Moja rodzina obecnie wydaje na żywienie około 900 zł. Koszty wzrosły z powodu wzrostu cen oraz większej ilości pochłanianego jedzenia przez dzieci, żywię dwóch dorosłych facetów (mąż i dziewiętnastoletni syn), oraz dwoje nastolatków (14 i 12 lat) plus ja. Chłopcy potrafią zjeść całkiem sporo, a i córka im nie ustępuje aż tak bardzo, bo intensywnie uprawia sport 4 razy w tygodniu. Myślę, że kwota jest nie najgorsza, ale staram się większość produkować sama, robię mleko owsiane, sojowe, ryżowe i kokosowe, sama robię jogurty, tofu, wędliny, pasztety, pieczywo, ciasto i ciasteczka, nawet domową chałwę robię, majonez, pasty. Kupuję produkty hurtowo (mąka, kasze, płatki, ryż, przyprawy – zioła itp.), mięso w ubojni, mleko od rolnika, warzywa i owoce mamy z ogrodu lub kupujemy bezpośrednio od rolnika, dzięki temu za 15 kg ziemniaków płaciliśmy 3,5 zł, kg jabłek 80 gr, cebuli 30 gr. Robię przetwory na zimę w sezonie, mrożę włoszczyznę z ogrodu, mroziłam dodatkowo dynię, którą kupiłam po 80 gr za kg, mroziłam również malutkie marchewki do obiadu z ogrodu (nie zdążyły wyrosnąć), śliwki, grzyby, koperek, ostrą paprykę. Mam ponad 300 słoików przetworów warzywnych i owocowych razem. Dzięki temu moja rodzina może jeść zdrowo i niedrogo. Obecnie zaczynam hodowlę kiełków, którą zajmuję się od kilku lat. Jemy różnorodnie, nie jadamy gotowych dań, nie używamy kostek rosołowych i smakowych, nie używamy przyprawy uniwersalnej do dań. Owszem spędzam sporo czasu w kuchni, ale lubię to, więc nie narzekam.
Piorę w płynie z Lidla i płucze ubrania w occie (nie czuć żadnego zapachu octu), sprzątam zupełnie bez użycia chemii (zakupiłam ściereczki i mop, które nie wymagają detergentów), dzięki temu na chemię nie wydaję dużo. Kosmetyków też nie używam zbyt wiele, do mycia mydło powszechne cena za dużą kostkę 3 zł, do twarzy i ciała olej kokosowy, oliwa z oliwek, maść z witamina A lub nagietkową.
Jeśli chodzi o rozrywki to czytamy dużo książek z biblioteki, tam również wypożyczamy czasopisma, zajmujemy się pracami ręcznymi, maż skleja model statku, ja robię na drutach, dzieci grają w gry i tak spędzamy wspólnie wieczór razem przy jednym stole. Jeśli zapragniemy wielkomiejskich rozrywek wybieramy bezpłatne warsztaty dla dzieci lub dla dorosłych różne prelekcje (sporo ich jest u nas w miasteczku). W zimie raczej chętniej spędzamy czas w domu z kubkiem kakao przed kominkiem grając w gry niż wędrując do miasta. Wiem, że dla wielu osób nasz styl życia może się wydać nudny, ale wydaje mi się, że pogoń za adrenaliną i wieloma podnietami nie zawsze nas wzbogaca. Dla nas wystarczą drwa trzaskające w kominku, dobra książka, wino domowe, muzyka, wspólne rozmowy. Czy tak naprawdę ciekawsze są centra handlowe, które wszystko padają jak przez matrycę powielone?
Tak sobie żyjemy prosto i zwyczajnie, dzieci chętnie opowiadają nam o sobie, nie jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi, którzy tylko ze sobą mieszkają. Po dniu pełnym pracy, nauki, przepychania się przez korki chętnie wracamy do naszego azylu i chętnie w nim pozostajemy. Dzieci wracając wieczorem do domu wcale nie biegną do komputerów i chętnie odkładają komórkę, cieszy nas to, bo widać, że jesteśmy, jako rodzina atrakcyjniejsi. To naprawdę wspaniałe chwile, gdy w domu pachnie jedzeniem, jest ciepło i słychać rodzinne rozmowy, śmiech, opowieści. O godzinie 21 wyłączamy zupełnie telefony, od tej godziny to już zupełnie nasz prywatny czas, mój z mężem, dzieci w pokojach. Dom się wycisza, zasypia pomalutku.
Tak właśnie żyjemy i dobrze nam z tym, w lecie dzień trwa dłużej dla nas, więcej czasu spędzamy w ogrodzie, pracujemy tam, odpoczywamy, siedzimy przy ognisku. Żyjemy trochę staromodnie, ale czy gorzej?
Leave a Reply