Jeszcze jako młody kleryk usłyszałem o jednym kandydacie na Ołtarze, że jego osobistym ideałem, życiowym powołaniem, kluczem do zrozumienia wszelkich życiowych sytuacji było: „być żywym tabernakulum”. Skoro dziś przyjąłem Pana Jezusa do swojego serca, to znaczy, że On w nim mieszka, a ja jestem takim żywym tabernakulum i mogę Go zanieść w te wszystkie miejsca, które Go najbardziej potrzebują. I może z mojego serca promieniować na osoby, miejsca i sytuacje.
Dziś nasze miasta i wioski, ulice i place, przydrożni święci i okna naszych mieszkań witają Pana Jezusa, który chce do nas przyjść. Tam, gdzie my biegniemy do pracy, idziemy na zakupy, spotykamy się z przyjaciółmi, idziemy do urzędu…
To nasze dzisiejsze świętowanie jest bardzo uroczyste – dzięki Bogu, bo są kraje, gdzie już nie ma takich procesji
Ale też i od nas zależy, czy On będzie mógł odwiedzać nasze domy, nasze małżeństwa i rodziny, przychodząc najbardziej dyskretnie, bo w sercach naszych „pierwszokomunijnych” dzieci, czy też w sercu żony wracającej po dniu pracy do męża, czy w sercu męża wracającego do swojej żony, która czeka na niego w domu. A może w poniedziałek pokażę Panu Jezusowi z mojego serca moje miejsce pracy i kolegów?
Leave a Reply