Jak to jest. Małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot – tak często mówimy. Czy jest to prawda?
Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad kwestią wolności. Jak określić granice. Kiedy przysłowiowo spuścić takiego młodego człowieka ze smyczy, a kiedy go jeszcze prowadzić na niej. Oczywiście to tylko przenośnia. Chodzi o to, kiedy dać dziecku więcej swobody i wolności.
Jak samemu jest się rodzicem, to trudno czasem wypośrodkować.
Czy siedmiolatek, który już może sam wracać ze szkoły powinien czy nie sam z niej wracać.
Czy jedenastolatek, który co prawda wraca sam ze szkoły, może sam wyjść z domu i spotkać się z kolegą?
Z mojego doświadczenia pamiętam, że moi koledzy i koleżanki, których oboje rodzice pracowali, nosili klucze na szyi, sami wracali do domu, jeździli na kursy językowe, chodzili do kolegów już w klasach piątej czy szóstej.
Dzieci miały więcej swobody. Uczyły się odpowiedzialności, roztropności, radzenia sobie w trudnej sytuacji.
Zgodnie z art. 89 Kodeksu wykroczeń oraz art. 43 ustawy Prawo o ruchu drogowym dziecko do lat siedmiu nie może samodzielnie poruszać się po drodze publicznej, z wyjątkiem strefy zamieszkania oraz drogi przeznaczonej wyłącznie dla pieszych. Zatem siedmiolatek już może.
Na kwestię samodzielności dziecka warto spojrzeć z punktu widzenia potrzeb dziecka, a także zadań rodzica. Dziecko w swoim rozwoju przebywa drogę od stanu całkowitej zależności od otoczenia ( w niemowlęctwie) do stanu dojrzałości i dorosłego życia. Potrzebuje bezpiecznej przestrzeni do eksperymentowania, trenowania nowych umiejętności , próbowania swojej siły i niezależności. Aby dojrzeć, musi podejmować własne decyzje i ponosić ich konsekwencje, doświadczyć satysfakcji z odniesionych sukcesów, a także goryczy porażek. W ten sposób buduje poczucie własnej kompetencji i uczy się odpowiedzialności za siebie.
Do rodziców należy stworzenie mu bezpiecznej przestrzeni, poprzez stawianie rozsądnych granic i powstrzymywanie niewłaściwych, niebezpiecznych zachowań. To zadanie staje się szczególnie trudne, gdy dziecko wkracza w okres dojrzewania.
Niedaleko nas mieszka rodzina z czwórką dzieci, z których pięciolatka sama jeździ na rowerku po ulicy, chodzi do pobliskiego sklepiku.
Nasz syn od kilku lat czasem biegnie do osiedlowego sklepiku. Gdy wychodzi zawsze tłumaczę, że musi uważać na samochody. I on to rozumie. Uważa. Wiem, że jest ostrożny, ale i tak się martwię.
Czy to nadopiekuńczość? Myślę, że to troska każdego z rodziców.
Mam jednak świadomość, że takich sytuacji z samodzielnym wychodzeniem z domu, może być coraz więcej.
Pozostaje zaufać własnemu dziecku i modlić się do Anioła Stróża.
Leave a Reply