Cicha, skromna, zamyślona na Wawelu śpisz przez wieki…
Onieśmielony i pełen mistycznego podziwu nad Królową
chcę rozmyślać o Tej
Jedynej
Świętej
Wielkiej
Bogobojnej
Bliskiej
Ukochanej
Królowej…
O Niej.
I uczyć się od niej śpiewać psalm życiem Bogu
Dniem i nocą. Bez końca.
Wawel. Katedra… Serce drży, a nogi coraz żwawiej posuwają się naprzód. Kierunek zwiedzania…(!) Boże, co zrobili z Twoim Domem…?! Zatrzymuję się przy Czarnym Krzyżu. Klękam. Wpatruję się w Niego. On nie przemawia do mnie, jak do Niej kiedyś. Milczy. Ale to milczenie droższe jest od wszystkich dzieł Bacha, Mozarta i jazgotu świata. Za mną przewodniczka jazgocze coś o Niej. W predelli ołtarza Ona. Jej ciało. Na ołtarzu On i Jego Ciało.
Idę dalej… Chcę Ją spotkać… Skręcam w prawo. Naprzód… Stop! Zza wielkiej zasłony zamigotał blask monstrancji, tam, w kaplicy. Obracam się i klękam… Witaj, Jezu, Synu Maryi… Uwagę kulawą angielszczyzną zwraca mi jakiś Chińczyk, w krótkich spodenkach, z kolorową czapeczką na głowie – znakiem rozpoznawczym wycieczki. Przeszkadzam mu w przejściu. Kierunek zwiedzania… Boże, co zro… – Kan ju tejk jorself from dis pleis…pliis? – Wstaję i szybszym krokiem podążam ku Niej. Znów mijam Go. Przyklękam, przesyłam porozumiewawcze spojrzenie św. Stanisławowi i ruszam dalej. Jeszcze kilka kroków… Jestem. Widzę Ją. Podziwiam dłuto rzeźbiarza, który Jej duszę zamknął w bieluchnym marmurze. Mam pragnienie usiąść przy Niej i tutaj pozostać. A wszystko to dzięki temu, co działo się wtedy – w czternastym wieku…
Intymny i mistyczny promień niebieskawego światła z rozety przeciął na wskroś świątynię i zatrzymawszy się w transepcie, kilka kroków od relikwiarzy świętego Floriana i Stanisława oświetlił piękne, brązowe włosy młodej monarchini, rozmodloną i zatopioną w medytacji twarz, pozostawiając nieco w ukryciu.
– Angelus Domini nuntiavit Mariae – wyszeptały pobożnie usta. Poczuła ciepło… Delikatne, nie dające się porównać z żarem żadnego ognia, ciepło otaczające i wszechobecne – zupełnie różne od tego, jakie odczuć można grzejąc się przy kominku. I choć cisza panująca w katedrze zachwycała Ją i wzywała do kontemplacji, to młody duch pełen radości chciał wyśpiewać chwałę Stwórcy.
– Tak, jeśli taka wola Boża…
Promień Odwiecznej Światłości zdawał się nalegać. Pani dokończyła modlitwę, wstała i pośpiesznie udała się na zamek. Posłała po biskupa Radlicę i przedstawiła mu pragnienie serca:
– Wolą moją jest, aby od dziś, po wsze czasy,
w dzień i w nocy bez końca przed Najświętszym Sakramentem
psalmy śpiewano pobożnie,
a ku temu psałterzystów sprowadzono.
Biskup Radlica, wspominając swój pobyt na studiach w Paryżu, gdzie słuchał śpiewu psałterzystów w ogromnej katedrze Matki Boskiej, nie krył radości. Natychmiast pobłogosławił świątobliwą Niewiastę, skłonił się nisko, jak tego zwyczaj wymaga i co prędzej poszedł wcielać w życie dekret Królowej. I tak, jeszcze tamtego wieczoru wystawiono Najświętszy Sakrament i w Jej obecności zespół kilku kantorów zaintonował pierwszy hymn – Pange lingua, po czym katedrę wypełniły wspaniałe brzmienia Psalmów. Słowa i melodie uwielbienia, chwały, dziękczynienia, pokuty, skruchy, smutku i pocieszenia przeplatały się ze śpiewem Gaude, Mater Polonia ku czci Męczennika ze Szczepanowa. Muzyka ta brzmiała bez przerw, niczym nieustanne Sanctus, powtarzane przez Chóry Anielskie …
Sama też Królowa niebawem ufundowała, a po części również osobiście wyhaftowała wspaniały racjonał, kształtem i znaczeniem przypominający paliusz – dar dla biskupa Radlicy. Cały Kraków mówił o świętości swojego Króla, który był im zarazem Matką. Na ścianie swojej komnaty Pani kazała wymalować wzór, który stanowił jej osobisty, duchowy herb – dwie litery „M”, zazębione ze sobą. Pod tymi inicjałami kryje się Maria i Marta z Ewangelii. Młoda monarchini zapragnęła czerpać od jednej pracowitość, a od drugiej dar ochoczego słuchania głosu Pańskiego.
Ona słuchała
Pracowała
Modliła się
I leży do dziś
Tam.
A ja, onieśmielony i ze wstydem przychodzę do Tej…
Jedynej
Świętej
Wielkiej
Bogobojnej
Bliskiej
Ukochanej
Królowej…
Do Niej.
Tam, gdzie
Cicha, skromna, zamyślona na Wawelu śpi przez wieki
J A D W I G A .
Drogi Panie Marcinie – czy opublikował Pan już swoje wiersze, komentarze, refleksje? Jeśli tak, proszę podać tytuły i wydawnictwo. Jeśli nie – może warto o tym pomyśleć… Pozdrawiam serdecznie! Izabela Rutkowska (także autorka wrodzinie 🙂