Zapalamy na ich grobach świece, co jest reliktem pogańskich ognisk palonych by „dziadkom” było cieplej, lecz pamiętajmy, że modlitwa przyda im się bardziej.
Kontynuujemy dzisiaj opowieść o dawnych zwyczajach przypadających na czas w okolicach przełomu października i listopada. Dzień Zaduszny, będący właściwym Świętem Zmarłych, to dobra okazja by przyjrzeć się ponownie temu jak chrześcijaństwo splata się z pokładami dawnych wierzeń.
Jak wspominałem w poprzednim tekście o celtyckim świecie Samhain, ludzie dawnej, przedchrześcijańskiej Europy czcili swoich zmarłych przodków, ale zarazem lękali się ich bardzo. Wedle wierzeń pogańskich zmarli nie ulegali anihilacji po śmierci, lecz wiedli jakiś rodzaj egzystencji, raczej smętnej i mało wesołej z naszego punktu widzenia. Byli też skłonni do szkodzenia żywym już to z zazdrości, już przez czystą złośliwość. Jako, że Zaświaty wiązano w wierzeniach z królestwem świata podziemnego ten zaś z wegetacją roślin, nasi przodkowie wierzyli, że zmarli mogą wpływać na powodzenie w rolnictwie. Przychylność zmarłych starano się na różne sposoby zaskarbić, także składając im najróżniejsze ofiary.
Kościół chrystianizując Europę zetknął się z wieloma kultami, które należało zdecydowanie odrzucić. Część z nich udało się jednak „ochrzcić” i włączyć do chrześcijańskiej religijności. Tak było z kultem zmarłych.
Przyjmuje się, że zapoczątkował chrześcijańskie Święto Zmarłych, czyli Dzień Zaduszny opat przesławnego klasztoru benedyktyńskiego w Cluny św. Odilon w okolicach roku 998. Schrystianizował on kult zmarłych funkcjonujący w najlepsze na okolicznych ziemiach, mówiąc ludziom, że nie ma powodu, by oddawali się pogańskim praktykom, mogą łączyć się ze swoimi przodkami po chrześcijańsku w modlitwie. Dzień Zaduszny, czyli dzień modlitw za wszystkich zmarłych został przez sw. Odilona ustanowiony na pierwszy dzień po Wszystkich Świętych i tak już zostało. Mnisi cluniaccy mieli w tym czasie ogromne poważanie w całej łacińskiej Europie i tam gdzie docierali – przenosili ze sobą swoje zwyczaje. Do XIII wieku zwyczaj obchodzenia Dnia Zadusznego rozpowszechnił się w całym zachodnim Kościele. Nie wszędzie wyparł całkowicie dawne pogańskie praktyki. Adam Mickiewicz w swoim poemacie „Dziady” dał piękny, romantyczny opis obrzędu ludowego z obszaru Białorusi, obrzędu łączącego elementy pogańskie z chrześcijańską wiarą.
Zwyczaj ten wiązał się ściśle z katolicką nauka o czyśćcu – miejscu czy też stanie, w którym przebywają dusze zmarłych oczekujące na wejście do chwały niebieskiej. Oczekują dla tego, że nie są jeszcze gotowe, własne słabości i niedoskonałości nie pozwalają im na razie dołączyć do grona świętych.
Istnieje kilka fragmentów w Piśmie świętym, na podstawie których Tradycja Apostolska utrzymywała, że losy człowieka po śmierci mogą być trojakie – dla najbardziej zatwardziałych grzeszników Piekło i wieczne potępienie. Dla świętych, przede wszystkim męczenników – zbawienie w Niebie. Dla reszty czas oczekiwania i oczyszczania się w Czyśćcu (łac. Purgatorium)
Rzecz ciekawa, choć Prawosławie oficjalnie nie uznaje nauki katolickiej o czyśćcu to wierzy w stopniowe oczyszczanie się duszy po śmierci w wędrówce do Nieba.
Dzień Zaduszny to czas modlitwy za zmarłych, którzy wciąż jeszcze są zbyt blisko swoich słabości. Kościół naucza, że nie tylko żywi modląc się pomagają zmarłym w oczyszczaniu. Także dusze czyśćcowe podążając pewną drogą do Domu Ojca są w stanie swoją modlitwą wspierać tych, którzy kontynuują ziemską wędrówkę. Zapalamy na ich grobach świece, co jest reliktem pogańskich ognisk palonych by „dziadkom” było cieplej, lecz pamiętajmy, że modlitwa przyda im się bardziej.
Czytaj też: Wigilia Wszystkich Świętych – ile chrześcijaństwa a ile pogaństwa?
Foto: Marcin Kargol/Flickr/CC BY 2.0
Leave a Reply