Człowiek błądzi, bo to wynika z jego ludzkiej słabości. Mając wolną wolę, sam podejmuje decyzje i – wodzony na pokuszenie – często zbacza z drogi światła, kierując się ku ciemności. Wchodząc w tę ciemność coraz głębiej, człowiek po jakimś czasie uznaje, że nie potrzebuje światła do tego aby żyć, i zadowala się złudą tego, co nazywamy istnieniem.
Wcześniej czy później przychodzi jednak moment, gdy wszystko wokół traci sens, a uśpione serce dopomina się o coś więcej, czego pogrążony w mroku człowiek nie potrafi sprecyzować. I wtedy staje przed kolejnym wyborem, który już coraz trudniej jest podejmować, bo ołowiana obręcz wokół serca ciągnie w dół. W takich momentach największej ludzkiej słabości Bóg wychodzi na spotkanie człowieka z pytaniem, które skierował do św. Pawła Apostoła w jego drodze do Damaszku: „Dlaczego Mnie prześladujesz?”.
„Dlaczego Mnie prześladujesz, Szawle?”. Zaślepiony nienawiścią Szaweł z Tarsu zmierzał do pracy, którą wykonywał ze szczególnym okrucieństwem. Nie wierzył, że Bóg tak po prostu przyszedł na ziemię i wszedł wśród ludzi z miłości do nich; i prześladował wszystkich uczniów i zwolenników Jezusa. Spotykając na swojej drodze żywego Boga nie wiedział, że został wybrany jako narzędzie w rękach Pana, aby „zaniósł Jego imię do pogan i królów, i do synów Izraela”. (Dz 9,15) Ale usłyszał głos i przejrzał, napełniony Duchem Świętym, stając się najgorliwszym z Apostołów i zawierzając swoje życie Temu, który wyszedł mu naprzeciw. Zaufał i uwierzył.
Współczesny człowiek ma z tym problem. Za łatwo wpada w zwątpienie i szuka nie tam, gdzie mógłby znaleźć odpowiedzi na pytania, które zadaje i które pozostają bez odpowiedzi, bo jedyna prawda, która za nimi stoi, często dla człowieka żyjącego w dzisiejszym świecie jest nie do przyjęcia. Chcemy szybko, łatwo i bezboleśnie. Znamy nasze prawa i potrafimy je egzekwować i wymagać, czujemy się częścią świata, który ma tak wiele do zaoferowania i wybieramy z tej oferty to, co najwygodniejsze. Angażujemy się w to wszystko tak bardzo, że zapominamy, czym – tak naprawdę – jest życie człowieka. Zamiast pielgrzymować, pędzimy na oślep, ignorując spotkania i znaki, które dostajemy właśnie po to, aby nie zabłądzić. Wpadamy w pułapki, które sami na siebie zastawiamy i obwiniamy za nie Tego, którego odrzucamy. Nasze życie staje się mrokiem, w który wchodzimy coraz głębiej, nie widząc w nim radości ani nie odnajdując sensu. Nie potrafimy uwierzyć. Nie potrafimy zaufać tak do końca we wszystkim, dając się po prostu prowadzić jak św. Paweł po spotkaniu w drodze do Damaszku.
W tym świecie, w którym nie ma miejsca dla Boga, Bóg wciąż jest obok nas. On nie odchodzi i wciąż jest obecny ze wszystkimi swoimi obietnicami, które ofiarował człowiekowi. I podobnie jak kiedyś zwrócił się do Szawła z Tarsu, tak dziś pyta Ciebie i mnie: „Dlaczego Mnie prześladujesz?”. „Dlaczego Mnie lekceważysz?”. „Dlaczego Mnie odrzucasz?”. Skąd w tobie, człowieku, tyle zajadłej złości, skierowanej przeciw Mnie? Co takiego tobie zrobiłem, płacąc najwyższą cenę swojego życia właśnie za ciebie, że dobro, które ci przynoszę każdego dnia, potrafisz tak bezmyślnie rozdrabniać w zło, krzywdząc najbardziej samego siebie? Dlaczego nie potrafisz zrozumieć, że kocham cię bez względu na to, kim jesteś i jaki jesteś, i że ja ciebie nigdy nie odrzucam? To ty zamykasz mi drogę do siebie, uciekając przed moją miłością i życiem, w którym nie ma lęku ani ciemności. Ale wybór zawsze należy do ciebie, bo masz wolną wolę.
W swoim spotkaniu z Jezusem, którego dotąd prześladował, Szaweł z Tarsu pyta: „Co mam czynić, Panie?”. Ja też zadaję sobie to pytanie zawsze wtedy, gdy mam wątpliwości i gdy jestem bliska zbłądzenia. I wiem, że usłyszę słowa i rozpoznam znaki, którymi Bóg obecny w moim życiu, na mojej osobistej drodze do Damaszku da mi odpowiedź i poprowadzi wiedząc, że jestem słaba i potrzebuję Go we wszystkim, czego się podejmuję w swojej zwyczajnej codzienności.
Leave a Reply