Szczepienia kontrowersyjne?
Prawie wszyscy rodzice ufają, że szczepienia są potrzebne by zapewnić zdrowie ich pociechom. Ufają swoim rodzicom, którzy ich szczepili, ufają lekarzom i pielęgniarkom. Rzadko kto czyta ulotki dołączane do wyrobów farmaceutycznych nazywanych szczepionkami. Po co? Przecież skoro dopuszczone do sprzedaży a niejednokrotnie finansowane z podatków to „na pewno są dobre”.
Nie sposób znać się na wszystkim. To oczywiste. Banał. Na tym, na czym się nie znam ufam ekspertom. Społeczność organizując się upoważnia i mianuje ekspertów. Jednak zaufanie ekspertom nie zwalnia nikogo z osobistej odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Boleśnie przekonali się o tym rodzice dzieci poszkodowanych w wyniku tzw. niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP).
Zatem odłóżmy założenie, że wszystko co nam proponują, żeby nie użyć kolokwializmu „wciskają”, jest dla nas dobre i przyjrzyjmy się skąd te kontrowersje wokół szczepień. Gdy w grupie jest osoba, która zrobi coś całkiem inaczej niż wszyscy musi liczyć się z tym, że najprawdopodobniej będzie na nią wywierana presja, by podporządkowała się zwyczajom w grupie panującym. Nie inaczej jest ze szczepieniami. Nauczyć się asertywnie odmawiać to nieodzowna umiejętność. Zwłaszcza dla rodzica.
Możliwość wyboru
Wybór mamy zawsze. I konsekwencje ponosimy zawsze. Różne. Jednak w kwestii szczepienia rodzicom, którzy potrzebują zaufania społeczności, że dobrze wywiązują się z nowej roli w ich życiu sugeruje się, że nie mają wyboru, że szczepienia są obowiązkowe. Jeśli rodzic ma przynajmniej zdrowy rozsądek i rozeznanie przed kim i za co odpowiada to nie „kupi” mało subtelnej sugestii, że szczepienia są obowiązkowe. Co najwyżej zainteresuje się jakie czekają ich, dziecko i rodziców, skutki decyzji odmownej. Jeśli chodzi o dziecko to najprawdopodobniej będzie zdrowsze niż ich szczepiony rówieśnik.
Badacze z Instytutu Roberta Kocha przebadali (i przepytali rodziców) w ciągu 3 lat, 18 tys. dzieci i młodzieży (w wieku od 0 do 17 lat) zbierając ok.1500 danych na temat każdego z tychże 18 tys. w odpowiedziach na pytania oraz wynikach badań krwi i moczu. Również informacje na co i w jakim wieku dziecko było zaszczepione.
Należy przy tym pamiętać, że w Niemczech szczepienia są dobrowolne, chociaż Prusy były pierwszym państwem, które wprowadziło przymus szczepień na czarną ospę (8.04.1874r.) uruchamiając jednocześnie fundusz odszkodowań dla poszkodowanych w wyniku szczepienia. Kolejna dygresja: pierwszą ofiarą szczepienia przeciwko czarnej ospie był syn Edwarda Jennera, twórcy tejże szczepionki. Zaszczepiony w wieku 10 m-cy zachorował i nie umarł, ale przestał rozwijać się, stał się upośledzony umysłowo i zmarł w wieku 21 lat.
Dane z Instytutu Kocha kupiła w 2009r., gdy były oficjalnie, za opłatą, dostępne, Angelika Koegel-Schauz, informatyk a prywatnie mama 4 dzieci, z których jedno doświadczyło poważnych powikłań poszczepiennych. I to był powód, że zajęła się intensywnie tematem szczepień. Okazało się, że w grupie dzieci nieszczepionych miało 7,1% katar sienny natomiast wśród szczepionych aż 16,78%, na atopowe zapalenie skóry cierpiało 8,07% nieszczepionych i 14,19% szczepionych dzieci. Uczulonych na nikiel było 2,79% dzieci nieszczepionych i 13,94% szczepionych. To pokazuje wpływ szczepień na układ odpornościowy. Zaobserwowano także wpływ szczepień na układ nerwowy a poprzez układ nerwowy również na kręgosłup, który jest utrzymywany przez mięśnie a gdy te nie są w prawidłowy sposób napinane doprowadzają np. do skoliozy. I tak wśród dzieci nieszczepionych żadne nie miało skoliozy, wśród szczepionych ponad 5%. Również problemy z zachowaniem (ADHD) ma znacząco więcej dzieci szczepionych niż nieszczepionych.
