Obraz wspólnego posiłku. Przy stole widzimy półtoraroczną dziewczynkę trzymającą za ręce swoją mamę i tatę. Jesteśmy świadkami… rodzinnej modlitwy przed obiadem.
Nagranie umieszczone na portalu społecznościowym i serwisie Youtube dla jednych stało się „słodkim” świadectwem wiary rodziny, dla innych brutalną indoktrynacją od małego.
Krytycy religijnego wychowywania dzieci zarzucają, że osoba w tym wieku nie rozumie tego, co robi, a tylko kopiuje bezmyślnie to, co wykonują rodzice.
Warto wobec tego postawić sobie pytanie – co w ogóle jest złego w przybliżaniu Boga dzieciom? Zaplątani w hasłach o „otwartości”, „tolerancji” i „neutralności światopoglądowej” zapomnieliśmy, że chrześcijaństwo może nauczyć jedynie dobra, a nasz system etyczny opiera się na tych zasadach. Dlaczego przeciwnicy tak się bulwersują? Rodzice z nagrania pragnąc dla swojej pociechy szczęścia, chcą podzielić się swoją wiarą w dobrego, kochającego Boga. Dlaczego mamy odbierać dziecku coś, co jest dla niego po prostu dobre?
Wspólna modlitwa jednoczy, więc warto modlić się razem w rodzinie. Przełamuje pewne bariery, pomaga w rozwiązywaniu konfliktów. Niech dziecko wie, że zawsze jest Ktoś, na Kogo może liczyć, nawet jeżeli zawiedzie się w przyszłości na mamie i tacie. Niech nauczy się także postawy wdzięczności.
Warto w tym miejscu podkreślić, żeby od samego początku budować w dziecku obraz kochającego Taty, nie „Bozi – nu nu nu”. Niestety „Bozia” często pozostaje później w pojmowaniu Boga przez dorosłych, którzy nie zadbali o dalszy rozwój duchowy. Ludzie nie znający kochającego Boga Ojca – nie wiedzą, czym jest Kościół katolicki.
Kiedy pracowałam jako niania opiekując się 5 – letnim Mikołajem i jego 7 – letnią siostrą Niną również nie ominęły nas tematy religijne. Raczej szanowałam wolę rodziców co do wychowania religijnego i sama nigdy nie „indoktrynowałam” maluchów. Akurat w tej rodzinie dzieciaki chodziły na katechezę, a ta – stawała się inspiracją do naszych rozmów po przedszkolu i szkole.
– Karolina, a czy Pan Chrystus może wszystko? – zapytał mnie pewnego dnia 5 – letni Mikołaj.
– Wierzymy, że jest Bogiem, a Bóg może wszystko. – odpowiedziałam
– To ja Panie Boże proszę Cię o miecz świetlny – powiedział z wielkim przejęciem i wiarą w treść mojej odpowiedzi Miki.
On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. (Mt 18, 2 – 3)
Oczywiście nie chodzi o to, byśmy prosili o miecz świetlny, albo żebyśmy Boga traktowali jako dobrą wróżkę spełniającą nasze zachcianki. Chodzi o taką wiarę i to dziecięce przejęcie, że Bóg MOŻE wszystko!
Przytoczę w tym miejscu jeszcze jedną zabawną historię z tym samym rodzeństwem. Przeglądam z dziećmi książkę o prehistorii i o dinozaurach.
– I widzicie, to nasz przodek, australopitek, żył 3,5 mld lat temu…pomyślcie jak dawno! Skoro Jezus urodził się 2 tys., a tu są miliardy! – tłumaczę
– To jak stworzył świat, skoro urodził się 2 tys. lat temu? – odrzekła Nina (7 lat) z miną, że odkryła nieprawidłowość.
– Wierzymy w Trójcę Świętą (krótki, uproszczony wykład dla 5 i 7 latków o Trójcy Św.), więc jest jeszcze Bóg Ojciec, który stworzył świat. – odpowiedziałam.
– Wow, to ja chciałbym być Bogiem (rozmarzone oczy)… stworzyłbym sobie mnóstwo klocków lego ze Star Warsami – wtrącił się 5- letni Miki.
– Ale już masz ich bardzo dużo, ledwo da się przejść – odrzekłam
– Ale miałbym więcej – zripostował chłopiec.
Postawa dziecka nie jest naiwnością. Przyjąć taką postawę wobec Boga oznacza pełne zaufanie, ale także pytania i poszukiwania odpowiedzi. Oznacza bycie aktywnym. Nie wystarczy więc sama niedzielna Eucharystia. Warto dorzucić lekturę Pisma Świętego, książki o duchowości i codzienną modlitwę. Bądźmy ciekawi – jak dzieci!
foto: 123rf.com/yupiramos/photo_5955191_child-pray-over-white-background-beauty-image
Leave a Reply