Być mamą, być tatą

Urodziło się dziecko i umarłam. Nikt mnie nie nauczył jak być mamą…

Odkąd zostałam mamą mój świat zmienił się o 180 stopni. Można powiedzieć, że umarła jakaś część mnie. Skończyło się wychodzenie na spotkania z koleżankami, robienie czego się chce i kiedy się chce.. Została przerwana praca zawodowa. Siedząc w domu z dzieckiem brakowało mi nawet tego wychodzenia do pracy. Muszę przyznać, że zazdrościłam mężowi „chodzenia do pracy” – tego „wychodzenia do ludzi”, zazdrościłam mu, że codziennie spędzał godzinę w środku komunikacji , godzinę spokoju i beztroskiego luzu, którą mógł przeznaczyć na czytanie książki. Oczywiście wiele mi pomagał, wyręczał z obowiązków, był dobrym, kochającym mężem, jednak mi było ciężko, bo straciłam cząstkę siebie i nie wiedziałam jak się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Tyle lat się uczyłam, by móc wykonywać swój zawód, a nikt nie uczył mnie jak być mamą.

Oczywiście również cieszyłam się ogromnie z daru życia, który najpierw nosiłam pod sercem, a potem mogłam tulić, całować i przytulać. Śpiewałam kołysanki, tańczyłam wpatrywałam się w śpiącego noworodka, czekając aż się obudzi. Z drugiej jednak strony czułam się zupełnie bezradna wobec kolek, jęków, płaczu. W swojej bezradności, zaczęłam wychodzić do świata, poszukiwać nowego miejsca w społeczeństwie, odkrywać i budować swoje nowe „JA”. Jakaś cząstka mnie umarła, a może tylko się zmieniła, przepoczwarzyła? Już teraz czuję, że jestem pięknym motylem o nazwie „MAMA”, że mam piękne skrzydła, na których mogę szybować i unosić ze sobą moich synków. Jak się to stało?

Spotkania z innymi mamami pomogły mi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Mogłam uzyskać potrzebne wsparcie, życzliwe rady. Moja relacja z mamą i teściową również nabrała nowego znaczenia, bo oto stałam się matką, tak jak niegdyś one, teraz już je bardziej rozumiałam. Kiedy jako mama wyszłam z dzieciątkiem zawiniętym w chustę do ludzi, do świata, okazało się, że jest mnóstwo inicjatyw dla mam z małymi dziećmi. Wybór zajęć jest ogromny, zwłaszcza w dużym mieście. A także dużo przemycanych wartości, światopoglądów. Szukając dobrego miejsca dla siebie i dla dzieciątka natknęłam się na niemiłe ciekawostki: a to na wykłady feministki, której tezy w skrócie brzmiały: „Chcesz mieć dziecko – masz do tego prawo. Nie chcesz mieć dziecka – masz do tego prawo!!!” Niekoniecznie chcę, by macierzyństwa uczyła mnie pani, która promuje cywilizację śmierci. Innym razem w ramach cyklu warsztatów dla mam (zwykle prowadzili je specjaliści: lekarze, psycholodzy, dietetycy, etc.), jedno stowarzyszenie zaprosiło wróżkę.

Mamy, z którymi się spotykałam też były przeróżne. Kiedyś wchodząc na spotkanie (byłam z małym dzieckiem, a drugie nosiłam w brzuszku), jedna z mam powiedziała mi: „O, współczuję pani, będzie bardzo ciężko” Inna mama na pytanie, czy chce mieć więcej dzieci odpowiedziała z entuzjazmem: „Bardzo chętnie, ale nie z tym partnerem” Po tego typu odpowiedziach zadawałam sobie pytanie: „Gdzie ja jestem? Co ja tu robię? Co to za mamy?”

W końcu, zupełnie przypadkiem dostałam się na spotkanie dla mam organizowane w salce parafialnej przy kościele. Było wspaniale! Mamy ze wspólnymi wartościami, jednakowy kierunek, nie musimy tłumaczyć oczywistości, nie musimy spierać się światopoglądowo, bo mamy wspólny fundament – wiarę! To było wspaniałe środowisko, gdzie chciałabym wzrastać jako mama i gdzie chciałabym, by wzrastało moje dziecko. Spotkania mam były daleko od mojego miejsca zamieszkania, ale za namową Agnieszki Strzody, zdecydowałam się podjąć podobną inicjatywę w swojej parafii. Ksiądz proboszcz wyraził zgodę i udostępnił nam salkę parafialną na nasze spotkania mam na które zaczęło przychodzić mnóstwo kobiet! Potem jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać podobne spotkania przy innych warszawskich parafiach.

