Mówi się o nim, że może być wymowniejsze od słów, że bywa najlepszą odpowiedzią. Jego zachowywanie odbiera się często jako oznakę zgody. A wg Według Sofoklesa dodaje kobiecie uroku. Tak wiele o nim powiedziano, choć ono samo zdaje się pozostawać obojętne na liczne wyrazy uznania. Bez żenady nabrało wody w usta. Milczenie. Bo o nie się rozchodzi.
Jeśli chcemy na chwilę zamilknąć, z pewnością nie będziemy pasowali do współczesnego świata. Wezmą nas za szaleńców. W erze wszechobecnych dźwięków komunikacji miejskiej, głośnych rozmów czy dzwoniących telefonów i tak dalej… Otoczenie nie pomaga nam ucichnąć. Ludzie bez przerwy czegoś od nas chcą i vice versa – od rana do wieczora żyjemy jakby w kieracie. A nawet – jeśli już uda nam się zdobyć kawałek spokojnego czasu – zwykle od razu wypełniamy go różnymi odgłosami. Odruchowo. Bo nie umiemy już funkcjonować bez włączonego telewizora, radia czy non stop grającej muzyki dobiegającej ze słuchawek. Czy musimy bez przerwy bombardować się tymi bodźcami? Polski poeta Jan Sztaudynger pisał niegdyś: „Boją się ciszy, wtedy się własne serce słyszy.” Pytanie, czy to jest główny powód? Skupię się bardziej na owocach wypływających z milczenia niż przyczynach, z powodu których je lekceważymy.
Ono uzdrawia duszę, chyba każdy doświadczył tego na własnej skórze. Tom Wright powiedział, że: „Pozwala umysłowi odpocząć od ogłuszającego hałasu.” Czy nie czujemy instynktownie, jak uspokaja każdy atom naszego zestresowanego ciała? Jakaż to prosta analogia: zbędny zgiełk burzy, spokój buduje. Z wielomówstwa może wypływać przesada i nieumiarkowanie. Słowa nie tylko w jakości, ale i ilości częstokroć komplikują oraz gmatwają obraz. Niemiecki romantyk, Goethe, dawał takie wskazówki: „Tylko prostota jest wielka. Kto chce iść drogą prostoty, niech idzie cicho w milczeniu.” Świetnie dopełnia to stwierdzenie hasło francuskiego polityka Charlesa De Gaulle: „Nic tak nie wzmacnia autorytetu jak milczenie.” A zatem dostrzegamy pewien paradoks – jak wiele możemy zyskać, gdy nic nie mówimy.
Cisza ma uprzywilejowane miejsce w religii chrześcijańskiej. W niej może dokonywać się nasze spotkanie z Bogiem, jawi się jako wspaniała przestrzeń modlitwy. Ksiądz Twardowski uważał, iż: „Najważniejsze dokonuje się w ciszy wewnętrznej.” Jednak niejednokrotnie nie potrafimy odnaleźć się w tej sytuacji, właściwie jej docenić. Lubimy opowiadać, żalić się, prosić, przepraszać, dziękować czy uwielbiać. Słowa, słowa, słowa… Dominikański mistyk Jan Tauler zauważył, że: „Jak długo mówimy, tak długo Bóg musi milczeć.” Niby to słyszeliśmy, niby to rozumiemy, ale… no właśnie… Trochę nie przystoi nie dopuszczać Stwórcy do głosu. Św. Ambroży mówił, że: „Diabeł goni za hałasem, Chrystus szuka ciszy.” Potwierdzenie owej tezy znajdujemy wielokrotnie na kartach Pisma Świętego. Sam Jezus zachęcał: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem.”(Mt 11,29). Polecał On także Apostołom, aby udali się na miejsce pustynne i tam odpoczęli – w samotności, bez ludzi, bez dźwięków. Chrystus znał potęgę milczenia. Nie tylko zachęcał uczniów do jego podjęcia, ale i sam praktykował. Na myśl przychodzi mi jeszcze scena przed Męką, kiedy pytany o różne rzeczy przez Piłata nic nie odpowiadał. Podświadomie czujemy, jaka moc kryła się za taką postawą.
Pozostaje także druga strona medalu – kiedy cisza budzi niepokój, nieufność, kiedy niszczy zamiast budować. Momenty, gdy przesadzamy, popadamy w skrajności. Celowo pomijam ten temat, przecież reszta jest milczeniem. Może uda nam się dostrzec w końcu jego dobrodziejstwa. Mamy je za darmo i zawsze w zasięgu ręki. Swoje refleksje chcę zakończyć pewnym żartem. Otóż po długiej kłótni żona mówi do męża: „Kochanie, może myślisz że przez ostatnie godziny milczałam tak sobie. Co to, to nie – ja milczałam znacząco!” I właśnie takiego sensownego trwania w ciszy poszukujmy.
Leave a Reply