Zorganizowanie weekendu dla rodziny (z naszej perspektywy dużej) często jest wyzwaniem. Zarówno dzieciom, jak i nam trudno jest usiedzieć w czterech ścianach. Niestety nie dysponujemy domem z ogrodem, szczęśliwie telewizor „wyprowadził” się z naszej przestrzeni już trzy lata temu, a dwa dni spędzone wyłącznie w mieszkaniu potrafią dać się we znaki zarówno dzieciakom, jak i nam. Nie zawsze warto więc wystawiać rodzicielską cierpliwość na próbę.
Często siadamy z Dominiką (żoną) w piątkowy wieczór i wyszukujemy w przewodnikach ciekawych miejsc w promieniu 100 km od Warszawy. Jednym z miasteczek, które szczególnie nas urzekło jest Pułtusk – nazywany przez niektórych Wenecją Mazowsza. Czasem śmiejemy się z Dominiką, że gdybyśmy mieli zamieszkać, w którymś z małych miasteczek Mazowsza (oddalając nasze podkarpackie marzenia i plany) to osiedlilibyśmy się właśnie w Pułtusku!
Miasteczko oddalone jest od centrum Warszawy o około 60 km, a podróż samochodem zajmuje nie więcej niż godzinę. Drogę spokojnie wykorzystać można na odpoczynek dzieci, by kolejno cieszyć się wspólnym czasem w Dolinie Narwi.
Wizytę zazwyczaj zaczynamy od spaceru przez jeden z najdłuższych brukowanych rynków w Europie. Jego oś wyznacza gotycko-renesansowa wieża ratuszowa z XVI wieku, w której znajduje się Muzeum Regionalne. Najważniejsze atrakcje miasta, takie jak np.: ratusz, gotycka Bazylika kolegiacka Zwiastowania NMP z XV wieku, Kaplica św. Marii Magdaleny, zlokalizowane się również na rynku.
Mamy, będące zwolenniczkami zdrowego żywienia, ucieszy zapewne fakt, że w sobotę rynek zamienia się w gigantyczny targ warzywny (zazwyczaj wykorzystuję ten atut Pułtuska, kiedy chcę przekonać Dominikę, że właśnie tamten kierunek powinniśmy obrać).
Tydzień przed Wielkanocą w mieście odbywają się wielkanocne spotkania ze sztuką kurpiowską, a w pierwszą sobotę po Bożym Ciele – Wielki Piknik Średniowieczny. W wakacje można wziąć udział w zlocie starych samochodów, a we wrześniu (zwykle w ostatni weekend miesiąca) Pułtusk zaprasza na Dni św. Mateusza, swojego patrona.
Spacerując dalej, robimy obowiązkową przerwę na lody w barze „Żaczek”, które warto zjeść przy fontannie. Naturalnie naszej Krysi udało się już kilkukrotnie w niej wykąpać.
Kolejno czas na zamek – dawną siedzibę biskupów płockich. Na dziedzińcu Teofil bacznie ogląda zabytkowe armaty, momentalnie zamieniając się w Napoleona, który wedle doniesień historyków spędził w Pułtusku kilka dni.
Jednak jedną z największych atrakcji Pułtuska dla rodzin jest Narew oraz kanały, które otaczają rynek. W sezonie letnim warto skorzystać w możliwości rejsu gondolą stylizowaną na te, pochodzące z Wenecji (zabierają one około 11 osób) lub z możliwości spływu kajakowego dookoła rynku. Rejs kajakami przy rekreacyjnym tempie zajmuje od 1,5 do 2 godzin. Kajaki warto wykorzystać również do przeprawienia się na drugi brzeg Narwi, gdzie nietrudno znaleźć miejsce, w którym spokojnie można rozpalić ognisko.
Podczas naszych wizyt w Pułtusku nie udało nam się znaleźć restauracji, która byłaby szczególnie warta polecenia. Być może takie są, ale zawsze korzystamy ze smażalni ryb, usytuowanej przy wypożyczalni sprzętu wodnego. Ryba, kiełbaska z grilla oraz niezastąpione frytki – zawsze nam wystarczają.
Niepisaną tradycją naszej rodziny jest to, że wakacje inaugurujemy oraz wieńczymy w Pułtusku… Do zobaczenia więc na rynku 23 czerwca 2018 roku.
Im dalej w las…
P.S. A może tym razem udałoby się zanocować w namiocie na brzegu Narwi?
Leave a Reply