Muszę też przyznać, że organizowanie spotkań dla mam dało mi wiele radości. Chciałam robić coś więcej, wyjść do świata, robić coś dobrego i potrzebnego. Nieco się jednak zagalopowałam. Pojechałam na zjazd wychowanek do Szkoły Sióstr Niepokalanek w Szymanowie, a tam wychowawczyni powitała nas prezentacją „Myśli bł. Marceliny Darowskiej do wychowanek”. Pierwsze hasło brzmiało: „Najpierw mąż, a potem dziecko, bo przy dziecku się możesz zastąpić, a przy mężu nie” Brzmiało jak wyrzut sumienia.

Postanowiłam, że coś zrobię. Zainspirowały mnie warsztaty dla żon, które organizowała autorka bloga Żona Spełniona. Miałam w sercu zrobienie czegoś dla żon, ale dopiero po porodzie (byłam w zaawansowanej ciąży). Z pomocą przyszła mi Agnieszka Strzoda, której chyba Duch Święty szepnął do ucha, a ona mi: „Zrób spotkania dla żon na podstawie książki Lindy Dillow. My już mamy grupę!” Potraktowałam tę zachętę jako wyzwanie. Zwołuję mamy z mojej wspólnoty. Dziewczyny zaczęły się zgłaszać, zrobiły ogłoszenia, przekazały dalej i z planowanej jednej grupy zrobiły się trzy! Znów nam Pan Bóg pobłogosławił i pokazał, jak ważna i potrzebna jest formacja żon.

Obecnie trwa pierwsza edycja warsztatów dla żon. Jest to cykl dziesięciu spotkań, w zamkniętej grupie, by była przestrzeń na zbudowanie zaufania i dzielenie się doświadczeniami. Warsztaty mają na celu uświadomienie sobie na czym polega wzrastanie w byciu dobrą żoną, jednocześnie dobrą kobietą. Pracujemy z książką „Jaką żoną jestem?”, jednocześnie opierając się na rozważaniu Pisma Świętego i dzieleniu się naszym doświadczeniem. Dzięki tym warsztatom wiele już sobie poukładałam, odkrywam jaka jestem w prawdzie. Jestem również szalenie zmotywowana do pracy nad sobą. Motywują mnie rozmowy z innymi żonami, ich doświadczenie, ich świadectwo życia.

Kiedy zostałam mamą, to umarłam. Jednak urodziłam się jakby na nowo. Urodziło się dziecko, ale też urodziłam się ja – matka. Drugie dziecko to powrót do dobrej hierarchii wartości, gdzie dziecko nie jest już pępkiem świata. Niełatwo być debiutującą mamą. Zauważyłam, że wraz z powiększającą się liczbą dzieci, wraca właściwa hierarchia wartości. Wraz z narodzeniem się drugiego dziecka, najważniejszy po Bogu jest dla mnie mąż, a dopiero potem są dzieci. Ciekawe co się dzieje, gdy rodzi się trzecie dziecko? W każdym razie wiele kobiet wielodzietnych potwierdza, że w macierzyństwie się wzrasta i rozkwit macierzyństwa zaczyna się od trzeciego dziecka.

Photo credit: Martin LaBar (going on hiatus) / Foter / CC BY-NC

O autorze

Zuzanna Zarzycka

Założycielka klubu mam na warszawskich Bielanach -
www.spotkaniamam.pl - prowadzi również warsztaty dla żon. Publikuje na łamach miesięcznika kobiecego "List do Pani". Wieloletnia instruktorka ZHR, obecnie członkini Kapituły Harcerki Rzeczypospolitej przy Mazowieckiej Chorągwi Harcerek. Prywatnie szczęśliwa żona, ze szczególnym błogosławieństwem Bożym, bo w ciągu 4 lat urodziła trójkę wspaniałych dzieci. Uwielbia piec ciasta, spotykać się z przyjaciółmi, wędrować po górach oraz jeździć na łyżwach. Jej największym marzeniem jest dążenie do świętości.

Leave a Reply

%d bloggers like this: