Nie ma lekko. Kończy się pierwszy tydzień września, i czas się rozstać ze światem w różowym kolorze lata i wakacji. Przynajmniej jeśli chodzi o osobników w wieku szkolnym popularnie zwanych uczniami. Bo na studentów jeszcze nie pora. Oni zaczną swój znój od października.
Ze szkołą nieodmiennie kojarzy mi się… worek z kapciami. Niegdyś królował w kapciach filc, potem była era tenisówek, wreszcie to obuwie na zmianę zamieniło się w jakieś sportowe nowoczesne modele. Nie będę wymieniać żeby nie robić darmowej reklamy.
Ach te niegdysiejsze kapcie! Gdy nowe, to nawet można było się nimi pochwalić. Ale w trakcie używania zmieniały barwę, kształt, a nawet jakby stan skupienia. I zamieniały się w jakąś zburchloną masę ledwie trzymającą się nogi. Lecz dość już wspomnień. Bo chodzi mi o zupełnie coś innego. Otóż kapcie na zmianę potrzebne są dlatego, żeby uszanować pracę pań sprzątających. I to był jakby taki ukłon w stronę człowieka pracy, by tę jego pracę docenić. Zaoszczędzić niepotrzebnego powtarzania czynności sprzątania. W muzeach były to ochronniki na buty. W szpitalach plastikowe ochraniacze, choć tu podobno odgrywały też rolę względy higieniczne.
Wyrosłam w czasach gdy gości nie zmuszało się do zmiany obuwia kiedy przyszli na imieniny. Chyba że była silna zima i duży śnieg to sami tego chcieli. Ale takie obyczaje związane ze zdejmowaniem butów i zamianą na inne to był trend późniejszy, a przyszedł wraz z modą na lakierowanie podłóg, albo na stosowanie miękkich wykładzin dywanowych. To już nie był szacunek dla gospodyni pastującej i froterującej posadzki, ale ze względu na to by nie poniszczyć podłoża. Takie domowe muzeum.
Ale i problem szacunku dla ludzkiej pracy staje się reliktem, bo teraz już nie naprawia się, nie oszczędza, ale zamienia na nowe. A może warto by było taki przedmiot wprowadzić do programów szkolnych?
Foto: Tomasz O. – Praca własna, CC BY-SA 3.0, wikimedia commons
Leave a Reply