Ku pokrzepieniu KOBIET:
Kobieta kluczem do zmiany-fundament
Pomimo że jest dziś szczególnie trudno kobiecie – właśnie dlatego! – to kobieta będzie stanowiła klucz do zmiany świata. Do zmiany świadomości na świecie. To poprzez kobietę przyszedł Bóg – narodził się z Dziewicy Maryi.
Ludzie mówią i widzą tylko to , że poprzez kobietę weszło zło na świat. Że poprzez kobietę przyszedł grzech. Ale to tylko kawałek historii. Prawdą jest, że to Ewa, pierwsza matka, dała się skusić szatanowi. Uwiódł ją. Ale Ewa poszła z owocem do swego mądrego męża, licząc na jego wsparcie albo wręcz zabranianie. Sama nie chciała podejmować decyzji. I tak samo jest też teraz. Kobieta przychodzi do mężczyzny po wsparcie, po jego mądrość, wiedzę, bo on inaczej postrzega rzeczywistość.
Tylko ogląd z dwóch stron: kobiecej i męskiej daje pełen obraz. Obraz, który dobry Bóg podzielił między nami, dlatego potrzebujemy siebie nawzajem. Kobieta potrzebuje mężczyzny i na odwrót. My postrzegamy tę kwestię często w ujęciu czysto fizycznym, ale kontekst jest znacznie szerszy: potrzebujemy siebie emocjonalnie i duchowo. I nie chodzi tutaj tylko o małżeństwa. Chodzi o rolę kobiety i mężczyzny w świecie.
A co zrobił Adam? Czy stanął na wysokości zadania, na co tak liczyła jego żona? Czy Adam użył swojego rozumu, żeby zbadać sprawę, zadał jakieś pytanie, przeanalizował sytuację i wyciągnął wnioski? Czy Adam zasięgnął rady swojego Stwórcy, z którym miał bezpośredni kontakt? Mógł przecież zapytać Boga o tę sytuację albo przynajmniej o to drzewo, z którego zabronił Bóg jeść. Czy ty nie pytasz swoich rodziców, dlaczego czegoś ci zabraniają? Moje dzieci robią to często. I ja im cierpliwie tłumaczę, pokazując konsekwencje. Bóg też wskazał na konsekwencje.
A co zrobił Adam? Czy Adam był w tym czasie czymś bardzo zajęty? Pracował albo coś? Nie. Adam był tuż obok swojej żony, ale tak jakby nieobecny, może pochłonięty swoimi sprawami, może rozmyślał – o czym? Nie wiadomo. Polityki wtedy jeszcze nie było.
I na koniec takie pytanie: kiedy powstał grzech pierworodny? Czy wtedy, gdy kobieta zjadła? Wtedy jeszcze „nic się nie stało”, to Adamowi Bóg dał przykazania. To mężczyznę wówczas powołał do posłuszeństwa. I to właśnie Adam jest odpowiedzialny przed Bogiem. To grzech Adama jest poważny. To najgorszy ze wszystkich grzechów: grzech nieposłuszeństwa.
Nie chodzi tutaj o to, żeby się przerzucać odpowiedzialnością za grzech ludzkości: z kobiet na mężczyznę, chociaż jak poczytasz sobie Księgę Rodzaju, to tak to wyglądało u pierwszych rodziców, ale chodzi o to, żeby uświadomić sobie, czym jest grzech nieposłuszeństwa i że niestety kobieta bardzo tutaj „pomogła”. Kobieta ma niesamowity wpływ na swojego męża, dlatego tak ważne jest, aby kształtowała swój charakter i przylgnęła do Boga całą sobą, wtedy będzie umiała być dobrą doradczynią i inicjatorką różnych działań, za którymi mąż będzie mógł podążyć.
Bądź jak Maryja, która cała oddała się Bogu i powiedziała swoje „fiat”. To przez Nią chciał przyjść Bóg. I przez kobietę przyszła największa wiadomość dla świata: Jezus Zmartwychwstał.
Bądź dumna z tego, że jesteś kobietą, bo taką wybrał cię Bóg i nie chciał, abyś była nikim innym. Bóg pragnie dla ciebie piękna i pragnie, abyś to piękno rozsiewała wokół, będąc cichą i pokorną, bo takie jest właśnie Serce Boga.
Jak pogodzić rolę matki z pracą zawodową?
Trochę mojej historii: zostałam żoną i mamą, jak kończyłam studia. Potem założyłam firmę i byłam bardzo dumną z siebie panią magister. Zaszumiało mi w głowie, że przed swoim nazwiskiem mam teraz mgr. Tytuł był dla mnie bardzo ważny. Ale… W domu byłam tylko mamą. Moja córeczka ciągle płakała, bo chciała na ręce, chciała bliskości, a ja chciałam iść do pracy, do ludzi. Chciałam się fajnie ubierać, tym bardziej że zrzuciłam kilkanaście kilogramów, które nabyłam podczas ciąży. Nie miałam już brzucha i mogłam normalnie chodzić, a nie wyginać się dziwacznie. Miałam szerokie grono znajomych, których poznałam podczas studenckich imprez i wyjazdów. Miałam też poczucie humoru, śmiałam się z siebie, co przysparzało mi jeszcze więcej znajomych.