Podobnie w przypadku problemów ze wzrokiem i potrzebą pomocy logopedycznej, której trzy razy więcej dzieci szczepionych potrzebuje niż nieszczepionych. Co zaskoczyło p. Angelikę i zwolenników nieszczepienia dzieci to to, że różnice były również w zachorowalności na zapalenie płuc i zapalenie ucha środkowego. Spodziewali się podobnych wyników w obu grupach ponieważ na te problemy nie ma żadnych szczepionek! A jednak znacząco więcej dzieci szczepionych niż nieszczepionych przeszło zapalenie płuc i/lub zapalenie ucha środkowego!
Wśród dzieci między 7 a 17 rokiem życia w ciągu ostatnich 12 miesięcy przed badaniem infekcje (przeziębienia, problemy żołądkowo-jelitowe itp.) miało 2,61 razy więcej dzieci szczepionych niż nieszczepionych. Im więcej miały szczepień tym częściej chorowały!
O tym, że składniki szczepionek powodują problemy w układzie nerwowym jak np. stany zapalne nerwów czy choroby systemu nerwowego uprzedzają lojalnie producenci w ulotkach dołączanych do swoich wyrobów. Informacje o tym również zawarte są w dokumentach dopuszczających szczepionki na rynek.
Do dr Suzanne Humphries lekarki ze specjalnością w dziedzinie interny i nefrologii przychodzili pacjenci z niewydolnością nerek, która pojawiła się niedługo po szczepieniu na grypę. Po wielu badaniach dr S. Humphries napisała książkę pt „Dissolving Illusins. Disease, Vaccines and Forgotten History”(Rozwiane iluzje. Szczepionki i zapomniana historia)
Podczas swoich wykładów tłumaczy, że chociaż celem szczepienia jest narażenie organizmu na kontakt z wirusami lub bakteriami, by lepiej sobie radził w przyszłości z zakażeniem to jednak sposób w jaki jest to robione nijak się ma do zakażeń na drodze naturalnej. Np. na odrę można zachorować, gdy zarazki przedostają się przez układ oddechowy. A w szczepionce są wstrzykiwane bezpośrednio do organizmu z pokonaniem barier jakie stawia im na drodze organizm w postaci układu limfatycznego.
Oczywiście szczepionki wpływają na układ odpornościowy. Jednak w sposób, który raczej jego rozwój i funkcjonowanie rujnuje niż wspomaga! I sprawiają, że wielu spragnionych zdrowia cierpi na choroby autoimmunologiczne, w których organizm atakuje własne tkanki. Oczywiście przewlekle. Po prostu pacjenci do końca życia i klienci aptek czyli koncernów farmaceutycznych.
Na liście chorób co do których są uzasadnione podejrzenia, że powstają w wyniku szczepień jest cukrzyca typu I, insulinozależna, alergie pokarmowe, zaburzenia rozwoju układu nerwowego, egzemy, astma, zapalenie stawów, padaczka, drgawki, zespół Tourette’a, choroba Hashimoto, szereg innych autoimmunologicznych schorzeń i autyzm, którego przypadki zdarzały się raz na kilkadziesiąt tysięcy a obecnie jedno na 88 dzieci zdrowych jest autystyczne. Również niektóre nowotwory bywają wszczepiane.
Dr Eisenstein zwraca uwagę, że stan Mississipi w którym jest najwyższa wyszczepialność (99,7%) ma też najwyższą umieralność niemowląt. Zaznacza przy tym, że korelacja nie zawsze oznacza związek przyczynowy.
Poglądową lekcję pożytków wynikających z rezygnacji ze szczepienia przerobiliśmy 4 lata temu, gdy polski rząd nie uległ naciskom i nie zakupił szczepionki na świńską grypę. Problem nie polega na tym, żeby rozstrzygnąć czy lepiej szczepić czy nie szczepić. Problemem dla wielu może być poskromienie emocji a przynajmniej umiejętność zachowania rozsądku i nie podejmowanie decyzji pod wpływem strachu.
