Pewien biedak siedział na drewnianej ławeczce i ze smutkiem rozważał:
– Gdybym tylko był bogaty i sławny, uszczęśliwiałbym ludzi. Moja łaska nie znałaby granic, a filantropia byłaby przewodnim motywem mojego działania. Ale cóż ja mogę??? Nie mam nic! Mam tylko czas…
Zrezygnowany biedak westchnął i z zazdrością zaczął przyglądać się pałacowej willi. W tej wspaniałej rezydencji zamieszkiwał zamożny arystokrata. Mężczyzna o zachodzie słońca siadał na swoim tarasie i w blasku promieni rozmyślał nad swoim losem:
– Tak bardzo chciałbym uszczęśliwiać ludzi! Jednak nie mam czasu! Gdybym tylko mógł zapomnieć o wszystkich sprawach biznesowych… Ale cóż ja mogę?
Zegar na ratuszowej wieży tykał miarowo. Mijały dni. Zarówno biedak, jak i arystokrata, pogrążyli się w defetystycznych nastrojach.
Monotonna egzystencja opisanych bohaterów została jednak zaburzona. Do miasteczka przybyły bowiem młode, ubogie śpiewaczki. Na rynku kobiety odśpiewały kilka skocznych pieśni. Ludność miasta oszalała ze szczęścia i w przypływie radości pląsała pod ratuszową wieżą. Wszyscy pląsali niczym Heavenly Joy Jerkins, urocza pięciolatka z programu „Mam talent!” Ubogie artystki w oczach prostych mieszkańców jawiły się jako prawdziwe gwiazdy, niesamowite gwiazdy światowego formatu. Biedak był zaskoczony faktem, że w tak prosty sposób śpiewaczki uszczęśliwiły mieszkańców miasteczka. Po koncercie podbiegł do śpiewaczek i wykrzyknął;
– Panie sprawiły nam tyle radości!
– Owszem! Nie mamy pieniędzy, ale mamy czas i niewielkie szkatułki. W tych szkatułkach skrywamy nasze talenty i dzielimy się nimi ze wszystkimi.
Biedak, mimo ekscytującego występu śpiewaczek, nie wychodził jednak z roli przygnębionego i udręczonego mężczyzny.
– Ech… – westchnął jak zwykle zmęczony.
W tym czasie, kilka metrów dalej, toczyła się dyskusja arystokraty i scenarzysty, który pomagał śpiewaczkom.
– To prawdziwy zaszczyt gościć was w naszym miasteczku – stwierdził arystokrata.
– Ja tylko pracuję za kulisami. Nie mam nawet czasu porozmawiać z ludźmi. Mam jednak szkatułkę, a w niej skrywam moje talenty. Tak służę ludziom.
Arystokrata nie był gorszy od biedaka w zakresie oratorskiej sztuki, dlatego – po słowach scenarzysty – westchnął dla odmiany:
– Ech…
Na kilka sekund rynek opanowała mgła ciszy, a po niej rozległo się jednoczesne wołanie, szept biedaka i gromki okrzyk arystokraty:
– Gdybym tylko miał szkatułkę!
Jedna z śpiewaczek roześmiała się i elokwentnie wytłumaczyła:
– Każdy jest posiadaczem swoistej, niepowtarzalnej szkatułki. Kryje ona wiele talentów i zalet. Tajemnica tkwi w tym, by zawartość tej szkatułki pomnażać i oglądać razem z innymi. Wtedy mała skrzyneczka może przeobrazić się w skarbiec, rażący blaskiem radości.
Od tej pory biedak opowiadał na rynku bajki i służył innym swoimi zdolnościami. Arystokrata tymczasem zapomniał o swoich aspiracjach związanych z dobroczynnością. Wciąż jednak miał w głowie słowa śpiewaczki: skarbiec rażący radością… Postanowił zachować wszelkie talenty dla siebie. Istotnie, odkrył swoje umiejętności, ale ich blaskiem nie dzielił się z nikim. Łuna bijąca ze skarbnicy jego talentów coraz bardziej go oślepiała. Ach, a właściwie ech: arystokrata wkrótce stracił wzrok!
Widocznie talentami trzeba się dzielić. A co jeśli wokół dostrzegamy tylko samolubnych ślepców? Można by pomyśleć, iż nie ma sensu się dla nich wysilać. I tak nie dostrzegą, nie zobaczą, nie zwrócą uwagi. Są przecież ślepi. Ależ światło naszych umiejętności może też ogrzewać…! Jest szansa, że „ślepcy” zwrócą uwagę na tajemnicze źródło ciepła. Oby ich tylko nie poparzyć… protekcjonalnym podejściem do osobistych zdolności.
Leave a Reply