Wiemy o nich tyle, że… były. Pojawiają się na zdjęciach z mężami i dziećmi. Uśmiechnięte, zamyślone, do piersi tulące dziecko. Pojawiają się na rozprawach mężów.
Jak to jest czekać, gdy pewnością jest to, że żołnierz w walce najpewniej zginie. W walce nierównej, w walce nieuczciwej. Jak czekać gdy dzieci dopytują o powrót taty, a „nie wiem” nie jest odpowiedzią kojącą dziecięce serce. Jak czekać, gdy trzeba wszystko wypełnić, nie zawieść męża w czekaniu…
One z pewnością walczyły, przed snem w cichości domu, wytartymi kulkami różańca.
Szepcząc „Pod Twoją obronę”, oddawały ukochanych pod opiekę Najwspanialszej Matki!
Jednak po nocy przychodził dzień, pełen wymagań, walki innej niż ta z karabinem w ręku. Walki o byt, walki o wiarę, walki o siłę nie tylko dla siebie. Walki o dotrzymanie obietnicy. Mężowie przecież pokładali ufność w niezłomność swoich żon. Zostawili je z konieczności, a one obiecały stać na straży.
Przeżywać tęsknotę w cichości, gdy chce się wyć z rozpaczy. Dźwigać na sobie brzemię tak ogromnej niesprawiedliwości, bez prawa do obrony. Z opinią, że jest się żoną zdrajcy, wiernemu Chrystusowi.
To droga męczeńska, to droga wąska. To droga wielu polskich żon i matek.
I nawet dziś, myśląc o tych żołnierzach, pamiętać trzeba! Pamiętać jest obowiązkiem, o ich matkach, żonach… o tych które musiały dumę skrywać pod płaszczem, a łzami nawadniać policzki w ukryciu.
Niech będą one nam bliskie i kochane.
Wiemy przecież, że wrócą kiedyś nasi
Właśni, najdrożsi chłopcy
Wrócą kiedyś… nie wiemy kiedy
Skądś z tej swojej wędrówki obcej
My musimy być mocne i jasne
Nam nie wolno płakać i nie wierzyć
Byłoby ciężej im, było daleko
Naszym chłopcom
Naszym żołnierzom
Krystyna Krahelska, polska poetka
Leave a Reply