne świadectwa życia: „prawdopodobnie mogłabym mieć dziecko z każdym poza moim mężem”, ale trwają razem we wzajemnej miłości, mimo że współczesny świat pewnie ze zrozumieniem i pełną akceptacją przyjąłby rozstanie, a może i do tego namawiał… „Nie mogę się spotkać, jadę do dzieci do Otwocka*. One na mnie czekają, brakuje pań, a dzieci tak pragną bliskości. Ostatnio bujałam pięcioro na raz”, „wiesz, Pan Bóg chyba kieruje nas na drogę adopcji. Nie prosimy już o dziecko dla nas, modlimy się za nasze dzieci i ich rodziców”, „niestety nie pojedziemy z wami, mamy rekolekcje w ramach procesu adopcyjnego, nie chcemy tego przekładać”, „gdyby nie to doświadczenie nie byłabym tak blisko Boga, może nie odkryłabym ogromu Jego miłości. I nie bylibyśmy tak blisko ze sobą”, „wszędzie gdzie poszliśmy były msze za kobiety w ciąży, mimo że my też przecież oczekujemy!
Poprosiliśmy księdza proboszcza, by zgodził się odprawiać msze św. w intencji małżeństw pragnących potomstwa, ale doświadczających trudności na tej drodze. Zgodził się!”.
„Płodny człowiek to ten, wokół którego rodzi się dobro”. Piękne i prawdziwe słowa. Niełatwe do przyjęcia, gdy tak bardzo pragnie się trzymać w ramionach swoje dziecko, a wcześniej wsłuchiwać się w bicie jego serduszka na nagraniu z usg. Ale te słowa zmieniają perspektywę. Bo dobro już się dzieje wokół. Bo jesteśmy powołani do czynienia dobra. Bo to dobro czynimy, tylko czasem, skupieni na swoim cierpieniu, nawet tego nie zauważamy. Tak jak nie zauważamy nieustającej, cierpliwej i pełnej miłości oraz akceptacji obecności Boga w naszym życiu, każdego dnia. On jest i odpowiada na nasze pragnienia. A zna je najlepiej.
* Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny w Otwocku
em
Photo credit: dharder9475 via Foter.com / CC BY-NC
Leave a Reply