Dla rodzica
Jeśli chodzi o rodzica to ma zagwarantowane hobby polegające na poszerzaniu wiedzy o szczepieniach, o swoich prawach i obowiązkach oraz wymyśleniu bądź znalezieniu strategii realizacji decyzji o nieszczepieniu dziecka(dzieci) jak najmniejszym kosztem finansowym.
Z jednej strony państwo gwarantuje nam wolność, zapewnia o możliwości udzielania świadomej zgody na jakiekolwiek ingerencje medyczne a z drugiej strony straszy karami administracyjnymi za odmowę szczepień! Ktoś tu widzi jakieś ślady logiki? Może logiki w tym nie ma jest za to wiele wyzwań i możliwości dla rodziców, by najpierw zastanowić się nad swoimi najgłębszymi motywacjami a także nad swoimi lękami. Zdecydowanie zaowocuje to bardziej dojrzałym i świadomym rodzicielstwem gotowymi podejmować trud z miłości i z zaangażowaniem.
Zgłębianie wiedzy dotyczącej szczepień może dać naprawdę ciekawe rezultaty. Np. kilka lat temu katolickie czasopismo upominało się o „etyczne” szczepionki. Rozumiem, że autor wyznaje pogląd nieodzowności szczepień dla zdrowia dziecka oraz populacji. Skoro upominają się o szczepionki „etyczne” to, zapewne, są i „nieetyczne”. I tu mamy kolejny problem obecności różnych etyk w dzisiejszym świecie.
Jednak nie spotkałam jeszcze osoby, która nie doznałaby szoku dowiadując się, że szczepionka MMR (odra, świnka, różyczka) od pewnego czasu finansowana z naszych podatków jest robiona z komórek dziecka zabitego podczas aborcji.
Czy zatem szczepienia powinny być „obowiązkowe” czy dobrowolne jak jest w 16 innych krajach UE?
Rozumiem rodziców, którzy chcą mieć zdrowe dzieci, nie chcą słuchać płaczów i marudzenia w domu i uwag krytycznych w pracy. I są zdeterminowani by skutecznie troszczyć się o swoje potomstwo. Jednak różni rodzice wybierają różne drogi okazywania troski o swoje dzieci. Są tacy, którzy chcą szczepić, bo wierzą, że szczepienia zapewniają, poprawiają odporność. I są również rodzice, którzy szczepić nie chcą. Narażają się na krytykę, ośmieszanie i drwiny. Także na kary administracyjne.
Oto relacja matki:
„Historia mojego świadomego podejścia do spraw szczepień zaczęła się od kontaktu z pewną dzielną mamą, której synowie bliźniacy maja autyzm. Opowiadała mi o swoich codziennych zmaganiach i samotności. Zaczęłam dostrzegać całą prawdę, że szczepienia często dają odporność, ale dużym kosztem: zdrowia, czasem nawet życia, codziennej walki o przywrócenie zdrowia dziecku i poczucia nie wynagrodzonej krzywdy… To nie jest decyzja, jaką za rodzica może podjąć państwo w osobie urzędnika nakładającego grzywnę.
Pierwsza córka była zaszczepiona tylko na BCG i WZWB po porodzie w szpitalu. Mimo moich kilkukrotnych pytań, nikt nie potrafił mi udzielić odpowiedzi kiedy będą szczepić moje dziecko. Nie miałam odwagi zaprotestować… na kolejne szczepienia do przychodni już z nią nie poszłam.
Na początku otrzymałam z Sanepidu wezwanie do przedstawienia odroczenia szczepień przez lekarza, straszona grzywną za niestawienie się i rozpoczęciem postępowania administracyjnego, gdy nie zaszczepię dziecka. Gorączkowo zaczęłam szukać lekarza, który może mi pomóc, jednak gdy już znalazłam, lekarz wycofał się ze swojej obietnicy. W Sanepidzie powiedziałam, że wstrzymuję się od szczepień do 2 roku życia córki i przez rok nie byłam niepokojona. W przychodni lekarka poprosiła mnie o podpisanie oświadczenia, że poinformowała mnie o obowiązku szczepienia.
