11 lat temu na naszym ślubnym kazaniu usłyszeliśmy, że mamy się nawzajem prowadzić do Boga i dbać o drogę współmałżonka do świętości. Usłyszeliśmy też, że nasz dom, nasze małżeństwo ma być miejscem, w którym niebo łączy się z ziemią.
Dzisiaj widzimy wiele związków zawieranych „na próbę” – z otwartą do odwrotu furtką. Co zatem znaczą słowa przysięgi: „i że cię nie opuszczę aż do śmierci”? Przecież sakramentalny związek dwojga ludzi jest nie tylko darem, ale i zobowiązaniem. Przyjęciem odpowiedzialności za drugiego człowieka – najpierw współmałżonka, potem dzieci, bo rodzicielstwo to także dar, dziś tak często mylony z „prawem do…”. I znów nasuwają mi się na myśl słowa z chrztu świętego mojej siostrzenicy, o których często myślę w kontekście naszych dzieci: „Pamiętajcie – ona nie jest wasza. Ona jest Boża, a wy macie się nią tu, na ziemi, dobrze zaopiekować…”. Mocne słowa, ale jakże prawdziwe, przecież dzieci nie wychowujemy dla siebie, lecz dla Boga i dla świata. I kiedyś Pan Bóg rozliczy nas z tego, jak dbaliśmy o największy z Jego darów – dar życia…
Zatem małżeństwo, jako wspólna droga do świętości. Małżeństwo, jako zobowiązanie do opieki nad Bożym darem, jakim są dzieci. Wreszcie małżeństwo, jako piękna możliwość wypełnienia słów: „Jedni drugich brzemiona noście”.
Foto: pixabay
Leave a Reply