Są wakacje, niektórzy pojechali na urlop, innym nie uda się nigdzie wyjechać, ale prawie nikomu nie uda się zauważyć, jak wiele zmian obecne władze próbują przeprowadzić nim przyjdą wybory, które tej władzy grożą utratą wpływów. Pomijając kwestie niegospodarności NFZ, pochylmy się wspólnie nad kwestią zmiany wprowadzanej błyskawicznie i dosłownie pod osłoną nocy. Chodzi o przeniesienie finansowania szczepień ochronnych z poziomu Ministerstwa Zdrowia na NFZ. 86 mln złotych wydawanych do tej pory na szczepienia ochronne trafi z budżetu MZ do kasy Narodowego Funduszu Zdrowia. I na pierwszy rzut oka zmiana wydaje się kosmetyczna. Jeśli jednak dokładniej się jej przyjrzymy, okaże się, że przy okazji próbuje się wprowadzić kolejne obowiązkowe szczepienia. Sprawa jest o tyle poważna, że chodzi m.in. o bardzo kontrowersyjną szczepionkę przeciw HPV, która teoretycznie ma chronić przed wirusem mogącym powodować raka szyjki macicy. Samo dodanie tej szczepionki do naszego kalendarza szczepień obowiązkowych jest o tyle dziwne, że żaden kraj na świecie tego nie praktykuje, a koszt tej szczepionki wynosi więcej niż koszt wszystkich pozostałych szczepień z dotychczasowego kalendarza.
Co to oznacza w praktyce? Po prostu dla kogoś w budżecie NFZ zabraknie pieniędzy. Środki będą musiały się znaleźć, a nikt nie prowadzi tak silnego lobbingu, jak koncerny farmaceutyczne, wobec których dobro pacjenta będzie musiało ustąpić. Nieważne, czy będą to środki dotychczas wydawane dla dobra niepełnosprawnych, dzieci chorych na białaczkę czy jakiejkolwiek innej grupy potrzebujących. Wiemy dobrze, że cały czas brakuje pieniędzy na wczesną diagnozę, intensywną rehabilitację i profesjonalne badania. Dlaczego ktoś decyduje się wydać ogromną pulę środków na szczepionkę, o powikłaniach po której powstało kilka filmów dokumentalnych, np. „Zaszczepione dziewczęta”, dokumentalny film nakręcony przez duńską telewizję o 283 ciężkich powikłaniach i prawie 1000 zgłoszonych przypadków NOP po tym szczepieniu.
Kolejny wymiar tej sprawy to kwestia tego, co lobby sprzedawców szczepionek proponuje jako receptę na tę sytuację. Mianowicie przeniesienie środków z refundacji badań cytologicznych na zakup szczepionek. Oczywiście to kropla w morzu potrzeb finansowych, ale pomysł jest o tyle kontrowersyjny, że regularne badania cytologiczne pozwalają uniknąć raka szyjki macicy dzięki interwencji medycznej, kiedy jest potrzeba. Badania cytologiczne przy okazji motywują do odwiedzania lekarza specjalisty, który może zauważyć inne zmiany wymagające dalszej diagnostyki lub leczenia.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kolejny raz odbiera się prawo do decydowania o dzieciach rodzicom. Kolejny raz, w imię następnej sprzedanej dawki, rodzic zmuszany jest ryzykować wystąpienie NOP-u dziecka. Poprzednia rekomendacja Agencji Oceny Technologii Medycznych mówiła o niefinansowaniu ze środków tego szczepienia jako niepotwierdzonego w działaniu. Na ocenę działania trzeba poczekać jeszcze około 30 lat, ale w Polsce już dziś chcą wyjść przed szereg i jako pierwszy kraj na świecie wprowadzić to szczepienie jako obowiązkowe. Aktualnie wydana rekomendacja ostatecznie mówi, że warto. Trudno się do niej odnieść, gdyż wszystkie istotne informacje zostały ocenzurowane przed opinią publiczną dla dobra tajemnicy handlowej. Nie wiemy więc, kto i na jakiej podstawie zalecał refundację tej szczepionki. Wszystkie istotne informacje ukryto przed obywatelami, którzy będą płacić za tę szczepionkę w podatkach lub kosztem dostępu do innych świadczeń.
Kolejną ważną sprawą jest kwestia tego, że w Polsce pomimo istnienia obowiązku szczepień nie istnieje system wypłaty odszkodowań za powikłania poszczepienne. Takie systemy istnieją w 13 państwach europejskich oraz USA. Fundusze te regularnie wypłacają odszkodowania. W funkcjonującym obecnie systemie rodzic, którego dziecko dozna powikłań poszczepiennych musi ustawić się w kolejce na rehabilitację, badania i leczenie. Wy jako rodzice dobrze wiecie, jak to wygląda. 45 minut rehabilitacji raz na tydzień, które nie ma szans pomóc dziecku w tym fundamentalnym czasie jego rozwoju. Te powikłania poszczepienne to nie tylko zaczerwienienie, gorączka czy ospałość. Znacznie dłuższą ich listę znajdziemy zarówno w „rozporządzeniu MZ z dnia 21 grudnia 2010 r. w sprawie niepożądanych odczynów poszczepiennych oraz kryteriów ich rozpoznawania”, jak i w ulotkach szczepionek. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że każde pogorszenie stanu zdrowia, które ma związek czasowy czterech tygodni ze szczepieniem (12 miesięcy po szczepieniu BCG) powinno być zgłoszone przez lekarza do sanepidu i odnotowane jako NOP w dokumentacji dziecka.
Dlatego zachęcam Was, drodzy rodzice, do pochylenia się nad tekstem petycji, przytaczając jednak kalendarium wprowadzania zmiany: środa 22.07 pierwsze czytanie projektu, czwartek 23.07 w nocy drugie, piątek 24.07 trzecie czytanie. Kiedy czytasz ten tekst ustawa będzie już przegłosowana. Bez czasu na dyskusję danego rodzicom i politykom, którzy poruszeni liczbą podpisów zadawali pytania o powód takiego tempa zmian.
Zapraszam do poznania treści petycji i uzupełniania wiedzy o szczepieniach przed ich wykonywaniem. Nie ograniczonego jednak do kolorowych ulotek w przychodni czy przekonania, że tak po prostu się robi, ale właśnie indywidualnego poznania wszystkich informacji, wbrew przyjętej strategii wyśmiewania każdego argumentu, który może być pytaniem o bezpieczeństwo szczepionek.
Życzę wszystkim podejmowania najlepszych i świadomych decyzji.
Poznaj i podpisz petycję: http://zmienmy.to/petycja/wiecej-przymusowych-szczepien-skoro-jest-ryzyko-musi-byc-wybor/
Poznaj rozporządzenie o NOP: http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20102541711
Leave a Reply