Rodzina

Mały Samuel wkrótce się urodzi. Czy będzie dane mu żyć?

Ostatnio miałam ochotę wziąć na trochę wolne od mojego życia. Jakaś przyjemna, cicha cela lub izolatka. Chociaż na kilka dni, no na dobę. Tak by przez trochę nie słyszeć:

-Mamo to…
-Mamo tamto…
-Mamo ty nie rozumiesz…
-Mamo a on…

Niekiedy moje, szczęśliwe przecież, życie robi się odrobinę przytłaczające. Przynajmniej takie odnosiłam wrażenie i wkraczałam powoli na niebezpieczna ścieżkę użalania się nad sobą. Brakowało już naprawdę niewiele. Tu nastąpiło kolejne spotkanie z naszymi znajomymi. Młode ( przynajmniej z mojego punktu widzenia) małżeństwo oczekujące swojego piątego dziecka. Poród za 6 tygodni. Od pewnego czasu modlimy się za ich małego, nienarodzonego synka.

Podczas szczegółowego badania usg w 24 tygodniu ciąży okazało się, że u maluszka nieprawidłowo rozwija się serce. Nie jest czterokomorowe, nie widać łuku aorty ani innych dużych naczyń. Miejscowi lekarze rozłożyli ręce. Prawdę mówiąc odsyłali ich między sobą i nikt nie chciał niczego powiedzieć. Wśród zaprzyjaźnionych rodzin rozpoczęła się modlitwa do Św. Charbela i poszukiwanie odpowiedzi na dręczące zrozpaczonych rodziców pytania. Tak trafili do Łodzi. Najpierw na specjalistyczne usg.

Wrócili uspokojeni, z uśmiechem na twarzach. Nie, nie dlatego, że problem zniknął. Raczej przez to, że w końcu ktoś potraktował i ich, i dziecko jako kogoś ważnego. Dzidziuś został obejrzany, pochwalony za bardzo dobry rozwój i umówiony na następną wizytę. W tle pojawiły się rozmowy o możliwościach zoperowania chorego serduszka tuż po urodzeniu. Pojawiła się szansa.

Kolejna wizyta miała miejsce kilka dni temu. Maluch rozwija się i widać,że pod sercem mamy jest mu bardzo dobrze. Niestety nie wiadomo co z naczyniami płucnymi i łukiem aorty. Nie widać ich czy po prostu ich nie ma? Z takim obrazem usg trafili do pani profesor, która miałaby ewentualnie operować małe serce. Po obejrzeniu wyników badania zadała im jedno pytanie:

-Czy jesteście ludźmi wierzącymi?
-Tak.

Tu pani profesor szczerze wyjaśniła, że pewne rzeczy są w ich mocy ale pewnych nie da się zoperować. Brak naczyń do takich należy. Wyjaśniła też, że maluszek urodzi się w dobrym stanie, różowy i będzie miał wykonaną pełną diagnostykę sercowo-naczyniową. Jeśli potwierdzi się obraz z badań prenatalnych niestety zacznie powoli szarzeć, dusić się i odchodzić. I najlepsze co można dla niego zrobić to trzymać go w kochających ramionach i nie męczyć. On również ma prawo do godnej śmierci. Ta rozmowa choć bardzo trudna dała im wiele pokoju i dziękują Bogu za lekarzy, których im dał.

Podczas opowiadania o tym płakała mama chorego malucha, płakałam ja.

Moje serce było bardzo poruszone miłością rodziców do chorego dziecka, ich gotowością przyjęcia cierpienia i zaufaniem do Boga, że tak jak będzie będzie najlepiej. I zgodą na życie w kruchości, w oczekiwaniu na to co się wydarzy.

Mogłoby się wydawać, że te wydarzenia są tyko straszne i smutne. Może nie powinno się to zdarzać. Ale to cierpienie ma sens. Ta historia już zaczyna zmieniać ludzi, ot choćby mnie. Jakby ktoś zdarł zasłonę z moich oczu i znowu widzę jaką jestem szczęściarą i jak cudowne jest moje życie.

Polecam Waszej modlitwie małego Samuela i jego rodzinę.

Photo: harinaivoteza / Foter / CC BY-SA

O autorze

Justyna Walczak

Z wykształcenia lekarz, mama 10 dzieci. Pisze ciągle (na blogu), czasami publikuje we Frondzie. Ma na swoim koncie książkę "Dom pełen kosmitów". Czasami towarzyszy przy porodach domowych.

2 komentarze

Leave a Reply

%d bloggers like this: