Czy istnieje recepta na szczęśliwy związek? Pewnie jakiś zbiór rad i wskazówek gdzieś w opracowaniach psychologów znajdziemy… Jednak najbardziej przekonujące są nasze, ludzkie doświadczenia we własnych relacjach, bądź w relacjach rodziców, czy przyjaciół. Związki mają bogatą różnorodność. Da się jednak w nich wyróżnić kilka sfer, których umiejętne zbilansowanie i wyważenie może wydać dobre owoce.
Tak więc w konstrukcji małżeńskiej więzi można wyodrębnić sferę podziwu. Podziwiamy nawzajem u siebie cechy, których my nie posiadamy, a którymi wykazuje się małżonek. A to zaradność, a to opanowanie, umiejętność wystąpień publicznych, czy też wyczucie chwili. Niektóre z tych cech ujęły nas za serce, gdy się po raz pierwszy spotkaliśmy.
Właśnie dzięki tej różnorodności cech nawzajem się zadziwiamy, zaskakujemy swoimi reakcjami i podejściem do życia. Nie ma tu miejsca na rutynę ani na nudę. Inną sferą jest przestrzeń wspólna, ta która wiąże, cementuje, scala. To wspólne zainteresowania, fascynacje, dzieci i troska o nie. Tu można też zaliczyć wszystkie chwile razem przeżyte i te radosne i te smutne. Tę przestrzeń lubię najbardziej.
Nie cieszą nas oddzielne wyjazdy, lubimy spędzać czas ze sobą, bo to czas najfajniejszy i najbardziej twórczy. Wspólne wyjazdy, wyjścia do kina, wspólne różańce z psem na spacerze, wspólne starzenie się są jak spoiwo, którego nie zastąpisz niczym w życiu, ani pieniędzmi, ani bogactwem, ani atrakcjami. Ważną sferą są te miejsca w których się uzupełniamy i dopasowujemy. Jak nastrojony duet muzyków, jak puzzle, które do siebie pasują, aż w końcu, jak buty które podczas wielokilometrowej wędrówki idealnie dopasowały się do stopy… W tej przestrzeni wspólnie radzimy sobie w życiu. Gdy żona zajmuje się dziećmi, mąż ugotuje obiad, gdy ona gotuje, on sprząta, gdy ona sprząta – on prasuje. Gdy on kopie ogródek, ona piecze ciasto. Takich dopasowań można wyliczać na pęczki.
Jest w małżeństwie oczywiście także przestrzeń indywidualna. Gdy on czyta, ona coś tam sobie pisze. Gdy on słucha ciekawych konferencji o starożytnym Egipcie albo geostrategii, ona wyszukuje zielarskie ciekawostki, interesuje się malarstwem. Gdy ona zaprasza znajomych, on pomaga w kuchni.
Ostatnią wyodrębnioną przeze mnie sferą jest przestrzeń akceptacji, znoszenia wad, niedoskonałości, głupich wyskoków, nieprzemyślanych decyzji i nieoczekiwanych nieprzyjemności ze strony małżonka. Znoszenie z cierpliwością „ciemniejszej” strony człowieka, z którym dzielisz życie. Cóż… wszak tylko grzesznikami jesteśmy.
Przestrzenie te przenikają się każdego dnia i przeplatają. Tym, co je spaja i integruje jest sakrament małżeństwa, a środowiskiem w którym dojrzewa i wzrasta jest miłość. Niech Was miłość łagodzi, zespala, oczyszcza i uczy służby ukochanemu człowiekowi.
Obraz Jill Wellington z Pixabay
Leave a Reply