Potem, ponieważ ci znajomi nie mieli jeszcze dzieci i nie chcieli słuchać wrzasku maluchów, więc zaczęli się powoli wykruszać, a ja coraz bardziej zazdrościłam koleżankom, że mogą wziąć po prostu śpiwór i wyjechać na parę dni w góry. Znajomi zaczęli się przeszeregowywać. Utrzymywaliśmy więc kontakty z tymi, którzy mieli już dzieciaki. Oni inaczej myśleli o życiu, co mi bardzo odpowiadało. Ale właśnie wtedy posypały mi się przyjaźnie z liceum, które trwały długo. Właśnie dlatego, że ja miałam dzieci, a te koleżanki nie mogły. Pojawiła się z ich strony zazdrość, a z mojej wyrzuty sumienia, że mi się układa: poznałam księcia z bajki, mam dwoje wspaniałych, ładnych i mądrych dzieciaków: chłopca i dziewczynkę. Cóż można jeszcze chcieć?
I wtedy w nasze życie wkraczał szatan ze swoimi kłamstwami. Tak, „KŁAMSTWAMI”! Podsuwał mi myśli: „zobacz, nikt cię już nie lubi”, „dziecko jest tylko przeszkodą”, „mogłabyś teraz zwiedzić świat”, „masz powodzenie u mężczyzn, mogłabyś mieć każdego” „jesteś inteligentna, a siedzisz w domu”, „nie po to studiowałaś, aby siedzieć w domu”, itd… Zaczęłam więc szukać „możliwości rozwoju”. Uznałam, że niedostatecznie się rozwijam w domu i potrzebowałam nauki. Zapisałam się na studia podyplomowe i zrobiłam certyfikat z angielskiego. Z niemieckiego już miałam, więc wiedziałam, że wymaga to nauki do egzaminu. Z nauki zrobiłam częściowo zabawę z moją córeczką, ale była to też ucieczka. Ucieczka z domu, by zaspokoić w sobie głos: że przecież się rozwijam. Pracowałam częściowo w firmie, częściowo w domu przy komputerze. Złościłam się, że moja córeczka tak mało śpi, bo w ogóle nie mogłam pracować. Wszystko to odbijało się na dziecku. Dziecko czuje złość i frustrację matki. Frustracja moja wynikała z tego, że uwierzyłam w kłamstwo, że muszę się rozwijać. Żyłam dwutorowo: dzieci tu, a praca tam. Dzieci przeszkadzają w pracy i w rozwoju…
Czy warto?
Minęło wiele lat. Dziś moje dzieci są prawie dorosłe, więc widzę owoce mojego postępowania. Chcę zachęcić młode mamy do pozostania przy dziecku. Nie będę straszyć, co może się stać, ale chcę raczej wykazać, w jaki niesamowity sposób rozwijasz się, będąc przy dziecku.
To niesamowite! Urodziłam dwoje dzieci, wszystko wiedziałam od strony naukowej; jest poczęcie, potem ciąża 9 miesięcy, niedogodności itd. a jednak narodziny życia pozostają dla mnie Tajemnicą i wielkim Misterium, jakie Bóg wymyślił. Dziecko jest ciałem z twojego ciała i krwią z twojej krwi. Pamiętam do dziś piękny wiersz Anny Kamieńskiej o narodzinach. Czytałam go, mając chyba 19 lat i od razu mnie zachwycił, wtedy też wiedziałam, że będę matką. „Dostrzegam drobny ruch drobnego paluszka, który tak niedawno był we mnie…” To wielkie chwile – patrzeć na kogoś tak zależnego ode mnie, a jednak tak dalece odrębnego. Matce wydaje się, że ma wszelkie prawa wobec dziecka, ale to Bóg dał jej dziecko i odpowiedzialność za jego życie. Dziecko jest jej niejako pożyczone do wychowania. Było to dla mnie bardzo trudne do zrozumienia, gdyż patrzyłam na córeczkę bardzo egoistycznie: uważałam ją niejako za moją własność. Dopiero gdy zaczęła stawać się kobietą, zrozumiałam, że ona ma swoje życie, ma prawo do swoich błędów, a ja jako mama stoję z boku i patrzę… i podziwiam… i modlę się… i czekam.
To ja jako matka musiałam odciąć pępowinę: dziecko tego nigdy nie zrobi. Dziecko nigdy nie odetnie się od korzeni, tylko rodzic musi i powinien dać wolność. Jest to bardzo trudne. Nawet teraz, gdy o tym wiem, coś mnie zatyka.
Wiele kobiet mówi, że potrzebuje rozwoju, nowych umiejętności itd.
