II. Jezus bierze krzyż na ramiona
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą. (1 Kor 13,4)
Dziecko na ramionach burzy włosy ojcu. Cierpliwość.
Z pozycji jego głowy świat trzęsie się i uśmiechają obłoki.
Zielone i białe krajobrazy migają w oczach
z porami roku na wytrwałych plecach bliźnich.
Niosłem Cię, to łaska.
Bez słowa, z miłości, jak żonę w ramiona,
Jezu, wielkiej rady Zwiastunie, krzyż wziąłeś.
Orzeźwisz wierzącą duszę, przez swe Imię.
Bóg-z-nami na zawsze i wszędzie złączony.
Świat powie – nie zazdroszczę.
Gdzie jednak byłeś Boże, gdy ciemna dolina
błyszczała światłami karetki? Gdzie w noc
pełną myśli zamiast snu? Gdzie, gdy
za rękę trzeba było złapać szalonego grzesznika?
Bez poklasku Cię niosłem.
Jak kij na wilki, jak spokój na krzyki,
wprawnie choć z ciężarem, kłodę oddania,
Jezu, Ojcze przyszłego wieku, krok po kroku,
władzę i panowanie wziąłeś drewnem poniżony.
Niosę Cię z miłością.
IV. Spotkanie Pana z Matką
Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko. (1Kor 13,11)
Gdy byłeś dzieckiem wiedziałam – JESTEŚ
SŁOWEM jak miecz obosieczny ostrym.
Mówiliśmy sobie tylko prawdę – Ty, Józef, Ja.
Dom, warsztat, Świątynia, cały świat brzmiał
nowym życiem, przez Ciebie.
Nie dał Ci, Synu, Józef mój mąż, pokusy;
nie uczył świata krzykiem i złością. Trzy dni
umieraliśmy też bez Ciebie, gdy Pisma
tłumaczyłeś mądrym. On teraz śpi w grobie,
a tu trzy dni nowe…
Gdy stałeś się dorosły wiem – JESTEŚ
SŁOWEM jak miecz obosieczny ostrym.
Mówię sobie prawdę – umieram z Tobą.
Dom, Świątynia, droga, cały świat brzmi
odchodzeniem.
Od siebie, od zmysłów, od planów, snów
odchodzimy gdy dorasta czas oddania.
Lecz oddając Cię w boleści, oddaję i siebie.
Wspólny ból jak biały kamyk Boga,
a na nim imię nowe.
XI. Przybijanie Jezusa do krzyża
Miłość wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma. (1Kor 13,7)
Ból jest krajem niewoli, z którego wyjść trzeba,
ale przybite ręce i nogi pokazują uległość.
Dobrowolna droga Syna Boga prowadzi nawet tu,
gdzie niewolnicy wbijają gwóźdź, słowo, gest
by się wyzwolić.
– Opuściłem milczenie – ja kapłan – dla zgrabnych słów.
Małymi zdaniami jak tysiące gwózdków,
wyrzucałem z siebie brak wiary, niepewność,
złośliwą wyższość ducha niewoli. Tyś milczał.
Kochasz, więc mnie znosisz.
– Opuściłem Cię – ja twardziel – mrucząc pod nosem:
„Sam siebie uratuj, jeśli Bogiem jesteś”. Myśląc,
że ręki nie przyłożę w to Królestwo Boże
biegnę w szybkie tłumaczenia. Wszyscy tak robią.
Wciąż wierzysz we mnie?
– Opuściłem powieki – ja ukrzyżowany z Tobą, Jezu –
„Czy Ty nie jesteś Zbawcą? Wybaw więc siebie i nas.”
Tyś trwał i wierzył w bólu miłujący i wolny.
Daj więc iskrę Bożego Ducha pogubionym,
by wołali: „Wspomnij Jezu!”
fragmenty „za zasłonką kropel z solą” (Droga Krzyżowa dedykowana Maryi, Matce pięknej miłości)
Foto: pixabay
Leave a Reply