Dziś mało subtelnie, bo i temat bulwersujący. Od paru dni media wszelakie wałkują kwestię publicznego karmienia niemowląt piersią, pozwolę sobie zatem na kilka myśli na kanwie tej, z pozoru tylko, błahej dyskusji.
Zewsząd podnoszą się głosy o ohydzie, obrzydliwości, niestosowności tego aktu, ciekawym jest jednak fakt, że o karmieniu tylko w domu, bo w miejscach publicznych to niestosowne a wyrafinowane zmysły społecznych wrażliwców narażone są na niesmak i zgorszenie, rozmawia się w kręgu kulturowym, w którym na codzień głowy nabija się ludziom frazesami o naganności „zamykania” kobiety przy garach i odbierania jej możliwości życiowej aktywności. Rozwój ów, najwyższe dobro według współczesnych ideologii, zaprojektowany i uszyty na zamówienie, szacowni wypowiadający się wpychają ci, kobieto, prosto do gardła i spróbuj tylko nie okazać stosownej wdzięczności. Jedyną jednak drogą, by być zarazem życiowo aktywną i nie drażnić nikogo obrazem karmienia dziecka jest w ogóle go nie posiadać. Biada ci zatem, jeśli zdecydujesz się je urodzić, zapoznasz się wtedy z bardzo ciekawymi koncepcjami „szacunku” i „tolerancji” made by postęp i nowoczesność, w stosunku do obranej przez ciebie linii realizacji. Tak, bo rodzicielstwo to także droga życiowego rozwoju, na pewno nie gorszego, czy mniej społecznie użytecznego, niż kolejne szczeble osiągane w korporacji.
Nota bene, nie dziwi właściwie fakt, że debata ta toczy się w czasach, kiedy na topie pozostaje tematyka dysponowania „własnym” ciałem, czyli aborcji na życzenie, skoro bowiem można zlepek komórek, wedle upodobania, zabić, to dlaczego depersonifikacja najmłodszych miałaby sięgać czasowo tylko do symbolicznego wydostania się ich na zewnętrzną stronę brzucha matki? Chce ów twór pokarmu? Do wychodka z nim, zamiast kulturalnych ludzi na takie niesmaczne widoki narażać. To dziecko nie jest w oczach wielu komentatorów podmiotem, który ma swoje prawa. Nawiasem mówiąc, ordynarne słowa używane przez oburzonych na określenie damskiego biustu i karmienia powodują, że zaczynam solidnie wątpić w ich deklarowaną wrażliwość zmysłów.
Obnoszenie się publiczne z własną seksualnością, pornografia w kioskach i internecie, wychowanie seksualne typu B, golizna w telewizji i na billboardach należą się obywatelowi w celu pełnej autorealizacji, zaś głodny dzidziuś sieje zgorszenie. Jestem złośliwa, to prawda, jednak logika tej dyskusji jest podobnie trafiona, jak postulaty zakazu chrzczenia niemowląt, ponieważ to, rzekomo, uderza w ich prawo do wyboru, przy jednoczesnym głoszeniu możliwości zabicia tych samych dzieci chwilę wcześniej.
Fizjologia nie brzydzi „nas” tylko od jednej strony aktu seksualnego, czyli wszystkiego, co do stosunku prowadzi, całego bogatego i wieloetapowego świata erotyki, drugą, obmierzłą dla wielu stroną są bowiem konsekwencje stosunku, m.in. ciąża, poród, rodzicielstwo oraz dbanie o nowego człowieka. A tak jak każdy, ten człowiek także musi jeść, w jego wypadku jednak marne są szanse na wyjaśnienie powodów zwłoki w karmieniu.
Żyjemy w świecie absurdów, mentalności oszalałej i autodestrukcyjnej, która nie umie poradzić sobie z analizą zjawiska przyczyny i skutku, która w deprawacji widzi wolność, a w niewinności brzydotę, w której karmienie piersią, biorąc pod uwagę komentarze internautów, kojarzone jest z czynnościami seksualnymi. Jak inaczej można nazwać to wszystko, niż cywilizacją śmierci? Odraza wobec WŁASNEGO gatunku, agresja wobec WŁASNEGO przetrwania, bo tym jest, de facto, prawo zabijania najmłodszego pokolenia, to znamiona społecznej choroby psychicznej. Zaś efektem owej cywilizacji śmierci jest właśnie zgon, ale nie jako wyabstrahowane filozoficznie pojęcie, a nasz własny, fizyczny i do bólu realny koniec, który jest bliższy niż może się wydawać.
W ciągu całego swojego życia nigdy nie widziałam kobiety, która obnosiłaby się z karmieniem niemowlęcia, jest to bowiem czynność wymagająca delikatności i spokoju, przede wszystkim dlatego, że potrzebne jest to karmionemu. Jeśli gdzieś kiedyś znalazła się osoba znajdująca satysfakcję w publicznym obnażaniu własnych piersi w celu nakarmienia dziecka, to należy jej się taka sama pomoc specjalisty, jak osobom, które ekscytują się seksualnie widokiem matki dającej niemowlęciu jeść, znaczy to bowiem, że ludzie ci są ofiarami postępującej i odzierającej z podmiotowości utylitarnej seksualizacji lub też mają innego rodzaju zaburzenia postrzegania rzeczywistości. Powszechnością jest jednak zupełnie inny obraz: kobieta, która siada i najcześciej okrywając biust i główkę dziecka pieluszką stara się zapewnić mu maksimum, możliwej w danych warunkach, ciszy. To, że widok ten wydaje się niektórym komentatorom ohydny, więcej niż dziwi.
Na koniec, słowem wyjaśnienia, uprzedzając ewentualne zarzuty, podkreślam, że nie jestem stroną konfliktu, gdyż nie posiadam dzieci. Staram się po prostu obserwować i analizować rzeczywistość.
Foto: Beautiful Memories – Maciejewska Fotografia w ramach projektu Kraina Mlekiem i Miłością Płynąca
Nareszcie jakiś mądry głos w tej sprawie. Sama karmię piersią już 10 miesięcy i nie zamierzam przestawać ani podawać dziecku butelki w miejscu publicznym zamiast piersi żeby tylko „wyglądało”. Wiem, że jest grupa dziewczyn ktora odciaga mleko idac np do restauracji zeby nie karmic w miejscu publicznym. Dla mnie to bzdura. Dlaczego mniej ohydne jest karmienie wlasnego dziecka z toksycznego plastiku niz z wlasnej piersi???