Brasil! Brasil! Któż nie pragnie wyruszyć do Brazylii? Za chwilę rozpocznie się finał mundialu 2014: gospodarze walczą z Polakami, czarnym koniem mistrzostw. Jestem na stadionie i dopinguję naszych! Jak to możliwe? Komputer mnie wylosował i przyleciałem na finał do Rio. Więc chwała pecetowi!
A oto i nasi wybiegają! Ale jak wybiegaaają: mkną, ciągną kłusem, galopem, szarżują, biją kopytem w murawę, a murawa zielona, brazylijska, finałowa i uroczysta, aż drży od uderzeń kończyn dolnych naszej husarii. Do boju, Polacy! Cicho! Hymny. Raperzy znad Wisły oraz Edyta Górniak przygotowali specjalną wersję Mazurka Dąbrowskiego w stylu samba-rumba-polonez. Ostatnie słowo trenera. Naszego. Ich nic nie mówi, bo go zatkało. Jak zobaczył nasz team. Messi (okazuje się, że jego dziadek był Polakiem), Cristiano Ronaldo (ożenił się tydzień temu z Miss Polonia), Adam Małysz, Robert Kubica etc. etc. Do przerwy 0-0. Trudno, to finał. Wiedziałem, że łatwo nie będzie.
Druga połowa. 73 minuta. I oto… pojawia się ON. Z jedenastką na plecach. Z obrazem Matki Boskiej z Guadelupe pod koszulką (miała być Czarna Madonna, ale FIFA „nie pozwoli na żadne rasistowskie prowokacje”). Słynny Diego Salomon, jego babka była córką Olisadebe, a dziadek wrócił z Chicago do Chęcin i sprzedaje oscypki. Diego Salomon, lat 23, klub Korona Kielce, siódmy występ w drużynie narodowej. Pierwszego gola strzela w 71 minucie, jeszcze siedząc na ławce rezerwowych! A potem drugi, trzeci, czwarty… i znowu!
15 minut później, gdzieś w Polsce:
„Przerywamy nasz program, aby podać specjalną wiadomość. Polska mistrzem świata! W finale z Brazylią 5-0. Trener dziękuje całej drużynie, kibicom i Sieci Handlowej „Biedronka”, oraz ogłasza, iż piłkarze jutro lecą do Rzymu, aby pomodlić się…”
80 minut później, na stadionie, okolice szatni:
Diego Salomon rozdaje ostatnie autografy. Nagle zauważa małego chłopca, który wpatruje się w niego jak sroka w kość. Salomon podchodzi do malca i pyta:
– Hm… czekasz na mnie?
Zaaferowany ośmiolatek kiwa z przejęciem głową. Jego niebieskie oczy lśnią.
– Pewno chcesz autograf? – z uśmiechem zagadnął Salomon.
– Nie! Czekałem, aby powiedzieć, że pewnego dnia będę od Ciebie lepszy…!
Chłopiec odchodzi.
Na jego bluzie szkarłatnym blaskiem płonie tajemniczy znak: „I ♥ NAZARET”.
Leave a Reply