[uwertura]
W kieleckiej katedrze
W niedzielne popołudnie
Po Mszy szesnastowej
Siadam w ławce.
Siadam
I gadam
Rozmówca milczy
Ja milczę
I śpiewamy
Nie dowierzamy
Taka mała Siostra Hania
A tyle głośnego grania…
Ale się wyciszamy…
– Cicho! – Bo śpiewamy.
Mów do mnie, Panie,
we wnętrzu świątyni
W promykach słońca tańczących w witrażach
W mistycznej ciszy modlitwy szemranie
Niech wznoszą ku Tobie figury w ołtarzach.
Twą mową cisza
więc mów do mnie, Panie
Wszak sługa Twój słucha i ze snu wyrwany
Głos Twój odbija apsydy nisza
Odbiciem Twym mieni się ołtarz pozłacany.
Słyszę organy
– Panie, Ty śpiewasz
Pieśń swojej bez granic miłości człowieka!
Któ – ryś za nas cier – piał – Ra – ny…
Końca tej pieśni z nas nikt nie doczeka.
Śpiewaj więc, Panie,
Pieśń o Twej Inwencji,
Zagramy fugę na temat Stworzenia
Gdzie kontrapunktem modlitwy szemranie
A drugą voltą finał Zbawienia.
Leave a Reply