Wokół niedzieli toczy się teraz nieustannie wiele dyskusji. Obserwuję te debaty i dochodzę do wniosku, że my, Polacy, zapominamy o wartości niedzieli. Wstańmy z kanapy i przyjrzyjmy się jej z bliska.
Przeżywanie i świętowanie chrześcijańskie
Pamiętam słowa katechetki przygotowującej mnie do Pierwszej Komunii w drugiej klasie podstawówki. Mówiła o tym, że dobrze by było, by rodzice czytali nam Pismo Święte z czytaniami z liturgii i byśmy wspólnie o tym rozmawiali. Wtedy dla mnie był to kosmos i wyimaginowany pomysł. Do pewnych rzeczy trzeba jednak dorosnąć, by odkryć ich sens i dziś mogę powiedzieć – Pani Jolu, miała Pani rację. Piękna sprawa, dobre zaznaczanie tego, że niedziela to pamiątka Zmartwychwstania, święto takie, że dzieci nie mogą się kłócić 😉 Czytanie Pisma Świętego niesie wszystkim pożytek.
W niedzielę nie dzielę…
… i nie chcę dzielić.
Byłam niedawno w centrum handlowym w niedzielę. Nawet dwa razy. Pierwszy raz – vis maior, siła wyższa, przeszliśmy trasę lekarz – recepta – apteka, drugi w kinie na Bocianach (polecam). Co za tłumy z każdej strony! I tak snują się po tych galeriach, nosy przy szybie, nic nie kupują, ale chociaż się rozejrzą…
Handel w niedzielę – nie tylko o to tu chodzi. Nie o zakupy spożywcze, o to, że masz swoje potrzeby i chcesz je zrealizować. Tu chodzi o szacunek do drugiego człowieka, o to, że on może ma inną kulturę spędzania wolnego czasu niż ty, ale pracuje. Ma rodzinę, z dziećmi od tygodnia nic wspólnie nie robił (bo szkoła, zajęcia pozalekcyjne, może jakiś lekarz), a małżonka też widzi w biegu.
Ukryte znaczenie zakazu handlu w niedzielę, o którym głośno się nie mówi, to próba aktywizacji społeczeństwa i odbudowy rodzinnych więzi. Siedzimy na kanapie, każde na swoim miejscu, w swoim komputerze i smartfonie na dodatek przed telewizorem z programem niby rozrywkowym. Potrzebujemy bycia razem, biernie (oglądanie zdjęć z przeszłości) czy aktywnie (jazda na rowerze), ale RAZEM. A to niestety jest coraz trudniejsze, przez co spada jakość relacji, zanika spontaniczność, kreatywność i umiejętność bycia z drugim człowiekiem, także tym najbliższym.
Zaplanujmy więc inaczej czas w tygodniu, by niedzielę mieć dla siebie, by inni też nie musieli stać po 12 godzin i sprzedawać pralki i telewizory.
W naszej rodzinie (choć zakupów w niedzielę nie robimy) też pracy jest tyle, że mniej jest czasu dla nas. Sprawy techniczne, przynieś, wynieś, załatw, kup, daj. Basta!
W pewnym momencie wprowadziliśmy zasadę, że choćby nie wiem jak niedziela była zajęta pracą (mąż pracuje), to i tak 15 minut takiej budującej rozmowy dla nas się należy. Ot!
Niedzieli więc trzeba się nauczyć od nowa.
Zgodzę się z tym, że rodziny w niedzielę nie mają gdzie iść (zwłaszcza w pogodę pt „nie wiem jak się ubrać”), bo gdzie się nie ruszysz, tam stówkę za wstęp musisz zostawić, więc…
Nauczmy się niedzieli na nowo. Niskobudżetowo.
Papież Franciszek wiedział co mówi w tym swoim sformułowaniu „wstań z kanapy”, choć użył go w trochę innym kontekście.
Nawet w najbliższej okolicy mam szlaki turystyczne, które wołają „poznaj mnie!”, a tam jeszcze nie byliśmy. W mojej okolicy mówię o szeroko rozumianym Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, ale nie tylko. Może piknik? Teatrzyk (wspólnie zrobiony w domu)? Gry (Kasia marzy o Dobble Dory)? Spotkanie z przyjaciółmi? Budowa garażu/domku z tektury, rodzinne warsztaty cukiernicze i ciacho na deser…
Pomysłów jest mnóstwo!
Jakie jest moje wyobrażenie idealnej niedzieli?
– spanie do oporu, pyszne śniadanko, kawusia i ciacho
– Msza Święta, a po niej dzielenie się Słowem Bożym w rodzinie
– wspólny spacer, obiad (lepszy niż w dni powszednie), relaks do wieczora.
A na koniec wspólne oglądanie zdjęć z tego dnia.
Tekst pochodzi z bloga Latorośle.
Foto: fotografia prywatna autorki.
Leave a Reply