Urodziłam drugą córeczkę. Tym razem przygotowałam wcześniej krótkie oświadczenie, że na razie rezygnuję ze szczepień. Dość szybko odezwał się Sanepid upominając się o szczepienia obu dziewczynek. Po moich wyjaśnieniach, że nadal nie będę ich szczepiła, wystawiono dwie decyzje administracyjne nakazujące zaszczepienie dzieci pod rygorem natychmiastowej wykonalności wszystkimi zaległymi szczepionkami w jednym terminie…
Odwołałam się od nich powołując się na ryzyko jakie ze sobą niosą i wnioskując o wykonanie badań, które pozwolą wykluczyć ryzyko powikłań poszczepiennych. Wojewódzki inspektor sanitarny zupełnie nie odniósł się do tego co napisałam, podtrzymując decyzję inspektora powiatowego. Od tego postanowienia już się nie odwołałam, trzy miesiące później otrzymałam upomnienie, a potem grzywnę w celu przymuszenia 2 x po 550 zł.
Przepisy precyzują, że Sanepid może nakładać te grzywny jednorazowo do 10 000 zł, a łącznie do 50 000 zł. W praktyce rodzice dostają grzywny w wysokości od 200 do 600 zł, a w Kielcach nawet do 5000 zł. Są zajmowane konta bankowe lub grzywna jest ściągana z pensji.
Odwołałam się od tego postanowienia do II instancji, a po podtrzymaniu złożyłam skargę do sądu nie korzystając z pomocy prawnika. W czerwcu tego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny powołując się na orzeczenie NSA orzekł, że brak podstaw prawnych do wydania decyzji o obowiązku poddania się szczepieniom i uchylił decyzje administracyjne i postanowienia o nałożeniu grzywny. Wygrałam, ale kosztowało mnie to cztery lata nerwów, czytania przepisów i pisania pism. Cieszę się jednak, że zmobilizowało mnie to do działania w obronie naturalnego zdrowia dzieci i wolności wyboru.”
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach zostało zarejestrowane 25 marca 2011r. I niestrudzenie informuje rodziców o ich prawach, o szczepionkach, o potrzebie zgłaszania niepożądanych odczynów poszczepiennych. Namawia rodziców do konsultowania z lekarzami decyzji o szczepieniu bądź odłożeniu szczepienia albo rezygnacji w zależności od stanu zdrowia dziecka i sytuacji, trybu życia konkretnej rodziny, do podejmowania świadomych decyzji. A także zgłaszania niepożądanych odczynów poszczepiennych. Zainicjowało starania o uruchomienie funduszu odszkodowań dla dzieci, które ucierpiały na skutek szczepienia.
Rodzice podejmują decyzje między Scyllą swojego lęku albo wygodnictwa i nienarażania się na krytykę a Charybdą ryzyka dla zdrowia dziecka i normalnego funkcjonowania rodziny. I są tacy, dla których niczym rada Kirke umożliwiająca Odyseuszowi pokonanie niebezpiecznej cieśniny, jest przedstawienie opiekującemu się dzieckiem i zalecającemu szczepienia lekarzowi do podpisu formularz lekarskiej gwarancji bezpieczeństwa szczepień opracowany na podstawie formularza zaproponowanego przez Kena Andersona. Wystarczy asertywnie oświadczyć lekarzowi, że decyzję o szczepieniu możesz podjąć po przeprowadzeniu wnikliwej analizy bilansu ryzyka i korzyści.
I chociaż już setki osób ściągnęło z sieci formularz lekarskiej gwarancji bezpieczeństwa to jeszcze żaden lekarz tego formularza nie podpisał. Uzyskanie od pacjenta a właściwie jego rodziców świadomej zgody wymagałoby poświęcenia czasu na poinformowanie o zagrożeniach i ryzyku szczepienia a także jak szczepionki są produkowane, jaki mają skład, jak poszczególne składniki mogą wpłynąć na organizm dziecka, na jego zdrowie. Wielu lekarzy zresztą jest świadomych, że ryzyko szczepień znacznie przewyższa ewentualne korzyści.
Leave a Reply