Dzieci

Zapomniane dziecko

W każdym z nas jest dziecko, dzięki któremu potrafimy dostrzegać kolory życia w codzienności. Dziecko we mnie nie pozwala mi zapomnieć, że szczęście zamknięte jest w drobiazgach i skłania do zachwytu najprostszymi rzeczami. Dziecko we mnie wie, że biedronka nie jest jedynie owadem, ale strojną panienką w czerwonej sukience, w której jej bardzo do twarzy; a zwiewny motyl przyleciał tutaj z zaczarowanej krainy, o której chce mi opowiedzieć, jeśli tylko będę miała ochotę go posłuchać. Mała dziewczynka, która prowadzi mnie za rękę przez moje dorosłe życie, zatrzymuje się przy przechodzącym przez chodnik ślimaku i przenosi go na trawnik, aby żaden zapędzony dorosły but przez przypadek go nie rozdeptał, i ta sama dziewczynka, stojąc przed półkami uginającymi się w sklepie pod ciężarem wymyślnych słodyczy, wybiera skromne sezamki, bo ich smak pamięta z dzieciństwa, do którego nie chciałaby jednak powrócić.
Ciekawość dziecka skłania mnie do poszukiwań i poznawania świata; doświadczania go wszystkimi zmysłami, bez stawiania sobie barier i ograniczeń nakreślonych w głowie.
Dzieci są niesamowitymi obserwatorami życia, w którym dostrzegają niezauważalne detale. Nie potrzeba im słów, aby zrozumieć, choć może nie do końca pojąć. Dzieci działają również jak barometry – doskonale odczytują nastroje dorosłych, a ich wrażliwe serduszka wyczuwają szczerość intencji dorosłych. Dziecko we mnie obserwuje otaczający świat z szeroko otwartymi oczami. Dotyka i doświadcza tego wszystkiego, co trudne, skomplikowane, ludzkie. Biegnie za tęczą z nadzieją, że znajdzie kiedyś jej koniec, i nie rozumie dlaczego nie można stąpać po ziemi z głową w chmurach. Każdą chwilę przeżywa tak, jakby była tą wyjątkową i zachłystuje się nią, nie obawiając się spróbować nowego, przed czym my – dorośli, tak mocno się bronimy. Szczerość dziecka nie rani, bo nie ma w niej ukrytych podtekstów ani złośliwości, a jedynym i największym pragnieniem każdego dziecka jest to, aby było kochane. Tak po prostu, za to, że jest, bo w taki właśnie sposób dzieci przyjmują i bezwarunkowo kochają dorosłych – za to, że są, bez względu na to, jacy są.

Dorosłość nakłada nam maski, które zniekształcają obraz rzeczywistości. Odbiera magię dzieciństwa, które porzucamy, zapominając o dziecku którym kiedyś byliśmy. Z dnia na dzień, obwarowana powinnościami codzienność traci tęczowe kolory i szarzeje, przykurzając dziecięce marzenia, które kiedyś unosiły się jak iskrzące bańki mydlane ponad nami. Gorzkniejemy, poważniejąc i wydaje się nam, że upływające lata dają nam monopol na mądrość. I coraz mniej rzeczy nas cieszy, a drobne cuda, które dzieją się tuż obok nas, lekceważąco omijamy. Uciszamy w sobie dziecko, bo wydaje się nam, że z pewnych rzeczy już powyrastaliśmy i że nam, tak bardzo dorosłym, nie wypada. Boimy się spontaniczności, bo nie wiemy dokąd nas doprowadzi. Boimy się słów przed którymi dzieci nie mają oporów ani zahamowań, bo mogą kiedyś odbić się jak rykoszet w krzywym zwierciadle od tego, kogo nimi obdarowujemy i zranić. Długo pamiętamy krzywdy i ciężko wybaczamy; bywa że całe życie pielęgnujemy w sobie złość, żal i urazę o coś, co z biegiem lat staje się zupełnie nieistotne. Dziecięcą ufność zamieniamy na podejrzliwość, a racjonalność przejmuje władzę nad sercem.
Zdradzając dziecko w sobie, stajemy się śmiertelnie poważni i wiecznie niezadowoleni. I czy jest nam z tym dobrze?

Duża Monika zapamiętała marzenia małej Monisi i pomogła, już jako kobieta, je spełnić. Dziewczynka podziękowała jej za to pozostając z nią i nie zamykając drzwi do krainy wyobraźni, którą kiedyś obie odkryły.

Patrząc na świat oczami dziecka, które wciąż we mnie pozostało, na nowo zachłystuję się każdą porą roku i rozmawiam ze zwierzętami wierząc, że mnie rozumieją. Każdego dnia budzę się z radością oczekiwania na to, co mi przyniesie, i wychodzę z marzeniami poza granice swoich możliwości, bo wiem, że cuda się zdarzają. Wierzę jak dziecko i dostrzegam kolory życia nawet w najbardziej ponurym listopadowym popołudniu. I kocham pomimo, choć ran i blizn jest we mnie za dużo…

Nie zapominaj o dziecku, którym kiedyś byłaś i byłeś. Pozwól mu na to, aby cię poprowadziło, pokazując świat, o którym już, być może, nie pamiętasz, ale który ma ci tak wiele do zaoferowania i opowiedzenia. Jeśli tylko zaufasz i przypomnisz sobie o tym małym chłopcu lub dziewczynce, których kiedyś porzuciłeś. O dziecku, które pomimo upływu lat, wciąż w tobie pozostało.

fot. Marcin Piotr Oleksa

O autorze

Monika A. Oleksa

Pisarka, eseistka, blogerka. Lektor języka angielskiego i businesswoman. Od dwudziestu lat żona Marcina. Mama dwóch nastolatków. Marzycielka z duszą wrażliwą i otwartą na drugiego człowieka. Pisanie jest jej pasją od zawsze.Debiutowała w 2002 roku  zbiorem opowiadań „Uśmiech Mima”. Pierwsza powieść „Miłość w kasztanie zaklęta” ukazała się w 2011 roku, kolejne: "Ciemna strona miłości”, "Samotność ma twoje imię", „Niebo w kruszonce” i „Spacer nad rzeką”. Blog autorki http://magialiterczarslow.blogspot.com/

Leave a Reply

%d bloggers like this: