Bez umiłowania modlitwy trudno mówić o prawdziwym życiu chrześcijańskim. Tej miłości uczymy się od świętych, od mistrzów życia wewnętrznego, a nawet od… arcybiskupów! Alban Goodier przestrzegał nas przed „światowością” i niekończącymi się frazesami o dobroci bez Boga i prawdzie bez Chrystusa. Natomiast abp Antoni Bloom wzywa do codziennej walki duchowej, do odwagi modlitwy. Nigdy nie popadajmy w duchowy pesymizm, ponieważ – jak pisał św. Teofan Zadoński – „Bóg kocha nas za nic”. Pan Bóg kocha nas pomimo naszej nicości, naszych grzechów, naszej niedoskonałości. Kocha, bo jest Bogiem, który nie zniechęca się bylejakością człowieka. Odpowiadamy na tę miłość nie tylko sercem, nie tylko naszymi wargami, umysłem, modlimy się nie tylko z całej duszy, ale… próbujemy odpowiadać wedle Bożego powołania. Czasem modlitwa tryska z serca i umysłu spontanicznie i bezwysiłkowo, uczy abp Bloom, a nieraz dusza pogrążona jest w całkowitym milczeniu. Niezależnie od rodzaju modlitwy ważna jest pokora, dzięki której wierzący staje się „osobowością uduchowioną”.
Niestety, człowiek jest zdolny nieustannie przeinaczać i wypaczać słowo Boże. Zamiast słuchać Boga, stajemy się mistrzami kwestionowania, których wola i emocje są stale napięte, czujne, by aprobować bądź odrzucać to, co przynosi nam życie. Możemy nawet doprowadzić tego, że nasze myśli i uczucia kotłują się i kłębią w naszym wnętrzu, niczym rozgadany tłum w naszej głowie, nie pozwalając, abyśmy wsłuchiwali się w głos Boga. „Wymyślamy” sobie własną duchowość, aby pogłębiać swoją dumę, pewność i zadowolenie z siebie, które prowadzą donikąd.
Prawdziwa modlitwa to postawa, w której serce człowieka otwiera się na niewidzialną nieskończoność. Święty Jan Chryzostom naucza: kiedy odnajdujesz drzwi swojego serca, odnajdujesz bramę nieba, jednak w tym poszukiwaniu nie wolno wchodzić w jakieś subtelne rodzaje introwersji. Potrzebne jest – zdaniem Blooma to jedyna droga – wyjście poza granice własnej zamkniętej jaźni. Taki akt wymaga odwagi, bowiem w modlitwie człowiek staje „pomiędzy” światem widzialnym a niewidzialną niewiadomą. Z lękiem i zachwytem, z wewnętrzną trwogą, wstępuje w obszar promieniowania Bożej obecności, świętości i piękna. Jednocześnie pamięta o natchnionych naukach abpa Antoniego:
Nie bądźmy poganami przebranymi w ewangeliczne kostiumy.
Tragedia polega na tym, że nie rozpoznajemy swojej ślepoty.
Modlitwa nie jest prostą, liryczną ekspresją tego, kim aktualnie jesteśmy.
Nie poddawajmy się goryczy, jeżeli nie spotykamy Go natychmiast.
Ideał człowieka modlitwy stanowią ci, którzy potrafią modlić się bez przerwy, zawsze świadomi siebie i toczącego się wokół nich życia.
Ewangelia to przede wszystkim galeria portretów człowieka wewnętrznego.
Jesteśmy zawsze kimś niezastąpionym i wyjątkowym.
Warto pamiętać o ostrzeżeniu autora Odwagi modlitwy: „Strzeżmy się lekkomyślnego poszukiwania doświadczeń mistycznych, podczas gdy trzeba nam raczej szukać skruchy i nawrócenia”. Stawajmy przed Bogiem w prawdzie, nie ulegając pokusie prezentowania przed Nim fałszywych „chochołów”, którymi są kolejne kukły ze słomy; „każda zdolna jest wypowiedzieć kilka słów, które nawet zawierają część prawdy, ale pomijają inne jej części”. A przecież Pan Bóg nie przyjmie obłudy i fałszu, On zawsze mówi prawdę, chociażby ludzie kłamali (Rz 3,4).
Naszym zadaniem jest świadczyć o Chrystusowej obecności w świecie, czasami obecności zwycięskiej, czasami obecności ukrzyżowanej. Musimy oddać się tej sprawie na zawsze, nie wolno nam zdezerterować. Na tym polega modlitwa, która jest ekspresją piękna, osobowość uduchowiona, przynależność do armii Chrystusa, do przedniej straży Jego królestwa, której zadaniem jest nieustanne uwielbienie Boga. Nawet gdy nie ma w nas spontaniczności i entuzjazmu, nie rezygnujmy z modlitwy. Cóż bowiem wart jest człowiek, chociażby cały świat zyskał, a nie potrafił oddać chwały swojemu Zbawcy…?
Wszystkie cytaty za: A. Bloom, Odwaga modlitwy, tł. E. Wolicka, Poznań 1987, ss. 143.
Leave a Reply