Gdy zapisywałam się na kurs szycia, myślałam, że takie szycie na zamówienie, czy na specjalne życzenie moich córeczek – będzie wyjątkiem.
Nic bardziej mylnego. Pierwsze poważne przyszło od księdza Bartosza, który czytając mojego bloga (pozdrawiam) zapytał mnie kiedyś po Mszy Świętej: pani Joanno, proszę się zastanowić, może uszyłaby pani komże dla naszych ministrantów?
Byłam zaskoczona tak odważną propozycją dla raczkującej krawcowej. Poprosiłam o czas do namysłu. Doświadczenie mam niewielkie, a umiejętności świeżutkie, jak bułeczki tylko co wyjęte z piekarnika. Przy następnym spotkaniu, zgodziłam się. Mama ministranta Józefa, gdy tylko dowiedziała się o całej sprawie, ucieszyła się bardzo. Przysyłała linki z koronkami do wybrania, pojechała ze mną do sklepu i wybrałyśmy materiał. Nie pozostało mi nic innego, jak wziąć się do pracy. I uszyć.
I tu nastąpiły trudności. Nigdzie nie znalazłam wykroju komży. A o komży rzymskiej to mogłam zapomnieć. Ale, jak to mówi polskie porzekadło: potrzeba matką wynalazku. Z komży Józefa zrobiłam sobie wykrój, zmierzyłam chłopców. Komże miały być dwie. Dla mojego syna i właśnie dla Józia.
Żeby przekonać się czy to, co zaprojektowałam (szumnie brzmi) wyjdzie dobrze i da się uszyć, zrobiłam sobie prototyp z prześcieradła.
Uszyłam tak, jak powinno być szyte z materiału specjalnie kupionego.
Wyszło dobrze, choć kolor nie do końca mi się podobał. Koronkę też przyszyłam, ale wąską. I tak zaprawiona w boju, przystąpiłam do wykrojenia i uszycia dwóch jednakowych komży.
Wyszły tak, jak na powyższym zdjęciu. Zostały poświęcone i pierwszy raz użyte podczas ślubu Akeli ze Skautów Świętego Bernarda. Joanna i Tomasz udzielili sobie sakramentu małżeństwa 10 września w Sanktuarium na Siekierkach. Chłopcy wyglądali godnie.
Jeśli mam iść na ślub, to jak każda kobieta nie mam, co na siebie włożyć. Materiał został więc zakupiony i sukienka się uszyła. Jak dziewczynki zobaczyły, że mama ciągle coś szyje, poprosiły o nowe spódniczki. Wyszły takie folkowe z dodatkowymi chustami pod szyję z resztek materiału. I tak toczy się moje szyciowe życie. Kolejne wyzwania czekają.
Super gratuluję
Sama szyję bo mnie tego nauczyli w szkole krawieckiej. Tym bardziej gratuluję po kursie tylko tak szyć