Czy zastanawialiście się, co oznacza określenie „żyć Słowem Bożym”?
Często słuchamy Słowa Bożego, albo czytamy Pismo św. I co dalej? Żyjemy tym słowem?
Na pewno? I jak długo nam się to udaje?
Spotykasz koleżankę, która podzieli się z tobą rewelacyjną ploteczką i ogarnia cię nieokiełznane pragnienie poznania szczegółów.
Albo przychodzi Wielki Post i szukasz wymówek, dlaczego nie możesz przyjąć wymagającego wyrzeczenia, bo:
- ksiądz na kazaniu przestrzegał, by nie przesadzić
- przecież i tak nie piję zbyt dużo alkoholu, żeby sobie odmawiać
- mam imieniny, urodziny w czasie Wielkiego Postu i nie mogę zrezygnować z jedzenia słodyczy
- i tak jestem uharowana po uszy i jeszcze mam sobie dokładać umartwień?
- idę na rekolekcje i nie potrzebuję dodatkowych wielkopostnych nauk, bo mi się wszystko pomiesza
- nie mogę od siebie zbyt wiele wymagać, gdy jestem głodny i zmęczony. Najpierw muszę coś dla SIEBIE zrobić!!!
Tak, jestem usprawiedliwiony przed samym sobą.
A teraz zabierz ten wierszyk z wymówkami i wyrecytuj go patrząc prosto w konające Oblicze Jezusa…. Jemu się CHCIAŁO.
Każdy Wielki Post trzeba traktować, jak ten ostatni w życiu. Bez wymigiwania i chrzanienia farmazonów. I zrobić w tym czasie coś konkretnego:
Jedno konkretne postanowienie pracy nad jedną konkretną sprawą.
Jedną konkretną jałmużnę, pomoc lub wyświadczone dobro bliźniemu bez myślenia o własnej korzyści lub wygodzie.
Jedno konkretne wyrzeczenie, którego będziesz się trzymać przez cały post.
Te trzy wielkopostne elementy są nierozerwaną jednością i tak je należy traktować.
Wszystko to może się udać, gdy żyjesz Słowem Bożym. Tworzysz przestrzeń świętą w sobie.
Jeśli chcesz, by spełniły się twoje prośby, by modlitwy i praca nad sobą nie były bezowocne, zachowuj Słowo. Skup się na tym.
Przyjmujesz przynajmniej raz w tygodniu, a ono potem ulatnia się jak opary. Zachować Słowo to znaczy, że Ono w tobie żyje, że przychodzi ci na myśl w różnych sytuacjach życiowych. Zaczyna cię definiować i warunkować twoje zachowanie.
Maryja i Józef, święci Rodzice byli pierwszymi słuchaczami, uczestnikami Dobrej Nowiny, mieli bezpośredni kontakt z żywym Słowem-Jezusem. Dosłowność tego aż bije po oczach: „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”. (Łk 2, 19).
Zachować coś oznacza zatrzymać w sobie na zawsze. Schować w swoim wnętrzu, sercu, duszy, żeby nie umknęło. Po co? Aby się tym Słowem posługiwać na co dzień. Sytuacje i słowa Ewangelii stosować do własnych sytuacji i postępowania. Być Nim przesiąkniętym jak gąbka.
To niełatwe. Czasem czuję się jak podpsuty neon nad sklepem rybnym, w którym dwie literki ciągle migają. Raz styka raz nie styka. Albo jak lampki choinkowe. Założysz na drzewko, włączysz wtyczkę do gniazdka, trącisz – zgasło, trącisz znów – o! zaświeciło się z powrotem.
Czasem w głowie zaiskrzy i czuję się wewnętrznie „oświecona”, a potem znów gaśnie.
Ważne, by dążyć do doskonałości i nie zrażać się upadkami i gorszym dniem. Pod ciepłym, zachęcającym i pocieszającym płaszczem Matki, której ożywczy dotyk dodaje sił na pewno się uda. Ona, będąc Bożym Tabernakulum nauczy mnie, jak nie uronić ani jednej literki Słowa, które Bóg do mnie kieruje.
Wolę tu na ziemi, wzrastać, doskonalić się i odpokutować swoje, niż po drugiej stronie. Parafrazując O. A. Pelanowskiego, tu przynajmniej zrobię sobie przerwę na kawę i ciastko. 🙂
Foto: Marta Dzbeńska-Karpińska, zbiory Muzeum Diecezjalnego w Bardo Śląskim
Leave a Reply