Wiara

Spotkanie

Spojrzenie, odwzajemnienie spojrzenia, wymiana treści, wrażeń, werbalna lub pozawerbalna, zatrzymanie na sobie nawzajem. Bez spotkania nie ma intymności, bez intymności nie ma wspólnoty, bez wspólnoty nie ma przemiany.

Za czym tak gonię codziennie? Za przybliżeniem do tego „jak powinno być”? A skąd wiem, jak powinno być? Muszę mieć w sobie jakiś odnośnik do tego, jakiś GPS? No tak, ale GPS pokazuje mi tylko „w którym kierunku to jest”, a skąd wiem, że „w ogóle jest”? Pamiętam? Co pamiętam? Nic nie pamiętam a jednak wiem „jak” i „gdzie”. Musiałam spotkać. Mam niespokojne serce dopóki nie spotykam.

Chodziłam i zastanawiałam się, jak zdefiniować niedefiniowalne? To jakby chcieć złapać wiatr. Z pomocą przyszedł mi niespodziewanie pewien misjonarz. Historia jest autentyczna: głęboko na interiorze kontynentu afrykańskiego od dawien dawna żyje pewne plemię, nie zapamiętałam jego nazwy. Jest ono z natury przyjacielskie i uczynne. Tak się jednak często dzieje, że plemiona pokojowe są podbijane i zniewalane przez te agresywne. Bardzo długi okres czasu nasze plemię dobrych ludzi było spętane kajdanami poczucia niższości. Tak głęboko wpojono im, że są gorsi, iż nie nazywali już siebie swoją pierwotną nazwą, ani nawet w ogóle ludźmi. Przedstawiali się innym: syn psa lub córka suki. Kilkadziesiąt lat temu trafił do nich polski misjonarz. Lud ten bardzo szybko chciał przyjąć chrzest. Tak też się stało. Jednak wpajane przez długi okres czasu poczucie niższości i nieważności trwało. Misjonarz miał jedno pragnienie: przetłumaczyć dla tego plemienia Pismo Święte, mimo że lud ten władał doskonale językiem swoich okupantów. Tłumaczenie trwało kilkadziesiąt lat, gdyż było to dzieło jednej osoby a język bardzo trudny do uchwycenia pewnych pojęć. Jednak udało się. Kilka lat temu, misjonarz, nie wspominając nic wcześniej swoim wiernym, w trakcie mszy świętej przeczytał Ewangelię w ich własnym języku. Nastała cisza. Podniosła się najstarsza kobieta w wiosce, wystąpiła do przodu i wypowiedziała mniej więcej takie słowa: teraz Bóg, Pan wszystkiego, zechciał spojrzeć na nas, nauczyć się naszego języka i przemówić bezpośrednio do nas. Nie mogę być już dłużej córką suki, skoro sam Bóg mówi do mnie moim językiem. On mnie zauważył.

Tu wyraża się głęboka prawda na temat spotkania: spojrzenie i język. Jakkolwiek Bóg nie chce się z nami spotykać, to te dwa elementy zawsze są obecne. Czy będzie to mistyczne doświadczenie patrzenia wprost na siebie, czy efekt duchowego uwrażliwiania i ćwiczeń, czy usłyszenie Słowa Bożego, czy prowadzenie drogą życiowych doświadczeń, czy jakikolwiek inny sposób wiązania wspólnoty, z Eucharystią jako szczytowym jej punktem, zawsze zasadza się ona na tej samej podstawie. Usłyszenie tego „głosu” w naszym własnym wewnętrznym języku i moment, kiedy dociera do nas, jak dalece, jak niewyobrażalnie głęboko jesteśmy rozumiani i akceptowani oraz „zobaczenie”, że to, za czym tak bardzo tęsknimy, to nie krępujący sentyment a prawda o nas samych i naszym przeznaczeniu stanowią w naszym życiu cezurę, po przekroczeniu której nic już nigdy nie będzie takie samo. O tym Spotkaniu i dalszej wspólnej wędrówce mówi całe Pismo Święte, na tym Spotkaniu zasadza się historia Kościoła, cała Tradycja. To Spotkanie jest historią zbawienia każdego z nas z osobna. Tych wspólnych dróg są tysiące, miliony, i choć one różnią się między sobą, ponieważ każdy z nas jest niepowtarzalny, ta ścieżka i jej cel, to właśnie Ewangelia i na tym polu jednocześnie  Ewangelia znajduje swoją realizację.

Kościół tkwi z kryzysie. Mnożą się debaty o źródłach i środkach zaradczych. Więcej katechizacji. Mniej katechizacji. Więcej romansów z kulturą współczesną. Mniej romansów z kulturą współczesną. Obudowanie się w twierdzy contra zatracenie tożsamości. Niektóre pomysły są lepsze, inne dużo gorsze, ale bez względu na gradację ich trafności i tak: „to wszystko słoma”, ponieważ Kościoła nie ma bez wspólnoty z Bogiem. Bóg woła do nas w otaczającej nas rzeczywistości i w głębi naszej duszy. Człowiek stworzony jest jako capax Dei. Przeznaczeniem tych dwóch istot jest Spotkanie. Przeznaczeniem Kościoła wychowywanie do Spotkania. Zacznijmy wszyscy spełniać swoje przeznaczenie a Królestwo Niebieskie rozkwitnie. I każdy element trafi idealnie na swoje miejsce.

O autorze

Ola Jakubiak

Kompulsywna obserwatorka zajęta nieustanną analizą rzeczywistości, być może nie do końca bezstronna wobec rozmaitych ideologicznych i politycznych nurtów, bowiem nierozerwalnie związana z kulturą chrześcijańską. Fascynatka filozofii, teologii, polityki i publicystyki a nade wszystko miłośniczka i obrończyni życia w każdym wymiarze.
Uwielbia naturalną dietę, baśnie i spacery po plaży.

Leave a Reply

%d bloggers like this: