Małżeństwo

RealizacJA

„Życie to nieustanny ruch, taniec chwil, tornado zmian! Nic nie jest dane człowiekowi na zawsze… Z każdym dniem dojrzewamy, rośniemy w sobie, podejmujemy decyzje. To często sprawia, że z czasem nasze relacje zmieniają się i nawet w najbardziej udanych związkach uczucia podlegają przemianie.
Po 17 latach cudownego małżeństwa – w przyjaźni z Maćkiem – postanowiliśmy dać sobie czas na to, aby w trakcie separacji przemyśleć i zdecydować, czy rozłączyć naszą wspólną drogę na dwie osobne (miejmy nadzieję, że równie szczęśliwe ścieżki). Każde z nas pragnie realizować się inaczej.”

Czytając taką informację w prasie można odnieść wrażenie, że osoba ją pisząca wykazuje się nadzwyczajną dojrzałością, świadomością, umie podejmować przemyślane decyzje i ma ponadprzeciętne zdolności komunikacyjne. Prawda? Myślę, że znakomita większość przeciętnych Polaków tak właśnie mogła pomyśleć. Ot była sobie jakaś szczęśliwa ścieżka, wspaniałe, szczęśliwe małżeństwo, ale przecież „nic nie jest dane człowiekowi raz na zawsze, uczucia podlegają zmianie” a jak uczucia się zmienią to należy do nich się dostosować, tym bardziej przecież, że każde z małżonków chce SIĘ realizować inaczej niż drugie. Po co więc się męczyć, dwie osobne ścieżki mogą być równie szczęśliwe co wspólna sakramentalna droga. Jakie to proste i co za szczęście, że na tak dojrzałe osoby trafiło.  Prawda?

Nie wiem na ile jesteście Państwo na bieżąco i czy wiecie, kto takie oświadczenie wydał. Raczej nietrudno się domyślić, że dotyczy ono osoby ze świata show businessu, bo zwykły Kowalski separację czy rozwód zwykle odbiera jako rodzinną tragedią i nie afiszuje się nią, dopasowując do niej kwiecistą narrację. Dla niewtajemniczonych napiszę tylko, że jest to oświadczenie Justyny Steczkowskiej, która nie tak dawno urodziła córeczkę oraz rzuciła wszystko by wspierać męża w walce z nowotworem. Oczywiście nie wiem jaki jest powód rozstania, bardziej zastanawiam się tu nad dojrzałym uzasadnianiem separacji i nad tym, że społeczeństwo coraz bardziej przyzwyczaja się, że taka „ścieżka” to nic nadzwyczajnego, każdy ma prawo do szczęścia i realizowania SIĘ. Dzieci będą szczęśliwe, bo przecież jesteśmy dojrzali i zadbamy o ich potrzeby.

Z jednym się zgadzam, rzeczy i relacje nie są nam dane raz na zawsze, trzeba o nie dbać, pielęgnować a jak trzeba to walczyć i ratować. Uczucia też podlegają zmianie, ale przecież nie ślubujemy sobie przed Bogiem uczuć. Rozwodzą się małżeństwa omijające kościół szerokim łukiem i te mocno zaangażowane w ruchy i wspólnoty, bezdzietne, małodzietne i wielodzietne, bogate i biedne, z wielkich miast i z małych wiosek. Oczywiście te statystyki są inne w tych grupach ale to może dotknąć KAŻDE małżeństwo.

Napiszę na koniec coś może dość kontrowersyjnego – w małżeństwie nie ma miejsca na realizację SIEBIE. Ponad własne plany przedkładamy plany wspólne. Zamiast ja i ty jesteśmy MY. Jeśli wiec moja realizacja SIĘ miałaby zburzyć (albo zagrozić) naszą miłość i jedność, to trzeba o tej samorealizacji zapomnieć, zrezygnować z własnych planów na życie i ustalić je RAZEM.

Mam nadzieję, że mimo tego oświadczenia, jednak nie dojdzie to trwałego rozpadu tej rodziny. Panią Justynę i jej męża polecamy Waszym modlitwom.

O autorze

Anna Brzostek

Żona i mama czwórki dzieci. We wspólnocie Domowego Kościoła. Edukator domowy oraz redaktor. Przez kilkanaście lat zawodowo zajmowała się komunikacją z klientami i zarządzaniem kryzysowym. Lubi wspólne wieczorne oglądanie filmów z mężem oraz zwiedzanie Polski. Relaksuje się gotując, piekąc chleby i czytając książki podróżnicze oraz żywoty świętych.

Leave a Reply

%d bloggers like this: