W zeszłą niedzielę mówiłam o zagubionym – odnalezionym, więc dziś będzie ciąg dalszy. Oczywiście o tych którzy szukają zagubionego, a potem doprowadzają go do stada. Mowa naturalnie o pasterzu i owcach, no może raczej – o owieczkach. A te owieczki bywają różne. Czasem urywają się ze stada jeszcze jako młode, bo wydaje się, że świat da im więcej niż dostaną od bacy. Pastwisko je ogranicza, a pilnujące psy denerwują. Tak to bywa. Historia znana i przerabiana wciąż od początku aż czasami po smutny koniec. Lecz pasterz czuwa i gotów wiele poświęcić by odzyskać takie zagubione stworzenia. / Gorzej bywa gdy owieczka już stara, a wciąż zagubiona. Szpitale są pełne takich istot, które ciągle jeszcze są pewne siebie, że same dadzą sobie radę. Znałam takie okazy i czasem trzeba było sposobu i wiele cierpliwości, by je jakoś naprowadzić na właściwą drogę. Na szczęście mamy teraz już w szpitalach kapelanów, i wystarczy mały znak, żeby posłużyli pomocą. Kilka bliskich mi osób dzięki temu odnalazło spokój i ukojenie. A może i życie wieczne.
I kiedy świat mnie porywa, kiedy zwątpienie ogarnia moje serce a sens życia zaczyna się zamazywać, sięgam po małą książeczkę księdza Mariusza Bernysia (akurat mam jedną, ale napisał ich więcej), jej tytuł to „Potęga nadziei”. Ksiądz Mariusz posługuje w szpitalu, a znam dobrze ten szpital. Nikt jednak nie zrozumie drugiego człowieka, tak jak Kapłan Kapłana. Oto początek wiersza z tejże książeczki, pt. „Jan Paweł II – ostatnia godzina”:
„Nim zasnę, kocham ręce na krzyżu i rany / I w oczach Twoich Panie jestem zakochany / Jest tylko Miłość – przy niej zorze bledną / Tylko to jedno
Felietonów Pani Elżbiety słuchaj w Familijnej Jedynce, program I Polskiego Radia.
Leave a Reply