Ostre, grube gwoździe kaleczą Twoje dłonie i stopy, Panie. Przebijają Twoje umęczone Ciało, za nic mając ból i cierpienie człowieka. Ten Krzyż, do którego Cię przybijają, Panie, to znak poniżenia w oczach tych, którzy obserwują z daleka to, co odbywa się na Golgocie. Dla nich wszystkich śmierć krzyżowa to wstyd i pogarda.
„Przebodli ręce moje i nogi moje, policzyli wszystkie kości moje.”
Więc tak ma wyglądać koniec Tego, który pociągnął za sobą takie tłumy? Tak kończy Prorok, który miał być zapowiedzianym Mesjaszem? Czy Bóg pozwoliłby na ukrzyżowanie swojego Jedynego Syna? Niejeden zadaje sobie takie pytania.
„Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.” Łk 23,34
„Czyż ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas!” – padają słowa przepełnione goryczą i wściekłością. Zaprowadzili Cię, Panie, na tę Górę Czaszki wraz ze złoczyńcami. Potraktowali jak jednego z nich. Skuli łańcuchami, jakbyś popełnił niewybaczalne przestępstwo i wystawili na pośmiewisko. Nawet ten, co zasłużył na karę, urąga Ci, myśląc tylko o doczesności i uratowaniu własnej skóry. Jakież to ludzkie, Panie. Egoizm i skupienie na sobie i własnym nieszczęściu, brak współczucia i stawianie własnego „ja” ponad wszystko. Jakież to ludzkie i wciąż obecne w człowieku, który nie dojrzał jeszcze do drogi na Golgotę.
W dziejach historii zapisuje się jednak inny głos: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa.”. Dobry Łotr, w ostatniej chwili życia zwraca się ku Tobie i ku Bożemu Miłosierdziu. Do końca dajesz człowiekowi szansę, Panie. Nie odrzucasz go w tej ostatniej godzinie, ale otwierasz dla niego swoje ramiona, dając człowiekowi wybór. Kochasz, pomimo wszystko, litując się nad tymi, którzy z wiarą i ufnością wzywają Twojego imienia i proszą o przebaczenie.
Jestem przy Krzyżu, Panie. Stoję obok Twojej Matki i Jana, ukochanego ucznia, którego ciche łzy spływają na jerozolimską ziemię. Dotykam z czułością Twoich świętych stóp, patrząc w oczy, które na zawsze we mnie pozostaną. Twój wzrok, pełen dobroci i niewyobrażalnej miłości, pomimo cierpienia, jakie odczuwasz. Współodczuwam je wraz z Tobą, z moim sercem wtulonym w Twoje. Nie rozumiem tego, co się dzieje, ale ufam Ci, Panie, wierząc, że to wszystko ma sens i dokądś prowadzi. Twoja śmierć nie może być poniesiona na darmo.
W tej mistycznej chwili zawierzenia i oddania Bogu Ojcu wszystkiego aż do końca, zostawiasz nam, Panie, testament.
„Niewiasto, oto syn Twój.”
„Oto Matka twoja”.
Oto córka twoja, Matko.
Oddajesz nam swoją Matkę wiedząc, jak słaby jest człowiek i jak wielkim wsparciem jest prowadzenie i opieka Tej, która z boleścią w sercu patrzyła na Twoje konanie. Tymi dwoma zdaniami zawierzasz całą ludzkość Tej, która kiedyś wypowiedziała słowa: „Zróbcie wszystko cokolwiek wam powie”, i całym swoim życiem świadczyła, jak bardzo Bóg umiłował pokornych i cichego serca, obdarowując ich Swoim Błogosławieństwem.
Tak niewiele jestem w stanie zobaczyć przez łzy, które przesłaniają wszystko. Nie umiem ich powstrzymać, będąc świadkiem Twojego konania. I nie umiem przestać Cię kochać wiedząc, czym mnie odkupiłeś.
Wykonało się, Panie. Tajemnica Odkupienia dokonała się, a Ty złożyłeś największą Ofiarę za mnie, dając mi szansę na życie, które nie kończy się tu, na ziemi. Rozpięte na krzyżu ramiona gestem miłości ogarniają świat, a Krzyż dla tych, co uwierzyli, staje się odtąd symbolem największego oddania. Największej Miłości. Na tym Krzyżu Chrystus zostaje wywyższony, prawdziwie będąc Królem.
„To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.” J 15, 12-13
Przytulam się do Twojego Krzyża, Panie, zasłuchana w jego milczenie. Przytulam się do Twojego Krzyża, z którego czerpię siłę, mając świadomość jak bardzo mnie ukochałeś. I chociaż w tej chwili mam poczucie osamotnienia i lęku, Twoja wygładzona spokojem twarz i te rozłożone dla mnie ramiona, dają nadzieję, że cokolwiek by się działo w moim życiu, nie jestem z tym sama, bo Ty nigdy mnie nie opuścisz.
Za Ofiarę Twojej Najwyższej Miłości oddaną za mnie i za każdego człowieka – dziękuję Ci, Panie. Za to, że tak często tej Ofiary nie doceniam – przepraszam Cię, Panie.
Twoje Ciało, zdjęte z krzyża, Panie, złożone w ramionach Matki, nasuwa obraz sprzed lat, z Betlejemskiej stajenki. Bezwładne i umęczone święte Ciało Chrystusa, na które spływają matczyne łzy. Tylko Ona i Bóg wiedzą, co w tej chwili dzieje się w Jej sercu. Przeszyte bólem, z niewypowiedzianym: „Dlaczego On?”, i chwilą, która należy tylko do Niej i do Jezusa. Przebite serce już nie odmierza upływających godzin swoim biciem, ale serce Maryi, pomimo bólu i rozpaczy, wciąż żyje nadzieją. Bo kiedyś zaufało.
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami!
Za wszystkie chwile, kiedy straciłam nadzieję i za momenty zwątpienia – przepraszam Cię, Panie.
Józef z Arymatei poprosił o Twoje Ciało, Panie. Znałam Go. To dobry i sprawiedliwy człowiek. Udał się do Piłata, a uzyskawszy jego zgodę, zdjął z krzyża Twoje umęczone Ciało, owinął w płótno i złożył w kamiennym grobie wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. Zbliżający się szabat nie pozwolił na godny Króla pochówek. Godziny, które nadejdą, będą największą pustką, jaka pozostała. Wspomnienia są jeszcze zbyt bolesne, a myśl o przyszłości bez Ciebie przeszywa tak, jak włócznia, która przebiła Twoje serce i bok.
Patrząc na ciężki kamień, którym przysłonięto grób, czuję głęboki smutek, ale gdzieś we mnie rodzi się ufność, którą wynagrodzisz pewnością, Panie, w Wielkanocny poranek. I właśnie ta ufność pozwoli zrozumieć to, czego nie rozumiałam, gdy nas nauczałeś – to, że ludzkim przeznaczeniem jest przejście paschalne, a grób nie jest początkiem nicości. Ty, Panie, poprzez swoją śmierć na Krzyżu, zadałeś śmierć ludzkiej śmierci, zwyciężając wszystko, wbrew wszystkiemu. Ty, Pan i Król. Mój Zbawiciel. Odkupiciel człowieka. Jezus Chrystus, poprzez Którego dokonało się moje zbawienie.
Za Twój Krzyż i za Największy Dar oddany za mnie, dziękuję Ci, Panie.
Za Twoją Miłość, z którą przychodzisz do mnie każdego dnia, dziękuję Ci, Panie.
Leave a Reply