Zaczyna się – w maju i czerwcu trzecioklasiści masowo przystąpią do sakramentu komunii świętej po raz pierwszy. Już dziś dziewczynki chwalą się tym, jakie sukienki będą miały, a chłopcy z zakłopotaniem kolejny już rok nie rozumieją, czemu mają nosić alby. No i zaczynają się rozważania nad tym, jakie i gdzie będzie przyjęcie. U tej będzie klaun, u tamtej pani prowadząca zabawy dla dzieci. Oczywiście nie obejdzie się też bez rozmyślania nad tym, jakie kto może dostać prezenty (babcie i mamy już obiecały swoje) i co zrobi z pieniędzmi.
Moje najstarsze dziecko w tym roku szkolnym przystąpi po raz pierwszy do komunii świętej. Nie wiem, czy to kwestia wychowania, czy towarzystwa, w jakim się rozwija – temat prezentów i pieniędzy w ogóle nie wypływa. Nie wiemy jeszcze gdzie będzie organizowane przyjęcie – jakieś będzie na pewno, bo uważamy, że życie sakramentalne należy celebrować – w domu, czy w restauracji. Wiemy natomiast, że w sercu naszego dziecka powinniśmy teraz zaszczepić Jezusa Chrystusa. I najlepiej, żeby nie zaczynało się to „od teraz”. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zaczęcie od urodzenia.
Ten tekst kieruję do wszystkich, którzy zachodzą w głowę, co zrobić z dzieckiem, które ma przystąpić do Najświętszego Sakramentu. Ale nie tylko do tych, dla których Pan Bóg jest jednym z domowników, albo choćby stałych gości. Choć oni mają z pewnością łatwiej, kiedy chodzi o prawdziwe przygotowanie dziecka do komunii świętej. Dlaczego? Dlatego, że komunia święta wieloma rzeczami nie jest, a jedną jest na pewno. Najpierw powiem o tym, czym nie jest. Nie jest okazją do robienia imprezy. Nie jest przyczyną do rozdawania prezentów, czyli do materializmu. Nie jest dobrą chwilą na rewię mody. Nie jest też konkursem talentów (czytanie czytań, śpiewanie psalmów, mówienie wierszyków). Jednym, czym komunia jest z całą pewnością, jest Jezus Chrystus.
Eucharystia, Najświętszy Sakrament, to jest Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg, który samego siebie zamknął w kawałku chleba i w kielichu wina. Jest to cała istota Jego Bóstwa, którą przekazał nam, byśmy Go spożywali. By stawał się częścią nas – naszego ciała i duszy. I ten rok jest rokiem, w którym nasze dzieci po raz pierwszy będą mogły doznać tego przebóstwienia, które jest następstwem spożywania Ciała Pana. Dlatego sam jestem szczęśliwy, że nasz syn przygotowuje się do pierwszej komunii nie poprzez rozmyślania nad garniturami i prezentami, lecz poprzez czytanie Pisma Świętego i rodzinne rozmowy o Jezusie.
Na spotkaniu organizacyjnym w związku z pierwszą komunią, w którym wraz z synem uczestniczyliśmy, ksiądz zwrócił uwagę na trzy rzeczy, które sprawią, że jego udział w przygotowaniu dzieci do przyjęcia sakramentu nie będzie w ogóle potrzebny. Pierwsza z nich to coniedzielny rodzinny udział we mszy świętej. Czyli wdrażanie dzieci przez rodziców w coś, co jest najbardziej naturalną praktyką tygodnia – w odwiedzanie Pana w Jego domu i przyjmowanie Jego Ciała przez rodziców. Druga to codzienna modlitwa rodzinna. Moment, w którym cała rodzina – rodzice i dzieci – spotykają się, by klęknąć przed Panem i zwrócić się do Niego jak do przyjaciela. By dzieci wiedziały, że Bóg jest prawdziwy – i jest najważniejszy. Trzecia to udział rodziców w życiu sakramentalnym, zwłaszcza w sakramencie pokuty i pojednania. Czyli częste spowiadanie się. Wtedy, kiedy są z dziećmi i dzieci mogą widzieć, że rodzice przepraszają Boga za to, co złego zrobili. Te trzy punkty sprowadzają się do jednego: do rodzinnego życia chrześcijańskiego. I są odpowiedzią na słowa z przysięgi małżeńskiej, w której małżonkowie przysięgają przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym Bóg ich obdarzy. Jeśli Wasze dziecko przystępuje w tym roku szkolnym do pierwszej komunii, a te trzy praktyki nie są w waszym życiu normą, wprowadźcie je od dziś. Albo poczekajcie z pierwszą komunią dziecka, nie spieszcie się. Niech ona nie będzie okazją do rodzinnej imprezy i rozdawnictwa, lecz niech będzie prawdziwym, duchowym przeżyciem.
Co do prezentów, co warto dziecku kupić z okazji komunii, już kiedyś pisałem. Jeśli jesteście zainteresowani, zapraszam TUTAJ. Najlepiej, jeśli prezenty na komunię będą przedłużeniem samego przyjęcia Chrystusa. Niech o Nim przypominają, a nie odwodzą od Niego. My, w dniu chrztu świętego naszego dziecka, postanowiliśmy, że z okazji pierwszej komunii przygotujemy paczkę, w której zmieścimy pamiątki chrztu syna i damy mu je w prezencie. Nie twierdzę, że to będzie wszystko – ale wiem, że będzie to prezent ukazujący ciągłość sakramentów. I tym lepiej podkreślający istotę wszystkich sakramentów, którą jest Chrystus.
Dzieci muszą też zaliczyć serię modlitw i zasad Kościoła. Kiedyś wydawało mi się to bezsensowne. Dziś, kiedy widzę, jak mój syn uczy się przykazań, kiedy wraz z żoną możemy usiąść i wyjaśnić mu, o co w tym wszystkim chodzi, zauważam głęboki sens. Ponieważ zaliczanie tych modlitw jest związane z poznawaniem Kościoła, w którym dziecko żyje. I my, obok księdza katechety, możemy przekazywać dziecku wiedzę o społeczności i instytucji, która w naszym wspólnym życiu odgrywa kluczową rolę. Podchodzenie do kolejnych modlitw będzie pozbawione sensu, jeśli potraktujemy to jako kolejną głupią rzecz do zaliczenia. Ale zyska sens, kiedy zrozumiemy to jako wtajemniczenie w wartości, które nas rozwijają.
Jestem dumny, że w naszej rodzinie jest cotygodniowa, wspólna msza święta, codzienna modlitwa i spowiedź rodziców – w słabszych momentach raz na kilka miesięcy (w lepszych co miesiąc). Jestem zadowolony, że komunia święta w klasie naszego syna odbędzie się podczas jednej z niedzielnych mszy świętych – bez szczególnej oprawy, która zabija sam moment przyjęcia Jezusa. Ale nie wszystkim będzie to dane, dlatego mam nadzieję, że Pan pomoże Wam przygotować swoje dziecko do tego duchowego przeżycia. Zapomnijcie o laptopach, sukienkach i wódce na komunijnym przyjęciu. Pamiętajcie o Chrystusie.
Foto: Pixabay
Moimi przemyśleniami na temat Pierwszej Komunii, rolą rodziców i co ma do roboty ksiądz, dzielę się w serwisie: http://pierwszakomunia.info/