Ten jeden drobny trik zapewni sukces nie tylko w Twoim małżeństwie, ale we wszystkich relacjach, jakie masz.
Praktyka pokazuje, że większość, jeśli nie wszystkie borykamy się z kryzysami w komunikacji. Czujemy, że nasze potrzeby nie są zaspakajane, a gdy o nich mówimy, spotykamy się z niezrozumieniem. Dzieje się tak, gdyż wiele z nas nieświadomie ogranicza wpływ na własne życie i oddaje władze nad nim innym ludziom poprzez reaktywny sposób swojego myślenia – po moich rodzicach jestem taka uparta; mój mąż mnie wkurza, więc krzyczę; moja teściowa się wtrąca, mam jej dość; szef jest tyranem, więc nie lubię pracy. Uzależniamy nasze reakcje i odczucia, od zachowania innych ludzi. Ponadto nie umiemy uznać, że mamy potrzeby. Często mówimy, że same nie wiemy, czego chcemy. Bo nie dajemy sobie prawa do tego, że mamy potrzeby, obawiając się, że nie zostaną zaspokojone lub oskarżając się o egoizm. To powoduje, że nieświadomie oczekujemy od otoczenia, a zwłaszcza od męża, że o nas zadba, zaopiekuje się; czyli że sam zauważy nasze potrzeby i je zaspokoi. Jest to jednak niemożliwe do wykonania, bo każda z nas jest inna i nikt za nas się nie domyśli, zwłaszcza że same najczęściej nie wiemy, czego chcemy i wysyłamy sprzeczne komunikaty. Odkryłam, że lekarstwem na to jest uznanie, że mam potrzeby oraz prawdy, że jedyną osobą odpowiedzialną za ich zaspokojenie jestem ja sama.
Cała bowiem frustracja rodzi się z niezaspokojonych potrzeb: emocjonalnych, fizycznych, duchowych. Pierwsza rzecz to uświadomić sobie, że masz potrzeby i odkrycie, nazwanie, jakie one są. Ale nie w rodzaju: żeby on się tym zajął – jeśli powstaje taka myśl, to drąż głębiej: czemu chcę, by się tym zajął – np. dlatego że chcę odpocząć – i w ten sposób docierasz do prawdziwej potrzeby.
I teraz następuje druga część zadania – uznaj, że tylko ty jesteś odpowiedzialna za zaspokojenie tej potrzeby, tak jak jesteś odpowiedzialna za całe swoje życie. Zawsze masz wybór i to ty decydujesz, jak się zachowasz. Nie mamy wpływu na uczucia, ale mamy na myśli, z których się rodzą. Myśl: mąż jest leniem rodzi w nas złość. Jeśli zaś zmienimy myśl na: jest zmęczony, musi odpocząć – dajemy sobie szansę, żeby wzbudzić w sobie empatię. Jest to jednak możliwe dopiero, gdy same uznajemy, że mamy potrzebę odpoczynku i same ją zaspakajamy. Gdy bowiem oczekujemy, że mąż zauważy nasz trud i zmęczenie czy zaproponuje pomoc, możemy doświadczyć rozczarowania, a co za tym idzie przykrych emocji. Nawet wtedy gdy mąż ma najlepsze intencje, ale my uznamy, że nie pomaga tak jak chcemy. Oczekiwanie, że ktoś zaspokoi nasze potrzeby zamiast nas zawsze kończy się zawodem, frustracją i przykrymi uczuciami.
Latami chodziłam i narzekałam na męża. W końcu zrozumiałam, że oddałam mu nad sobą całą władzę, bo od jego słowa czy spojrzenia zależało moje samopoczucie. Od kiedy wzięłam odpowiedzialność za siebie, skończyły się awantury i moje płacze, a ja zaczęłam zauważać dobrą wolę i działanie męża. Wraz z akceptacją własnych potrzeb, zaakceptowałam potrzeby męża. Zaczęłam otwarcie, wprost, bez agresji komunikować swoje potrzeby i dbam o ich zaspokojenie. Stawiam granice. Nie obrażam się, bo wiem, że zawsze mam wybór i to ja decyduje, co pomyślę i jak się będę w związku z tym czuła.
Leave a Reply