Matka dla dziecka to ktoś bardzo mądry, wręcz wszystkowiedzący, to ktoś, kto ma szacunek i dostaje miłość. Pomyśl o tym: czy ktoś inny kocha cię tak bezgranicznie jak dziecko? Czy w pracy jesteś tak szanowana jak przez własne dziecko? Ktoś może dostrzegać jakieś twoje umiejętności, ale gdy tylko się potkniesz, to zostaniesz wyrzucona z pracy, jesteś niepotrzebna. To wielkie kłamstwo, którym się dajemy karmić, że praca jest nam potrzebna, kiedy jesteś z dzieckiem. A twoje dziecko jak reaguje, jak się potkniesz? Ile razy nakrzyczałaś na dziecko, a potem je przytulasz, chcąc niejako wynagrodzić emocjonalne zachowanie? A co robi twoje dziecko? Też cię przytula! Masz kredyt zaufania. Zawsze odnawialny! Do kogo biegnie dziecko, gdy się przewróci i zbije sobie kolano? Do mamy (do taty też). Do kogo biegnie dziecko, jak ma złe sny? Do kogo się ucieka, gdy się boi psa? Dlaczego musisz leżeć i godzinami usypiać dziecko?
Mama jest jak bufor, co chroni nas przed światem. Tak, jesteś potrzebna! W domu!
Napisałam kiedyś o sobie, że posiadam umiejętności zarządzania i organizowania i że nabyłam je… w domu. Sprawdź, czy nie mam racji. Użyłam tutaj nieco korpojęzyka, żeby uzmysłowić, jak niektóre sprawy są niedorzeczne i jak jesteśmy manipulowane z zewnątrz.
Organizacja:
W domu wszystkie rzeczy muszą leżeć na swoim miejscu, inaczej zgubisz się ty i twoja rodzina. Od maleńkości uczymy dziecko, że je się w kuchni, a siusia w toalecie, że czyste talerze chowa się do szafki, a brudne do zlewu/zmywarki. To nic innego jak organizacja. I jeszcze: jedno dziecko jedzie na angielski na 15 w poniedziałek, a drugie na plastykę na 16 we wtorek, a mąż do dentysty. I trzeba zawieźć dokumenty do urzędu, zapłacić za prąd i odebrać pościel z pralni. Kto to wszystko ogarnia? Głównie matka. Twoje umiejętności organizacyjne kształtują się same. Nawet tego nie rejestrujesz.
A zarządzanie?
Zamiast słowa „organizacja” użyj „rodzina”, a zamiast słowa „menedżer” – „mama”.
Zarządzanie to według Wikipedii: działanie kierownicze, obejmujące następujące sekwencje postępowania: planowanie, organizowanie, decydowanie, motywowanie i kontrolowanie
Inne definicje zarządzania:
- Zarządzanie jest sztuką osiągania zamierzonych rezultatów przez innych ludzi (twoje dzieci i męża), zarządzający (menedżerowie) osiągają cele organizacji poprzez organizowanie pracy innych, a nie przez wykonywanie zadań osobiście (uczenie dzieci, jak mają sprzątać pokój, męża – jak składać gazetę i gdzie trzymać komputer).
- Zarządzanie to działalność kierownicza polegająca na ustalaniu celów i powodowaniu ich realizacji w organizacjach podległych zarządzającemu, na podstawie własności środków produkcji lub dyspozycji nimi (według Glińskiego).
- Zarządzanie to działanie polegające na dysponowaniu zasobami (co, kto i gdzie ma zrobić) (według prof. T. Pszczołowskiego).
- Zarządzanie to zestaw działań (planowanie, organizowanie, motywowanie, kontrola) skierowanych na zasoby organizacji (ludzkie, finansowe, rzeczowe, informacyjne) wykorzystywanych z zamiarem osiągnięcia celów organizacji (według Griffina).
- Zarządzanie to porządkowanie chaosu, czyli panowanie nad różnorodnością i przekształcenie potencjalnych konfliktów we współpracę (według prof. B.R. Kuca).
Najbardziej mi się podoba „porządkowanie chaosu”, to czynność, którą wykonujesz na okrągło, próbując zapanować nad dziećmi, domem i rodziną.
Nawet nie trzeba komentarza. Wszystko na ten temat!
Jesteś kobietą sukcesu! A twoja organizacja (rodzina) osiąga zamierzone cele!
To, czego być może naprawdę potrzebujesz, to odrobiny wsparcia, słowa „dziękuję, że się tak troszczysz o mnie, Mamo”, „jesteś dobrą mamą”. Może potrzebujesz, aby twoja własna mama ci zaufała i cię doceniła, aby mąż cię docenił. Potrzebujesz Bożej prawdy o sobie samej o twojej roli jako matki i żony. Nie zdobędziesz tego uczestnicząc w kursach, ani nawet je prowadząc. Tylko Bóg jest w stanie wypełnić tę pustkę, która się pojawia w twoim sercu wskutek niespełnionych pragnień.
Photo credit: Vanilla and lace via Foter.com / CC BY
Leave a Reply