15 sierpnia, Msza św.
W pierwszych rzędach kobiety przy nadziei. Albo z malutkimi dziećmi. A nie jest to Msza dla dzieci. Dlaczego akurat teraz przyszły, dlaczego tak do przodu? Mimowolnie je obserwuję. Odnoszę wrażenie, że jedna próbuje ukryć widoczny już brzuszek.
Nie wiem kiedy moje myśli kierują się w stronę zmian u mnie w rodzinie. Jedno niemowlę i jedna ciąża, czyli już niedługo dwójka brzdąców na imprezach rodzinnych. A wokół szczęśliwi rodzice, dziadkowie, ciocie, rodzeństwo. Szczęśliwi, bo na to drugie dziecko też czekali wiele lat (po pierwszej ciąży, kilka kolejnych kończyło się poronieniami). W sumie to nie moja rodzina, ale akurat na imprezach rodzinnych się spotykamy.
I nagła panika. Nie dam rady. To będzie zbyt wiele. I to niewypowiedziane współczucie dla nas. Albo pocieszanie, albo cisza – jedno gorsze od drugiego. I kombinacje – nie będę jeździć. Pojedzie sam M. Nie, to nie przejdzie. To będziemy się wymawiać i wpadać przed / po.
Płyną łzy, a ja proszę: „Mateczko Najświętsza, daj mi siłę być bezdzietną wśród dzieci, rodziców i dziadków. Oni mają prawo do swojego szczęścia. Daj mi siłę”.
Wychodzimy. M. dopytuje, dlaczego płaczę, co się stało. Odpowiadam, że nic takiego. Milczę.
Skąd takie obrazy, obawy? Przecież w najbliższym czasie na żadne spotkanie w tym gronie się nie zanosi… A może to być bardzo udane spotkanie (nie umiem sobie w tej chwili wyobrazić szczegółów, ale przecież może, czemu nie, spotykamy się od kilku lat i nigdy źle się wśród nich nie czułam…). Skąd takie skupienie na tym, co tylko hipotetyczne? Co się nie wydarzyło i być może nie wydarzy.
To nie pierwszy raz, gdy tak bardzo wybiegam w przyszłość i staram się ubiec w myślach pewne wydarzenia. Bardzo starałam się uprzedzić informację o ciąży mojej szwagierki… W zamian przyszła inna – szwagierka odeszła od męża. Nikt nie zauważył, na co się zanosi… Może gdybym nie była tak skupiona na ew. ciąży i na swoich emocjach (oraz możliwych zranieniach), zauważyłabym coś? Może mogłybyśmy porozmawiać? Może, może, może…
Ile ważnych spraw bieżących umyka, ile energii tracimy, bo pochłania nas przyszłość, która być może wcale nie nadejdzie… (albo przeszłość, na którą nie mamy już wpływu)…
A w Ewangelii św. Mateusza Jezus mówi:
„Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”.
em
Photo credit: Abhijit Chendvankar via Foter.com / CC BY-NC-ND
Leave a Reply