Przecież w niej skrył Bóg i cofanie się w czasie, i aktualizację, i nadzieję przyszłości. Wystarczy z pokorą dać się zanurzyć w tym ożywczym strumieniu duchowym.
Br. Roger z Taizé miał taką myśl: „Być może postępowość i konserwatyzm biorą się z jednego źródła i może ich przyczynę stanowi potrzeba cofnięcia się. Dla zwolenników postępu będzie to powrót do młodości. Dla konserwatysty powrót do odległej przeszłości. Wartość ma tylko to, co należy do tamtego czasu.” („Niech Twoje święto trwa bez końca”, Warszawa 1982, s.21)
Tu zdaje się tkwić istota europejskiego nieporozumienia w podejściu do liturgii Mszy św.; a trwa to już z pół wieku. Jedni prą do przodu ślepo zapatrzeni w siebie i efektowną skuteczność. Drudzy nie inaczej, zachwyceni widmami dawności. Stąd pomysły, aby do liturgii słowa włączać czytania z literatury (np. „Mały książe”). A z drugiego bieguna postulaty usztywniania modlitwy na siłę. W tym wyścigu po skuteczność jedni i drudzy szybko przemykają ponad istotą Eucharystii. Bóg jest w niej „wczoraj, dziś, na wieki” (por. Hbr 13,7-15). Najważniejsze jest, by spotkać Pana, gdyż tam się skrył, z własnego pragnienia. Niby logicznie trudno to przeoczyć, przecież słowa konsekracji dwa razy mówią w każdej Mszy: „to jest” (!). Może jednak rzeczywiście największymi odkryciami są te oczywiste, dookoła których kręcimy się nieustannie.
Europejskie tradycje liturgiczne ostatniego półwiecza można podzielić na trzy nurty. Hmm, tylko jak to nazwać?
Przesadny plus
Reformę liturgii przyjęto jako niby większe otwarcie się na człowieka modlącego. Indywidualizacja, personalizacja, dostosowanie się do potrzeb przychodzących tak się rozpędziły, że teatr (zazwyczaj jednego aktora), psychologia, emocje i nastroje zakrzykują prawdziwą Tajemnicę Obecności. Tak też w domu dziewczynki, którą wskrzesił Jezus pełno było płaczek, grajków i komentatorów (por. Mk 5,35-43).
Przesadny minus
Reformę liturgii odrzucano jako niby wielkie bluźnierstwo; z obawą utracenia istoty tak skupiono się na detalach, że sacrum wrzucono w niewolę przepisów. To jednak nie rytuał, czy ludzkie wysiłki są bramą między niebem i ziemią. A koniec końców „wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć nie chcą” (Mt 23,4).
Równowaga
Wielu reformę liturgii przyjęło z szacunkiem i otwartością, z nastawieniem: „Przyjdź Panie Jezu” (Ap 22,20). I ci mają najwięcej pociechy, bo modlitwy działają, a Mistrz odsłania im swą Obecność w Mszy św.. Przecież w niej skrył Bóg i cofanie się w czasie, i aktualizację, i nadzieję przyszłości. Wystarczy z pokorą dać się zanurzyć w tym ożywczym strumieniu duchowym. Tylko tyle i aż tyle.
Przeczytaj też: Reformowanie odprawiania Mszy świętej, cz. I
Foto: pixabay
Leave a Reply